Realistycz... nawy. Przyziemny Ubisoft musi oderwać się od ziemi
Spis treści
Realistycz... nawy
Pisząc o realistycznej konwencji popularnych gier, warto zwrócić uwagę na fakt, że to ich bycie realistycznymi często i tak ogranicza się tylko do ogólnych założeń i szeregu barier – sama rozgrywka natomiast zostaje poddana mnóstwu niemających nic wspólnego z rzeczywistością uproszczeń. Ile jest gier single player, w których pojedyncza kulka w serce kończy żywot bohatera? Albo w których samochód nadaje się do kasacji po jednym uderzeniu w słup ze średnią prędkością? A ograbianie ciał przeciwników wiąże się z kucaniem, mozolnym ich przeszukiwaniem i wybieraniem wartościowych przedmiotów spośród śmieci?
Te wszystkie uproszczenia stanowią kompromis, bez którego dana gra stałaby się skrajnie trudnym, nużącym tytułem dla garstki zapaleńców. W końcu nawet Red Dead Redemption II, które dbałość o realizm przedstawionego świata wyniosło na zupełnie nowy poziom, czy hardcore’owe shootery pokroju ARM-y wciąż w pewnych aspektach godzą się na ułatwienia, by dało się w nie grać. A w typowych produkcjach dla mas są one o wiele dalej posunięte. Jako zaprawieni w bojach gracze, którzy niejedno widzieli, na wiele z nich nawet nie zwracamy już uwagi, ale wystarczy posadzić przed konsolą kogoś nieopierzonego, by usłyszeć, jak dziwi się on absurdom, które dla nas są czymś oczywistym. Pierwszy z brzegu przykład? Automatyczna regeneracja zdrowia.
A CO SIĘ LEPIEJ SPRZEDAJE?
Fantastyka i science fiction dają twórcom większe pole do popisu, ale czy lepiej się sprzedają? Niekoniecznie. Czołówkę najlepiej sprzedających się gier wszech czasów w miarę po równo okupują przedstawiciele obu nurtów. Realistyczne klimaty reprezentują m.in. PUBG, gry z serii Grand Theft Auto i Call of Duty (część tej serii zaliczymy oczywiście do science fiction), za to po stronie smoków i kosmicznych technologii stoją Skyrim, Minecraft i pozycje z Mario. Wniosek? Możemy raczej powiedzieć, że sprzedają się dobre gry, a nie te umieszczone w konkretnej scenerii.
Nie ma w tym nic złego – przez lata rozwoju wirtualnej rozrywki wypracowane zostały rozwiązania, które skutecznie balansują wiarygodność z przyjemnością i większość z nas bez specjalnych problemów potrafi je zaakceptować, szybko o nich zapominając i zanurzając się w rozgrywce. Pokazują one jednak, że cały ten realizm to w gruncie rzeczy pic na wodę. Zwłaszcza w takich grach jak Assassin’s Creed czy Far Cry, gdzie stumetrowe skoki w stogi siana czy przyjmowanie na klatę setek kul są czymś normalnym.
CO SIĘ DZIEJE Z PRINCE OF PERSIA?
Na początku XXI wieku seria Prince of Persia była jedną z najsilniejszych marek w portfolio Ubisoftu. Trylogia Piaski czasu cieszyła się olbrzymim zainteresowaniem graczy i wróżono temu cyklowi świetlaną przyszłość. Niestety, ani nowy kierunek zaprezentowany w baśniowym Prince of Persia z 2008 roku, ani próba powrotu do wcześniejszych klimatów w Zapomnianych piaskach z 2010 roku nie wzbudziły wielkiego entuzjazmu.
Prawdziwym gwoździem do trumny okazał się jednak sukces serii Assassin’s Creed, której koncepcja wyklarowała się w czasie prac nad nowym Księciem. Ubisoft nie chce robić konkurencji własnemu hitowi i zamiast rozdrabniać się na dwie popularne marki, woli skupić na jednej. W efekcie o nowym Prince of Persia słuch zaginął i nie wygląda na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Ostatni raz o tym, że wśród rozważanych przyszłych projektów firmy znajduje się nowy PoP, usłyszeliśmy w 2013 roku.
Widać zmiany?
Może więc najwyższy czas, by Ubisoft skończył z tym sztucznym realizmem swoich dzieł, która ewidentnie je ogranicza, i w pełni oderwał się od ziemi? Skoro ów realizm i tak jest tylko umowny, a do tego obchodzi się go za pomocą różnych sztuczek, to czy nie prościej będzie odpuścić sobie tę grę pozorów?
Wydaje się, że pracownicy francuskiej korporacji powoli zaczynają dochodzić do podobnych wniosków, co widać nie tylko w nowym Assassin’s Creed czy dodatkach do Far Cryów, ale także w pozostałych pozycjach z oferty Ubisoftu. Chyba najdobitniejszym tego przykładem jest For Honor – sieciowa gra akcji z 2017 roku, w której bez jakiegokolwiek poważania dla historycznych realiów w szranki stają ze sobą samuraje, wikingowie i rycerze. Po latach oczekiwania na horyzoncie w końcu majaczy także Beyond Good and Evil 2, a niedawno miał premierę bardzo nietypowy jak na francuską firmę eksperyment zatytułowany Starlink. Jeszcze tylko poproszę o zapowiedź nowego Prince of Persia i oderwanie się od ziemi będzie można uznać za wykonane!
Powyższy tekst nie jest bezstronnym artykułem publicystycznym, a felietonem przedstawiającym opinię oraz punkt widzenia jego autora.