Runeterra w 7 dni – poznaj tajemnice świata Legends of Runeterra
W Legends of Runeterra i League of Legends poznaliśmy świat wykreowany przez Riot Games. Jest ogromny i można się w nim zgubić, dlatego postanowiliśmy Was po nim oprowadzić.
Spis treści
Dokładne opisy i materiały na temat świata Runeterry możecie znaleźć w kilku miejscach, na stronie Riot Games i w fanowskich encyklopediach. Dlatego proponujemy Wam nieco inną formę. Wyobraźcie sobie, że to Wasza podróż przez te ziemie.
Oprowadzacz, oprowaaaaaadzacz! Ech, cholera, trzeba się nawrzeszczeć w tym zgiełku, w gardle zasycha. Przydałby się antałek czegoś mocniejszego. O, ktoś tu zmierza, sporą grupą. Tak na moje stare oko jest ich z pięćdziesięcioro. Dobrze, dobrze. Ale nie dziwota, Runeterra cieszy się sporą popularnością wśród turystów, zwłaszcza odkąd stwórcy wydali tę cholerną karciankę. Jakbym miał mało nałogów... A wewnętrzne monologi nie są najpoważniejszym z nich.
Witajcie śmiałkowie! Widzę, że licznie przybyliście z tego drugiego świata. Tego, który uważał nas za wymyślone ludziki. A tu niespodzianka. Wierzę, że możecie być zagubieni. A skoro tak, potrzebujecie mnie. Wiernego przewodnika z Biura Podróży „Jutrzenka”. Cała przyjemność po mojej stronie. Skoro tu wylądowaliście, to wiecie, na co się piszecie, prawda? Runeterra to szalone miejsce, miasta-państwa toczą tu między sobą wojny, ale i wewnątrz ich murów bywa niebezpiecznie. Trzeba wiedzieć, gdzie stąpać. Pewnie wielu z Was zginie, ale jest to poświęcenie, na które jestem gotowy. W końcu płacicie z góry. Zapnijcie pasy, zaczynamy.
Ionia
Z FOLDERU BIURA PODRÓŻY „JUTRZENKA”
- Co Wam przypomina ta kraina: Japonię, Chiny, mooooże Koreę
- Ważne miejsca: Placidium Navori, klasztor Kinkou, klasztor w Hiranie, świątynia w Pallas
- Ludzie oraz istoty, które warto znać: Irelia, Master Yi, Kennen (zdania są podzielone...), Ahri, Shen, Rakan, Xayah, Akali, Yasuo (zdania są jeszcze bardziej podzielone), Lee Sin, Karma, Ivern, Sett
- ...oraz te, których lepiej nie spotkać: Zed, Kayn, Varus, Syndra, Jihn, Sett
Postanowiliście zacząć od Ionii? Dobry wybór. Rozumiem, wyprawa ma być egzotyczna. Będzie. Tak, że bardziej się nie da. Ionia, mimo problemów i zanurzenia w magii, jest gościnną krainą. To znaczy, jeśli nie nadpływacie od strony imperium Noxusa. Przyznajcie się, nie kibicowaliście Katarinie czy Dariusowi, ani nie graliście kartami z ich wizerunkiem, prawda? Dobrze. A jeśli tak robiliście, to się nie przyznawajcie. Samosądy przed dwunastą nie służą cerze.
Nie lubią tu Noxian, oj nie lubią. Nawet ci najbardziej pokojowi i sympatyczni. To jest to brzydkie słowo na N, o które wcześniej pytaliście. Noxus może i ma paru dzielnych wojowników, ale jako imperium stanowi po prostu bandę psychopatów. Najeżdżają co popadnie, myślą tylko o walce i zabijaniu. Takie przynajmniej panuje tu przekonanie. Dwanaście lat temu Noxianom zamarzyły się wakacje na wyspach. Ich wycieczki znaczą jednak co innego niż Wasze. Ot, mała, relaksująca wojenka. Dla Ionian to był horror, krew, przemoc, zniewolenie. Wyspiarze mieli dość. Ale mieli też bohaterów. Poszli do walki pod przywództwem takich twardzieli jak Irelia, władająca latającymi ostrzami wojowniczka. Mieszkańcy zapłacili swoją cenę w ludziach, ale pognali sukinsynów na cztery wiatry.
No, lekko nie było, ziemia jest tu czerwona od krwi, ale spójrzcie – Ionia znów żyje, rozkwita. Pewnie, że mieszkańcy się czasem boją. Pamiętają. Ale budują na nowo. Jasne, że trzeba uważać na takich postrzeleńców jak Zed, który w imię wyzwolenia krainy przekroczył zbyt wiele granic. Albo Kayn, asasyn, który poddaje się powoli ciemnym mocom, bo zamarzyła mu się silna Ionia, zdolna do walki z Noxusem, ale także do niego podobna. Tych typów unikajcie. Zwłaszcza Kayna. Jak ognia. Zresztą, jeśli się zasiedzimy, któryś może się zainteresować... Co, powiedziałem to głośno? A nie, nie przejmujcie się, taki żart branżowy. Mają tu jednak też wzory do naśladowania: Irelia, Kennen, Master Yi, Karma. Wukong.
Dzięki takim jak oni, wciąż jest tu co oglądać. To kraina pełna pierwotnej magii, a mieszkańcy próbują żyć w zgodzie z naturą. Przypatrzcie się dobrze, poczujcie to. Przyjmijcie. I starajcie się nie wgapiać ostentacyjnie w vastayów, to takie same myślące i czujące istoty jak my, mimo zwierzęcego wyglądu.
Zaczniemy od klasztorów (poza klasztorem Cienia, za żadne skarby!). Będziemy wędrować przez powykręcane, prastare lasy, kaniony, przepłyniemy zalewy z florą i fauną, o której Wam się nie śniło. Poczekajcie, aż zobaczycie wirującej skały. Może się od tego zakręcić w głowie. Nie na buty!
Ten wężowiewiór, który Cię prawie dziabnął, to tylko początek. Nigdy nie pamiętam, jak się nazywa. Co? Jednak Cię ugryzł. Tak że... ten, dotrzemy niedługo do osiedli ludzkich. Mają tam niezłych uzdrowicieli. Wiesz, umiejętności Mastera Yi nie wzięły się znikąd. Może dożyjesz. Tak Cię tylko zagaduję. Ciesz się halucynacjami.
Ach, miasta! Nie ma nic piękniejszego niż iońskie osiedla, z jednej strony dopieszczone architektonicznie, z drugiej powstałe w zgodzie z naturą. O co pytacie. O ringi i areny? To przecież nielegalne...
Trzysta, czterysta, pięćset. Dobra, zaprowadzę Was. Ach, słyszycie ten zgiełk, czujecie nadciągający ścisk w przytłumionym świetle. Tak to będzie wyglądało. Słuchajcie, kilka rzeczy. Po pierwsze. Tym wszystkim zarządzają chłopcy niejakiego Setta. Chłopcy z miasta, jeśli rozumiecie. Nie róbcie głupot, nie zakładajcie się o zbyt wysokie stawki, nie bierzcie pożyczek. Sett zgrywa sympatycznego, ale to gang.... przedsiębiorca, który urósł po wojnie z... wiecie kim. Interes własnymi pięściami rozkręcał. Co?! Którzy z Was chcą walczyć? Z własnymi tyłkami na rozum się pozamienialiście? Ech, dobra, przynajmniej będzie więcej zapasów dla reszty. Przydadzą się na następnym etapie. Idę Was zapisać. Powodzenia.