Kingdom Come: Deliverance. Gry lutego – najciekawsze premiery i konkurs
Spis treści
Kingdom Come: Deliverance
Data premiery: 13 lutego
- Gatunek: RPG
- Platforma: PC, PS4, XOne
- Przybliżona cena: ok. 175 zł (PC), ok. 230 zł (PS4, XOne)
Twórca Mafii Daniel Vávra i jego studio Warhorse długo kazali czekać na Kingdom Come: Deliverance. Ten ambitny projekt zapowiedziany został jeszcze w 2012 roku, a i wtedy miał już za sobą trzy lata wczesnych prac. Po licznych opóźnieniach i wielu latach spędzonych w usłudze wczesnego dostępu produkcja w końcu doczeka się finalnej edycji.
Tytuł zabierze nas do średniowiecznej Europy Środkowej, gdzie jako syn kowala poszukamy zemsty na najeźdźcach naszej rodzimej wioski. Tym samym wplączemy się w sieć politycznych intryg i nie minie dużo czasu, a od naszych działań zacznie zależeć los prawowitego władcy i przyszłość zamieszkiwanego państwa.
Na tle wielu innych przedstawicieli gier fabularnych Deliverance wyróżnia się przede wszystkim realizmem – cały przedstawiony w grze świat stworzony został z dbałością o wiarygodność historyczną i nie znajdziemy w nim ani grama typowej dla tego gatunku magii czy potworów. Również walkę cechuje wierne odwzorowanie średniowiecznych reguł szermierki, w efekcie czego ślepe naciskanie losowych przycisków szybko okaże się dla bohatera zgubne.
NASZE PRZEWIDYWANIA:
Bardzo dużo wysiłku kosztuje mnie to czeskie RPG. Mówię o wysiłku powstrzymywania się od złożenia pre-orderu do czasu, aż będę mieć szansę wypróbowania finalnej wersji gry. Bo z jednej strony wizja tego tytułu jest dla mnie absolutnie porywająca – pierwszoosobowe RPG o skali AAA w klimatach rodem z Narrenturmu to coś, na co czekałem chyba całe życie... albo przynajmniej od momentu przeczytania Narrenturmu – ale z drugiej nie do końca wierzę, by projekt o tak wielkich ambicjach mógł idealnie wyjść studiu o tak niewielkich, bądź co bądź, możliwościach. Nie oszukujmy się, Warhorse to nie kolos na miarę Bethesdy... a przecież Bethesdzie też rzadko udaje się dopiąć wszystko na ostatni guzik w swoich sandboksach, prawda? Niemniej czekam i trzymam kciuki. Bardzo, bardzo mocno.
Krzysztof „Draug” Mysiak
To „dungeons and no dragons” wyrosło na najciekawszą dużą premierę początku roku. Co prawda trochę za bardzo przypomina mi Obliviona, który zmęczył mnie już po kilku godzinach, ale odejście od klimatów fantasy, swojsko wyglądający świat i bardzo przyzwoity ostatni gameplay sprawiły, że na KCD zacząłem trochę czekać. Nie jakoś bardzo, ale na tyle, by rozważyć zakup po uprzednim przeczytaniu kilku recenzji. Bracia Czesi, liczę na Was!
Filip „fsm” Grabski