Historia serii Prince of Persia, cz. 1
Maj jest miesiącem Księcia Persji. Już wkrótce na ekranach kin zadebiutuje pierwszy film o przygodach Prince'a, a do sklepów trafi kolejna, dziesiąta z kolei gra. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć historię tego słynnego cyklu.

Książę Persji...
... przyszedł na świat 3 października 1989 roku dzięki staraniom Jordana Mechnera. Ów amerykański grafik i programista w jednej osobie dał się poznać jako twórca gier komputerowych kilka lat wcześniej, kiedy – będąc jeszcze studentem renomowanej uczelni Yale – samodzielnie zrealizował produkt o nazwie Karateka. Debiutanckie dzieło Mechnera spotkało się z uznaniem ówczesnych miłośników elektronicznej rozrywki, co potwierdziła jego sprzedaż – w sumie gra rozeszła się w nakładzie przekraczającym pół miliona kopii i jak na połowę lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku był to wręcz fantastyczny wynik. Nic dziwnego, że wydawca Karateki – firma Broderbund – wykazał chęć związania się z utalentowanym twórcą na dłużej i cierpliwie wyczekiwał jego kolejnego dzieła. Cierpliwość okazała się tu bardzo wskazana, bo z produkcją swojej drugiej gry, czyli właśnie Prince of Persia, Mechner męczył się blisko pięć lat.
Prace nad nowym tytułem ruszyły w 1985 roku. Amerykanin już za czasów Karateki przykładał ogromną wagę do animacji, dlatego w początkowej fazie realizacji swojego projektu skupił się głównie na stworzeniu wirtualnego bohatera, który poruszałby się w sposób płynny i realistyczny. W osiągnięciu tego celu bardzo pomógł mu jego brat David. Nastolatek biegał po parku zgodnie ze wskazówkami starszego z Mechnerów, a Jordan filmował jego ruchy za pomocą kamery. Uzyskany tą metodą materiał pozwolił mu później wykreować na ekranie monitora złożoną z kilkudziesięciu pikseli postać, która poruszała się w niezwykle realistyczny sposób. Był to poziom nieosiągalny dla innych produkcji z tamtego okresu – jeszcze długo po premierze gry trudno było znaleźć na rynku inną, tak mocną pod tym względem.
![]() | Jordan Mechner nie sprzedał praw do marki Prince of Persia, choć chętnych było sporo. Amerykanin kontroluje swoją własność i udziela licencji wybranym przez siebie partnerom. W przypadku gier sytuacja jest jasna – od wielu lat tworzeniem kolejnych tytułów z serii Prince of Persia zajmuje się Ubisoft. Dużą ostrożność Mechner wykazał przy wyrażaniu zgody na film. Po długich negocjacjach licencję zgarnął Jerry Bruckheimer i wszystko wskazuje na to, że było to dobre posunięcie. Optymiści liczą, że Prince of Persia odniesie tak duży sukces jak poprzedni obraz tego producenta – Piraci z Karaibów. |
Technologia, choć niewątpliwie bardzo istotna, była tylko jednym z elementów składowych powstającej gry. Mechner miał realistycznie poruszającego się bohatera, ale musiał jeszcze umieścić go w odpowiednim świecie. Tutaj z pomocą przyszły mu Baśnie tysiące i jednej nocy oraz Poszukiwacze zaginionej arki. Na bazie tych pierwszych autor stworzył główne postacie oraz napisał niezbyt oryginalną, ale za to utrzymaną w orientalnych klimatachhistoryjkę. Film Stevena Spielberga, a zwłaszcza jego początkowe sceny, podsunął mu pomysł na uwięzienie bohatera w podziemiach, skąd ten musi wydostać się na wolność, unikając kontaktu ze śmiercionośnymi pułapkami. Obie te cechy stały się fundamentami serii i występują w kolejnych odsłonach tego cyklu po dziś dzień.


Wersja na konsolę SEGA Genesis kontra pierwowzór.
Jak już wspomniałem, fabuła programu nie należała do najoryginalniejszych, ale trzeba też pamiętać, że w tamtych czasach historyjki klecone do szeroko rozumianych gier akcji miały drugorzędne znaczenie. Gracz wcielał się w bezimiennego młodzieńca, który zadurzył się (z wzajemnością) w pięknej Księżniczce. Niestety, zakochanym nie dane było żyć szczęśliwie i cieszyć się miłością. Zły Wezyr Jaffar, który pod nieobecność rządzącego Persją Sułtana sprawował faktyczną władzę w kraju, dostrzegł rodzące się uczucie i postanowił zdusić je w zarodku. Księżniczka została porwana i umieszczona na szczycie niedostępnej wieży, natomiast jej luby wylądował dokładnie po drugiej stronie, na dnie ogromnego lochu. Wezyr zażądał ręki kobiety i dał jej godzinę do namysłu. Księżniczka znalazła się w kropce, bo choć nie zamierzała zgodzić się na ową „propozycję”, wiedziała, że grozi jej rychła śmierć. Los dziewczyny spoczął zatem w rękach młodzieńca, który w przeciwieństwie do swojej ukochanej nie miał najmniejszego zamiaru czekać z założonymi rękami na dalszy rozwój wypadków. Zamiast gnić w lochu, przystąpił do działania.