Gry strategiczne z 1C (Men of War: Wietnam oraz Wyklęci Bohaterowie, Real Warfare 2: Northern Crusades)
Na zorganizowanej przez 1C imprezie sprawdziliśmy, jak prezentują się grywalne wersje dwóch nowych odsłon cyklu Men of War oraz gry Real Warfare 2.
Rosyjskie zespoły specjalizują się w grach strategicznych, dlatego na zorganizowanej przez 1C pod koniec czerwca imprezie Prague-n-Play nie mogło zabraknąć produkcji tego typu. Miałem okazję spędzić trochę czasu przy grywalnych wersjach Men of War: Wietnam, Men of War: Condemned Heroes oraz Real Warfare 2: Northern Crusade i tym samym ocenić, czy wydawca ma szansę podbić tymi tytułami serca fanów gatunku.
Men of War: Wietnam
Zacząłem od Men of War: Wietnam. Gra gościła już na zeszłorocznej imprezie, ale wtedy prace nad tym tytułem były jeszcze w powijakach. Dopiero teraz mogłem więc pobawić się czymś, co dawało pojęcie, jak będzie wyglądać skończona wersja. Najnowsza odsłona serii zaoferuje dwie kampanie osadzone w roku 1968. Pierwsza z nich opowie o losach elitarnego amerykańskiego oddziału specjalnego. W jego skład wchodzą sierżant John Merrill, korzystający z ciężkiego karabinu maszynowego Jim Walsh, snajper Sonny Armstrong, inżynier Bill Kirby i wyposażony w granatnik specjalista od demolki Carl Dillian. Nie bez powodu wymieniłem ich imiona, ponieważ nie są oni tylko bezosobowym mięsem armatnim. Każdy z nich posiada własną osobowość i odgrywa istotną rolę w fabule. Oczywiście, w sporej części misji wspierać mają ich również regularne oddziały amerykańskie oraz siły Południowego Wietnamu.
Druga kampania skoncentruje się na dwóch sowieckich doradcach wojskowych pomagających armiom Północnego Wietnamu, które po ujściu z życiem z amerykańskiej zasadzki wezmą udział w wielu krwawych starciach i znajdą się w samym środku Ofensywy Tet. Autorzy obiecują duże zróżnicowanie misji. Dostaniemy zatem zarówno małe potyczki, jak i wielkie bitwy. Przeżyjemy starcia na szlaku Ho Chi Minha, wykażemy się talentem taktycznym podczas ataków ma tereny Kambodży i Laosu oraz pobawimy w kotka i myszkę w delcie Mekongu.
Na Prague-n-Play udostępniono cztery misje, po dwie na każdą ze stron konfliktu. Pierwszy z poziomów amerykańskich miał miejsce nieopodal dwóch wiosek, które podejrzewane były o wspieranie partyzantów. Moim zadaniem było zbadanie, czy doniesienia te mają pokrycie w rzeczywistości. Po drodze natknąłem się na dwie zasadzki, ale nie było to nic, z czym moi doświadczeni jankesi nie mogliby sobie poradzić. Po dotarciu na miejsce musiałem zniszczyć rebelianckie zasoby broni i wyeliminować każdego, kto się temu sprzeciwiał. Druga misja była już znacznie bardziej rozbudowana. Wojska amerykańskie szykowały się do ofensywy na dużą bazę wroga. Problem tkwił w jej lokalizacji, otaczały ją bowiem gęste lasy i góry, a jedyna prowadząca do niej, w miarę przejezdna droga była zaminowana. Nasze siły dysponowały oczywiście oddziałami saperów, ale by umożliwić im rozpoczęcie pracy, konieczne okazało się wyeliminowanie nieprzyjacielskich jednostek z ciężkimi karabinami maszynowymi, co z kolei wymagało zaatakowania ich z flanki. Po dokonaniu tego musiałem przedrzeć się do centrum dowodzenia w bazie, gromiąc po drodze siły wroga i sabotując, co tylko się dało. Sympatycznym elementem była konieczność zadbania, by podczas starć nie zostały zniszczone dokumenty zawierające cenne dane dla naszego wywiadu.
Radzieckie misje pochodziły natomiast z początku kampanii tej frakcji. Zaczęło się od zasadzki, jaką amerykański helikopter zgotował transportowi wiozącemu systemy obrony przeciwlotniczej dla wojsk Północnego Wietnamu. Moim pierwszym zadaniem było ukrycie się w dżungli, na wypadek, gdyby śmigłowiec wrócił dokończyć robotę. Potem musiałem wyeliminować wysłany z misją zwiadowczą oddział przeciwnika. Dopiero wtedy dostałem chwilę na złapanie oddechu. Z krótkiej wymiany zdań między postaciami wynikało, że niezbędne będzie zdobycie jakiegoś środka transportu, co oznaczało konieczność zinfiltrowania bazy wroga i podwędzenia helikoptera Huey. Oczywiście po drodze musiałem się dozbroić i dokonać sabotażu wszystkich pozostałych znajdujących się na prowizorycznym lotnisku śmigłowców, tak aby Amerykanie nie mogli mnie dogonić.