Neostrada kończy erę DISCO. Jak pecet stał się platformą do grania?
Spis treści
Neostrada kończy erę DISCO
Koniec naszej wyliczanki to rodzima, polska rewolucja. Czy można sobie dziś wyobrazić peceta bez połączenia z internetem, ściągania cyfrowych wersji gier, patchy, Steama, a przede wszystkim bez grania online? Wszystko to zawdzięczamy stałemu łączu internetowemu za w miarę rozsądną cenę, ale kiedyś realia sieciowych batalii wyglądały zupełnie inaczej. Przełom lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych to jeszcze czas kafejek internetowych, osiedlowych sieci LAN, dźwigania komputera na LAN party lub – w najgorszym razie – połączenia przez modem 56 kbps z numerem TPSA 0202122. W takim przypadku starcie w sieci nie oznaczało jedynie wirtualnych przeciwników – o wiele groźniejszy był wysoki ping, możliwość DISCO, czyli bycia rozłączonym (disconnected), a przede wszystkim horrendalne rachunki za telefon.
Jedynym wyjściem było stałe łącze internetowe, jak SDI oferowane przez Telekomunikację Polską czy z lokalnej sieci kablowej. Za cenę około 130–150 zł otrzymywało się przepustowość rzędu 128 kbs – niewiele, ale lepszy rydz niż nic. Przełom nastąpił w roku 2003, kiedy TPSA wyszła z promocją usługi Neostrada. Za 140 zł otrzymywaliśmy stałe łącze o zawrotnej wtedy prędkości 512 kbs, z możliwością miesięcznego testowania za symboliczną złotówkę (plus VAT). To było wreszcie coś! Wielokrotnie wyższa prędkość, stała opłata, niejednokrotnie bardziej stabilne i mniej awaryjne łącze niż z kablówki – Telekomunikacja trafiła w dziesiątkę, przeżywając istne oblężenie klientów. Trzeba było uzbroić się w ogromną cierpliwość i przygotować na niezliczone pogawędki z infolinią, zwłaszcza w mniejszych aglomeracjach, aby usługa w końcu zaczęła działać. Kiedy jednak już zaczęła, zwykle nie sprawiała kłopotów – rozgrywki w Medal of Honor, Call of Duty czy Counter Strike’a wreszcie można było prowadzić z domu, bez stresów o ping czy rachunek.
TPSA szła za ciosem, stopniowo podwyższając prędkość internetu, by w końcu samodzielnie ukręcić na siebie bicz, proponując szybkie łącza 1 Mbit okupione jednak limitem transferu do 5 gigabajtów. Oficjalnym powodem była walka z piractwem i spryciarzami od osiedlowych sieci, dzielącymi się jednym łączem w tym samym bloku, ale taką ofertą nie dało się skusić graczy. Ci zostali albo przy wolniejszej alternatywie, albo przenieśli się gdzie indziej. Lawina bowiem ruszyła – inni dostawcy internetu dostosowali do cen Neostrady swoją ofertę, często będącą się o wiele atrakcyjniejszym wyborem. Prawda jednak jest taka, że to od TPSA i Neostrady rozpoczęła się era szybkiego i przystępnego stałego łącza w domu.
Czy pojawi się następca 3Dfx lub coś równie rewolucyjnego?
Wydawać by się mogło, że obecna generacja konsol niedorównujących mocą przeciętnemu pecetowi znowu wyniesie na wyżyny domowe komputery, ale stało się trochę inaczej. Co rusz widzimy niedbale wykonane porty gier na PC, a duże studia wydają się zawsze faworyzować konsole. Historia zatoczyła chyba pełne koło – Xbox i PlayStation przejęły rolę dawnej Amigi, oferując wygodne granie po szybkim wsunięciu płyty, a pecety wróciły trochę do roli IBM 286, na który to sprzęt gry wydawać można, ale w drugiej kolejności.
Nie oznacza to jednak, że złota era PC kiedyś nie powróci, choć na pewno nie w takiej postaci jak wtedy. Deweloperzy nie zaprzestaną wydawania gier na konsole, tak jak kiedyś na Amigę, tylko dlatego, że te są wolniejsze od pecetów. Niemniej przed nami chyba wciąż jeszcze kilka rewolucji – fotorealistyczna grafika, przystępne i płynne 4K, a nawet 8K? Kto wie, może właśnie dla pecetów pojawi się nagle produkt, który wstrząśnie branżą, niczym swego czasu CD-ROM lub akcelerator 3Dfx?
W międzyczasie było jeszcze kilka innych, mniejszych rewolucji, jak inwazja portów USB, integracja czego się da na płycie głównej, płaskie ekrany i przejście z formatu obrazu 4:3 na 16:9. Inne były tylko chwilowe i pozostały ciekawostką dla hobbystów, np. wodne chłodzenie procesorów. Wszystko zaprowadziło nas jednak do tego etapu, kiedy – podobnie jak 20 lat temu – komputer PC z procesorem Intela (przeważnie), ze starszą lub nowszą kartą GPU, systemem Windows, napędem DVD-RW i dźwiękiem zgodnym z Sound Blasterem podpięty do stałego łącza internetowego stoi dziś w naszym pokoju i służy do grania. Nie jest ważne, kiedy dołączyliśmy do grona pecetowców – w każdym blaszaku drzemie trochę legendy powstałej dzięki tym kilku wyjątkowym kawałkom krzemu, które zmieniły poważnego, beżowego IBM-a do „pracy” w rewelacyjną maszynę do gier!