Czy Google podsłuchuje, czyta maile i sprawdza historię wyszukiwania?. Jakie dane zbierają o nas korporacje?
Spis treści
Czy Google podsłuchuje, czyta maile i sprawdza historię wyszukiwania?
Co „analizuje” Google:
- aktywność w Internecie i w aplikacjach
- aktywność na YouTube
- lokalizację
- kalendarz i kontakty
- nagrania z Asystenta
Mechanizm działa właściwie tak samo, jak w przypadku Facebooka. Z tą różnicą, że Google oferuje inne usługi (na Google+ spuśćmy zasłonę milczenia) – wyszukiwarkę, mapy, maila, YouTube i Androida. Głównie. Gromadzone dane służą więc do innych celów, ale są to tylko cele poboczne. A cel główny to…? No, kto zgadnie? Brawo! Pieniądze.
Czyli znów wchodzimy w temat reklam. Zdobyte informacje są wykorzystywane np. do pozycjonowania wyników wyszukiwania. Jeśli jesteście fanami brytyjskiego rocka progresywnego i fanatycznie tłuczecie go na Spotify całymi dniami, to gdy w Google wpiszecie „koncert Kraków 2019”, na samej górze powinien się Wam wyświetlić koncert Deep Purple w Tauron Arenie. Ale tak nie jest, bo nawet Google czasem zawodzi. Zamiast tego przeczytacie, że Ariana Grande odwołała występ. No cóż. To może łatwiejszy przykład: wpisujecie nazwę swojego ulubionego sklepu odzieżowego. Wchodzicie w wynik i od razu lądujecie w dziale przypisanym do swojej płci. Działa za każdym razem.
Dostęp do informacji z maili, wyszukiwarki i telefonu (użytkowników Androida) daje Google całkiem przyzwoite combo do personalizowania reklam. Zbierane są Wasze informacje dotyczące aktywności w Internecie i aplikacjach, lokalizacji, kontaktów, kalendarzy oraz nagrania – jeśli korzystacie z Asystenta, wszystko, co powiecie po „OK, Google”, zostanie nagrane i zapisane. Warto zaznaczyć, że w związku z kontrowersjami (zdarzało się, że Asystent słuchał nawet wtedy, gdy nikt go nie wywoływał) opcja zostanie wstrzymana na trzy miesiące - dzięki Unii Europejskiej. Większość dostępów wymienionych wyżej również możecie wyłączyć w ustawieniach o, tutaj.
Jeśli nigdy nie zablokowaliście przetwarzania lokalizacji przez Google, to nawet, jeśli w telefonie włączaliście ją tylko sporadycznie, Wasze miejsca pobytu były rejestrowane. Co do jednego dnia możecie przeglądnąć swoją historię na Osi Czasu, tu.
Podobnie, jak w przypadku Facebooka, Google przypisuje Wam preferencje stworzone na podstawie danych zbieranych z usług (głównie aplikacje i dane przeglądania). Również w tym przypadku możecie je usunąć, jeśli np. nie są zgodne z prawdą, albo po prostu nie chcecie otrzymywać związanych z nimi reklam. Są to wiek, płeć, lokalizacje, zainteresowania, hobby. Jest to też wiedza o tym, jakie sporty uprawiacie i czy poruszacie się komunikacją miejską, taksówkami czy własnym autem. Co ostatnio chcieliście kupić online i gdzie, co oglądacie najchętniej, jakie wiadomości interesują Was najbardziej i w jakie gry gracie najczęściej, czy jesteście rodzicami albo w związku, a nawet jakie macie zwierzę domowe (jeśli macie). Jak wygląda Wasz profil reklamobiorcy sprawdzicie tutaj. Jeśli zmienicie ustawienia danych i personalizacji (np. wyłączycie zapis lokalizacji i nagrywania), ustawienia będą aktywne również w Waszych telefonach z Androidem (Ustawienia – Google – Konto Google – Prywatność i personalizacja).
Jeśli korzystacie z Gmaila, jego zawartość również pomaga reklamodawcom. Panuje dość szerokie przekonanie, że maile są czytane. Przedstawiciele giganta widzą to tak:
Praktyka automatycznego przetwarzania treści sprowokowała spekulacje, jakoby Google „czytało” Wasze e-maile. Chcemy, by było to całkowicie jasne: nikt w Google nie czyta Waszego Gmaila, poza bardzo wyjątkowymi przypadkami, kiedy sami nas o to prosicie i wyrażacie na to zgodę lub kiedy jesteśmy do tego zmuszeni z przyczyn bezpieczeństwa, takich jak np. badanie buga albo złamania zabezpieczeń.
Wszystko jasne. Nikt personalnie nie czyta maili, ale ich treść jest wykorzystywana do celów marketingowych – jeśli np. dostaniecie od sklepu potwierdzenie zamówienia repliki 1:1 żelaznego tronu, Google zacznie wyświetlać Wam powiązane produkty. Np. replikę Drogona 1:1. Tutaj zobaczycie, jakie zakupy zarejestrowano.
Jeśli myślicie, że tylko Facebook ma problemy z zabezpieczaniem danych – błąd. Na przykład wspomniane wcześniej Google+ zakończyło swoją działalność dla osób prywatnych po tym, jak firma przez pół roku ukrywała przed użytkownikami poważnego buga narażającego dane osobowe pół miliona osób na niebezpieczeństwo. Luki w zabezpieczeniach najpewniej nikt nie wykorzystał, jednak afera stała się idealnym pretekstem do ukrócenia żywota serwisu.
Pamiętajcie, że Google również daje Wam możliwość ściągnięcia kopii danych, które o Was zebrało.