Kwestia ceny. Pokochałem grind... i niczego nie żałuję!
Spis treści
Kwestia ceny
Czy było warto? Z logicznego punktu widzenia – nic a nic. Poświęciłem długie godziny, by zabić kilka tekstur i odhaczyć osiągnięcie, które nawet nie było powiązane z żadnym oficjalnym zadaniem. Wtopiłem mnóstwo czasu i wysiłku w abstrakcję. Mogłem grać w coś mądrzejszego, z palącą szare komórki fabułą, która wyciśnie z mózgu siódme poty, a z oczu łzy. Lub przynajmniej zabawi się naszym poczuciem realności niczym Alan Wake czy BioShock. Nie, cholera. Cisnąłem kolejne dungeony jak za czasów pierwszych MMORPG, tylko że solo, więc nawet nie było z kim współpracować i popisywać się dzikimi kombosami.
Ktoś mądry powiedział kiedyś, że prędzej czy później każdy znajdzie świat, przez który wsiąknie w gry wideo. Mnie zdarzyło się to niejeden raz. Ale prawie nigdy po to, by grindować i farmić. To, co zaczęło się jako krucjata przeciwko złu, które sam sprowadziłem, sprawiło, że pokochałem biegać w poszukiwaniu nowych legendarnych przedmiotów i receptur. Nie mogłem się doczekać, aż wypadnie coś wartościowego. W planach miałem nawet nową postać z uwagi na niektóre niepasujące narzędzia zniszczenia i tylko żelazna wola powstrzymała mnie, żeby nie zacząć wszystkiego od zera.
Zostało jeszcze 68% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie