autor: Marek Czajor
Gry pirackie, cz. 1
Dzieci uwielbiają zabawę w piratów. Niewiele trzeba do szczęścia: opaska na oko, chustka na głowę, zakrzywiony patyk (znaczy się: szabla) w dłoń i dalej łupić wrogie statki, porywać nadobne arystokratki i odkrywać schowane skarby!
Dzieci uwielbiają zabawę w piratów. Niewiele trzeba do szczęścia: opaska na oko, chustka na głowę, zakrzywiony patyk (znaczy się: szabla) w dłoń i dalej łupić wrogie statki, porywać nadobne arystokratki i odkrywać schowane skarby! Albo na odwrót: założyć mundur kapitana, uczesać w przedziałek włosy i hajda na pirackich łobuzów. Nie będą nam tu topić, palić i rabować! Ech, dzieciństwo jest piękne.
Niestety, życie jest o tyle okrutne, że po dzieciństwie następuje ohydna dorosłość. Trzeba zapomnieć o beztroskich igraszkach, schować zabawki do szafy i porzucić marzenia o bezkresnych morzach, odległych lądach i awanturniczych przygodach. Porzucić marzenia? Tfu! W żadnym przypadku – gry komputerowe na to nie pozwolą.
W dalszej części artykułu przedstawiam gry stare i młode, prymitywne i rozbudowane, łatwe do zdefiniowania lub będące mieszanką wielu gatunków. Łączy je jeden mianownik: albo bezpośrednio przed twymi oczami, albo gdzieś w tle powiewa czarna piracka bandera z trupią czachą.
Pirackie początki
Złowrogi Jolly Roger pirackiej braci powiewa nad naszymi głowami w zasadzie od początku istnienia gier komputerowych. Jeszcze pod koniec lat 70-tych XX wieku na maszynach Tandy TRS-80 pojawiła się przygodówka Pirate Adventure , stworzona przez niewielką firmę Adventure International. Wcielasz się w niej w poszukiwacza skarbów, penetrującego opanowaną przez piratów wyspę. Do zabawy wymagana jest spora dawka wyobraźni, bowiem gra jest czystej wody tekstówką, a poczynaniami bohatera sterujesz przy pomocy zaledwie kilku poleceń. Mimo braku oprawy audiowizualnej Pirate Adventure zdobyła sporą popularność i w następnych latach, w lekko podrasowanej formie (dodano szczątkową grafikę) pojawiła się na popularnych komputerach 8-bitowych pod nazwą Pirate Cove .
Lata 80 w pirackim temacie to przede wszystkim różnej maści zręcznościówki. W 1982 roku posiadacze Apple II (nawiasem mówiąc komputera prawie u nas nieznanego) otrzymali do zabawy prostą, dynamiczną siekaninę Swashbuckler . Zasady gry są banalne: tytułowy rozbójnik stoi z szablą na środku ekranu, a z lewej i prawej strony atakują go hordy nieprzyjaciół (łotrzykowie uzbrojeni w noże, toporki i maczugi, węże, szczury itd.). Przy pomocy nieskomplikowanego systemu zadawania ciosów (cięcia na głowę, w korpus oraz na nogi) dzielny pirat kroi tałałajstwo aż miło, nabijając graczowi licznik punktowy.
Z systemów rozrywkowych bliższych naszym sercom, w pionierskich latach szczególną przychylnością pirackich tytułów cieszył się ZX Spectrum. Ciekawą pozycją na maszynkę sir Clive’a Sinclaira jest Booty (1984), dwuwymiarowa platformówka traktująca o losach pewnego chłopca okrętowego. Odważny młodzik krąży między pokładami okrętu, omija zabójczych piratów, łazi po drabinach, zbiera klucze do kolejnych drzwi i wykrada zbójeckie skarby. W trochę innym klimacie utrzymany jest Devil’s Crown (1985). Akcja tej zręcznościówki rozgrywa się współcześnie, a gracz wciela się w skórę (i kombinezon) nurka penetrującego wrak pirackiego statku. Cel jest jeden: odnaleźć siedem cennych klejnotów, ukrytych gdzieś w ciasnych zakamarkach okrętu. Ale jak to zrobić, kiedy pomieszczeń jest aż 40, nie posiada się rybich skrzeli, a zapas tlenu wyczerpuje się błyskawicznie?