autor: Patryk Fijałkowski
Tymczasem w bloku wschodnim.... Od kalkulatora do „ruskich jajeczek”
Spis treści
Tymczasem w bloku wschodnim...
Za żelazną kurtyną też mieliśmy swoją konsolkę Game & Watch. Tak jak pisałem na wstępie – każdy, kto urodził się nie później niż na początku lat 90., pamięta „ruskie jajeczka”, prostą grę, w której wilkiem łapie się do koszyka spadające jajka. Była to bardzo (bardzo) wierna kopia jednej z pierwszych gier z serii Game & Watch – Egg, wydanej w 1981 roku.
Popularne w Polsce „ruskie jajeczka” były wyrobem o oficjalnym oznaczeniu Elektronika IM-02. Elektronika nie była jednak konkretną firmą czy fabryką. Pod tą marką sprzedawano setki różnych produktów, tworzonych przez zakłady podległe radzieckiemu Ministerstwu Przemysłu Elektronicznego.
Wynalazki Nintendo nie trafiały na rynek bloku wschodniego. Dlatego Związek Radziecki postanowił wypełnić tę technologiczno-popkulturową lukę. Spece z Kraju Rad rozkręcili zagraniczny wynalazek do ostatniej, najmniejszej śrubki i postanowili go skopiować.
Takie podróbki w dzisiejszych czasach byłyby dla wszystkich oburzającą kradzieżą. Wtedy nikogo to nie obchodziło. W najbardziej rozpowszechnionych „jajeczkach” z 1986 roku inżynierowie wykorzystali skradzioną technologię i wygląd konsoli Game & Watch, a wilka podmienili na tego z lokalnej kreskówki Wilk i zając. I voila – mieli hit komercyjny, który niedługo potem dotarł także na bazary w całej Polsce.
Elektronika określała swoje produkty mianem „gier mikroprocesorowych” i mówiąc to na głos, łatwo zrozumieć, dlaczego termin ten nie przetrwał próby czasu. Przeciętni konsumenci nazywali zresztą rzeczy po imieniu – jak zbierało się jajka, to były to „jajka”, a jak trzeba było zabrać ośmiornicy skarb, to była to „ośmiornica”. Pod tym względem filozofia Yokoiego pozostawała silna na naszych zacofanych podwórkach.
Produkty Elektroniki osiągnęły status kultowych. Na wielu polskich strychach z pewnością wciąż dałoby się je znaleźć i być może uruchomić – urządzenia charakteryzowały się bowiem solidnym wykonaniem. Ważnym powodem ich popularności była przystępna cena. Nie był to towar luksusowy – podobnie jak na Zachodzie. W Rosji kosztował 25 rubli (w tamtych czasach średnia pensja w ZSRR to około 200 rubli). Była to cena nieporównywalnie niższa niż ówczesnych, za drogich na „wschodnią” kieszeń komputerów w rodzaju ZX Spectrum.
ODCINEK KRESKÓWKI ZA TYSIĄC PUNKTÓW
Ludzie, którzy wychowywali się w Rosji w latach 80., dziś wspominają ciekawą miejską legendę. Według niej po zdobyciu 1000 punktów w grze Elektronika IM-02 (czyli w „jajeczkach”) na ekranie miał pojawić się odcinek kreskówki Wilk i zając. Oczywiście nic takiego nie było możliwe, chociażby ze względu na skromną ilość pamięci, jaką dysponowało to urządzenie.
W efekcie podróbki konsoli Game & Watch stały się wymarzonym substytutem maszyny do grania. Dla wielu był to początek przygody z tym medium, stąd ogromna wartość sentymentalna radzieckich urządzeń. A niekiedy i kolekcjonerska – teraz takie „jajeczka” Elektroniki na Allegro kosztują nawet kilkaset złotych. To często drożej od oryginalnego modelu urządzenia.
Warto dodać, że na samych „jajkach” się nie skończyło. Radzieckie fabryki wypuściły na rynek dziesiątki konsol, z których większość była kopiami japońskich urządzeń. Miejscowym inżynierom czasami nie chciało się nawet przerabiać grafiki oryginalnych modeli. Właśnie dlatego kucharz, który w jednej z rosyjskich gier podrzuca jedzenie na patelni, jest czarnoskóry.
W swoim pociesznie bezwstydnym podrabianiu Elektronika potrafiła też jednak błysnąć kreatywnością. Przykładem jest chociażby model konsoli IM-26, w którym mogliśmy wymieniać ekrany z różnymi grami. Rosjanie wypuścili też jedną z nielicznych autorskich pozycji – „wyścigówkę” (czy też Autoslalom), w której jechaliśmy (oczywiście) wyścigówką, próbując (oczywiście) slalomem omijać przeszkody. To było jednak w 1991 roku, a wtedy na Zachodzie rozpoczynała się już zupełnie nowa era grania...