autor: Marzena Falkowska
W cyfrowym cieniu Czarnobyla
Katastrofa w Czarnobylu zainspirowała nie tylko twórców S.T.A.L.K.E.R.-a. Odbiła się echem w wielu dziełach rozrywki elektronicznej i nie tylko.
Według retrospektywnych danych na temat warunków pogodowych ostatnie dni kwietnia 1986 roku były w Polsce ciepłe i słoneczne. Korzystając z wiosennej pogody, ci z nas, którzy byli już wtedy na świecie, zapewne spędzali czas na beztroskiej zabawie na powietrzu. Starsi liczyli minuty do ostatniego dzwonka, spoglądając tęsknie na widoczną za szkolnymi oknami, budzącą się do życia przyrodę. Młodsi cieszyli się słonecznym ciepłem, patrząc na świat z perspektywy pchanego przez mamę wózka.
Podobnie śliczna aura panowała w tych dniach kilkaset kilometrów od wschodniej granicy Polski. Nasi ukraińscy rówieśnicy z miasta Prypeć równie beztrosko radowali się pełnią wiosennej pogody. Podobnie jak ich rodzice, w większości pracownicy położonej niedaleko elektrowni atomowej w Czarnobylu – cudu radzieckiej myśli technicznej. Pięćdziesięciotysięczna Prypeć prosperowała znakomicie i 25 kwietnia nikomu nie przyszłoby do głowy, że krótko po północy rozpocznie się w tej okolicy największa katastrofa w historii energetyki jądrowej, a dwa dni później, po kilkugodzinnej akcji ewakuacyjnej, miasto opustoszeje niemal całkowicie. I w takim stanie – jako swoisty skansen ostatnich lat epoki ZSRR – pozostanie do dzisiaj.
Katastrofa elektrowni w Czarnobylu, podobnie jak większość niespodziewanych tragedii o skomplikowanych przyczynach, przez lata zdążyła obrosnąć wieloma mitami. Po dziś dzień budzi gorące emocje i reakcje, zarówno wśród polityków i naukowców, jak i zwykłych obywateli. Istnieje kilka sprzecznych wersji wydarzeń, a jeszcze więcej opinii na temat szacowanych rozmiarów i skutków katastrofy. Spróbujmy jednak oddzielić ziarno od plew i pokrótce przedstawić fakty, które z punktu widzenia stanu wiedzy, jaką dysponujemy dzisiaj, trudno już podważyć:
- Bezpośrednią przyczyną katastrofy był eksperyment, polegający na sprawdzeniu, jak długo po ustaniu napędzania parą z reaktora energia kinetyczna ruchu obrotowego turbin generatorów produkuje wystarczającą ilość energii elektrycznej dla potrzeb awaryjnego sterowania reaktorem. W tym celu wyłączono automatyczne systemy bezpieczeństwa.
- Pośrednimi przyczynami katastrofy były wadliwa konstrukcja reaktora oraz fakt, że obsługiwany był on przez niewystarczająco przeszkolony i nie działający zgodnie z wszystkimi wymogami bezpieczeństwa personel.
- Czynniki te doprowadziły do utraty kontroli nad mocą reaktora, która w pewnej chwili wzrosła ponad stokrotnie. Wobec braku chłodzenia nastąpiło przegrzanie paliwa jądrowego. Spowodowało to eksplozję znajdującej się w reaktorze pary wodnej oraz pożar, w wyniku których do atmosfery przedostało się około 5% radioaktywnej zawartości reaktora. Substancje promieniotwórcze dotarły nawet na Antarktydę.
- Spośród 600 członków ekip ratowniczych i pracowników elektrowni obecnych na miejscu katastrofy, 134 otrzymało bardzo wysokie dawki promieniowania. 28 z nich zmarło w przeciągu czterech miesięcy od wydarzenia, kolejnych 19 w latach 1987-2004. Są to jedyne potwierdzone śmiertelne ofiary katastrofy.
- Silnemu skażeniu uległ obszar niecałego kilometra kwadratowego w pobliżu elektrowni, gdzie tuż po eksplozji wyginęły drzewa. Reszta tak zwanej Zony – zamkniętej strefy o promieniu trzydziestu kilometrów, którą utworzono wokół miejsca katastrofy – nadaje się do zamieszkania.
- Roczne dawki promieniowania na najbardziej skażonych wskutek wybuchu terenach Białorusi, Rosji i Ukrainy przekraczają nieznacznie 1 milisiwert. W niektórych rejonach na świecie, od wieków zamieszkiwanych przez ludzi (np. na pewnych obszarach Brazylii lub Francji), wskaźnik ten jest kilkaset razy większy. Przeciętny mieszkaniec Polski otrzymuje rocznie dawkę około 3-4 milisiwertów ze źródeł naturalnych, takich jak promieniowanie kosmiczne czy naturalne pierwiastki promieniotwórcze w glebie.