Alfabet nVidii – D jak Detonator, G jak GPU, G jak GeForce!. Jak pecet stał się platformą do grania?
Spis treści
Alfabet nVidii – D jak Detonator, G jak GPU, G jak GeForce!
Warto wiedzieć, że popularne dziś łączenie dwóch kart graficznych w SLI powstało właśnie dla karty Voodoo 2, pozwalając na współdziałanie dwóch akceleratorów. Taki zestaw oferował sporą moc, jednak ogromny koszt przedsięwzięcia oraz konieczność zajęcia aż trzech slotów na płycie głównej przesądziły o tym, że SLI miało marginalne znaczenie w tamtym okresie. nVidia wprowadziła tę technologię ponownie wraz z kartami GeForce 6xx.
3Dfx kontynuowało podbój grafiki 3D jeszcze szybszym układem Voodoo 2, ale niezbyt szło mu połączenie dwóch kart 2D i 3D w jedną. Model 2 w 1 – Voodoo Rush – nie miał już tej samej mocy co sam akcelerator, a tu po piętach dotychczasowemu liderowi zaczynała deptać nVidia ze swoją Rivą TNT. Zabawa w spinanie dwóch kart i zajmowanie dwóch slotów na płycie głównej stanowiła drogę donikąd i wiadomo było, że wkrótce liczyć się będzie tylko jedna karta z podwójnym chipem. Firma 3Dfx miała nadzieję na sukces, wydając Voodoo 3 – kartę szybszą niż Riva TNT2, jednak tak jak wcześniej to ona wykosiła całą konkurencję, tak teraz nVidia dokonała totalnej anihilacji za pomocą swojej broni BFG, a raczej samego G. Narodził się bowiem GeForce!
Przy historii pecetów nie można nie wspomnieć o procesorach Intela o nazwie Pentium, które pojawiły się w 1993 roku. Ciężko wymienić wśród nich jakiś jeden legendarny i wyjątkowy (Pentium II zdecydowanie wyróżniał się prostokątnym wyglądem i mocowaniem w slocie, a nie na podstawce) – istotna jest jednak sama nazwa. Słowo „Pentium” początkowo wywoływało strach wśród graczy, gdy słyszało się opinie o grze w stylu „pójdzie tylko na Pentium...”. Ostatecznie jednak tak bardzo przyjęło się na rynku, że pozostało oznaczeniem szeregu kolejnych generacji procesorów aż do roku 2006, by po chwili nieobecności pojawić się ponownie w 2007. Od wymaganego na pokładzie Pentium rozpoczęły się serie wielu kultowych gier, jak chociażby Quake’a.
Dlaczego karta GeForce 256 z 1999 roku zasługuje na swoje wyjątkowe miejsce w historii pecetów? Cóż... Po pierwsze, to przecież pierwszy GeForce – karta, której kolejne wcielenia posiadamy po dziś dzień albo mieliśmy w którymś momencie swojej przygody z grami na PC. Po drugie, to oficjalnie pierwszy w historii układ GPU, czyli Graphics Processing Unit – jednostka odpowiedzialna tylko za przetwarzanie grafiki, co również pozostaje aktualne do teraz. Wreszcie – GeForce potrafił wspierać sprzętowo technologię Transform & Lighting, czyli przyspieszał renderowanie geometrii obiektów oraz oświetlenia widocznego na ekranie, co w niektórych tytułach czyniło kartę o 50% szybszą niż Voodoo 3 lub poprzedni układ Riva TNT2.
Nie bez znaczenia były jednak dobre sterowniki, potrafiące czasem znacznie poprawić jakość wyświetlanego obrazu i prędkość animacji. nVidia wypuszczała wtedy pierwsze „markowe” drivery pod nazwą Detonator. GeForce 256 okazał się gwoździem do trumny firmy 3Dfx, próbującej jeszcze walczyć układem Voodoo 5, ale wtedy przeciwnikiem była już karta GeForce 2 GTS. Magia Voodoo straciła wszelką moc – bankrutujące 3Dfx zostało przejęte przez nVidię, a jedynym liczącym się konkurentem pozostało ATI ze swoją kartą Radeon.
Diabelski powód, by zainstalować Windowsa
Microsoft Windows 95 dostał się trochę kuchennymi drzwiami na naszą listę sprzętu, ale pisząc o kształtowaniu się współczesnego peceta, nie sposób nie wspomnieć o pierwszej edycji „okienek” przejmującej rolę systemu operacyjnego. Wszak do dziś pracujemy na jego kolejnych odsłonach, a likwidacja w Windowsie 8 wprowadzonego wtedy paska narzędzi z przyciskiem Start doprowadziła do fali masowych protestów i internetowych zamieszek! Windows 95 oznaczał nie tylko wygodniejszą obsługę czy brak konieczności edycji plików config.sys i autoexec.bat, ale przede wszystkim wprowadzał sporo nowości „pod maską” – dziś dość oczywistych, jak biblioteki DirectX czy technologia Plug&Play.
Na początku gracze niezbyt chętnie przesiadali się ze znanego już dobrze wszystkim DOS-a. Windows 95 nie działał zbyt szybko na wymaganej minimalnej konfiguracji, bywał niestabilny, sprawiał czasem kłopoty ze sterownikami, a wiele nowych gier i tak uruchamiało się jeszcze pod DOS-em. Kiedy jednak w 1996 roku zaczęły pojawiać się hity pokroju pierwszego Diablo, działające tylko na systemie z okienkami – przejście na „windę” zrobiło się obowiązkowe. Jeśli chciało się grać we wszystko, trzeba było posiadać Windowsa 95.