Smok. 10 rzeczy, które w polskim Wiedźminie są lepsze
Spis treści
Smok
Tak, tak, śmiejcie się. Oczywiście, że smok Netflixa wyglądał lepiej niż ten opracowany przez „speców” od komputerowej animacji z Gdańska. Tylko że nasz gad przynajmniej wykonywał jakieś ruchy i nawet potykał się „konfesjonalnie” ze wspomnianym już obłędnym rycerzem Eyckiem z Denesle. A Amerykanie, jako się rzekło, bezmyślnie ukatrupili Eycka w połowie odcinka i Villentretenmerthowi pozostało – jak to rzekł Zdzieblarz – „siedzieć na rzyci jedynie”. No dobra, raz zionął ogniem. Ale co z tego?
I to wszystko?

Gdzieżby. Mógłbym jeszcze godzinami rozprawiać o tym, co polski Wiedźmin zrobił lepiej niż nowy serial. Na przykład o królowej Calanthe, z której Netflix zrobił wojowniczą herod-babę, niefrasobliwie wtaczającą się w zakrwawionej zbroi w sam środek zaręczynowej uczty własnej córki, ponoć bardzo istotnej dla przyszłości państwa – podczas gdy najgorszym, do czego dało się przyczepić w kreacji Ewy Wiśniewskiej, był chyba niedostatecznie szeroki wachlarz wieloznacznych uśmiechów aktorki.
Zostało jeszcze 53% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie