Bohaterowie mocy i magii, cz. 2
Kontynuujemy naszą opowieść o grach z serii Heroes of Might and Magic, a także innych produktach z nią związanych. Oto druga i ostatnia część artykułu.
Drugą część naszej opowieści rozpoczynamy w 2002 roku, który początkowo zapowiadał się na złoty okres dla New World Computing. Na te dwanaście miesięcy zapowiedziano bowiem kontynuacje zarówno Heroes of Might and Magic, jak i Might and Magic. Jak już dzisiaj wiemy, losy tej marki oraz całego studia potoczyły się, niestety, inaczej. Pierwszym sygnałem, że coś może pójść nie tak, była dziwaczna decyzja, by obie te gry wydać dzień po dniu. Co prawda, tytuły te reprezentowały inne gatunki, ale jednocześnie nie da się ukryć, że sporo osób było fanami obydwu serii i tym samym obie gry zmuszone były w pewnym stopniu do konkurowania ze sobą.
Z tego duetu gorzej poradziło sobie Might and Magic IX. Ósma odsłona cyklu nie zebrała zbyt pozytywnych opinii. Krytykowano przestarzały silnik i brak większych zmian w strukturze rozgrywki. Seria zaczęła po prostu zjadać własny ogon i oczywiste stało się, że potrzebne są dramatyczne zmiany. Tych miała dostarczyć część dziewiąta o podtytule Writ of Fate. Zbudowano ją na bazie silnika LithTech, tego samego, który święcił wówczas triumfy w grach akcji, takich jak No One Lives Forever czy Aliens vs Predator 2. Miał on zapewnić piękną grafikę i przyśpieszyć cykl produkcyjny. Jak się jednak okazało technologia ta niezbyt nadawała się do tworzenia gier roleplaying. Boleśnie przekonali się o tym nie tylko pracownicy New World Computing, ale również ich koledzy po fachu z Black Isle, w przypadku których problemy związane z LithTech były jednym z powodów zaprzestania prac nad ciekawie zapowiadającym się Tornem. W przeciwieństwie do tej gry Might and Magic IX zostało jednak ukończone, choć rezultaty nie były zachwycające. Gra okazała się po prostu brzydka. Świat gry straszył pustkami i teksturami w niskiej rozdzielczości, a widok rozpikselowanego nieba i poruszających się niczym kukły postaci mógł budzić jedynie politowanie. Twórcy po prostu mocno się spóźnili. Jeszcze dwa lata wcześniej ich produkcja uniknęłaby tak ostrej krytyki, ale w starciu z pierwszą odsłoną cyklu Gothic czy The Elder Scrolls III: Morrowind nie miała po prostu żadnych szans. Oczywiście w erpegach grafika zawsze odgrywała drugorzędną rolę. Problem w tym, że reszta Writ of Fate też pozostawiała sporo do życzenia. Każdy element był w jakiś sposób zepsuty. Poczynając od słabego interfejsu (zwłaszcza ekranu ekwipunku), przez okrojony system magii, na fatalnej mapie kończąc. Najgorszy był jednak poziom techniczny. Grę wypuszczono zdecydowanie za wcześnie i choć zarówno twórcy, jak i później fani robili, co mogli, by naprawić wszystkie problemy, to koniec końców Might and Magic IX okazało się wielką klapą i do dzisiaj pozostaje ostatnią odsłoną cyklu.