Jakie dane zbiera o nas Facebook, Google i Microsoft
Wielkie (złe?) korporacje przejmują władzę nad światem, ale robią to w sposób, którego nie przewidzieli nawet najwięksi czarnowidzowie i sceptycy technologii. Facebook, Google czy Microsoft podsłuchują, wiedzą o nas wszystko i… co z tym robią?
Spis treści
Co musicie wiedzieć na początek:
- nie ma nic za darmo,
- nie ma prywatności bez poświęceń albo wykluczenia technologicznego,
- jesteście chodzącymi narzędziami reklamowymi.
To teraz możemy zaczynać. Siedzicie przy piwie ze znajomymi, rozmawiacie, jak to „już nigdy papieros nie będzie tak smaczny, a wódka - taka zimna i pożywna” i wymieniacie na głos nazwę jednego z powyższych. Przyjmijmy, że będzie to „Ląża” (gdyby ktoś mi zapłacił za reklamę, też bym tu jakąś nazwę wymieniła, ale za darmo, to co się będę). Następnego dnia przeglądacie na Instagramie zdjęcia, na których Was oznaczono, a tam, w gąszczu obrazów, które nigdy nie powinny były ujrzeć światła dziennego, stoi jak byk – reklama Ląży. Brzmi znajomo? Pewnie tak. I najprawdopodobniej nie jest to przypadek.
Wszystkie urządzenia, na których łączycie się z Internetem, zbierają informacje na Wasz temat. Powód? Tzw. ciągłe „ulepszanie usługi”. W praktyce oznacza to głównie „ulepszanie” reklam. Wielkie korporacje jak Facebook, Google czy Microsoft (ale nie tylko), wychodzą z założenia, że zależy Wam na możliwie najbardziej spersonalizowanych reklamach. Bo jeśli ktoś jest weganinem, dlaczego miałby codziennie widzieć sponsorowane posty producenta pasztetu? No i zgoda.
Rozumowanie jest takie: dostajecie darmową usługę (np. wyszukiwarkę albo serwis społecznościowy), która musi jakoś na siebie zarabiać – z reklam są dobre pieniądze – im bardziej spersonalizowane reklamy, tym skuteczniejsze = dużo, dużo pieniędzy. Usługa nie jest więc darmowa. Personalizacja opiera się na danych o użytkownikach. Za wszystko płacicie swoją prywatnością.