autor: Gabriela Kobos
Temu systemowi walki warto dać szansę - Wuthering Waves to dla mnie coś więcej niż alternatywa dla Genshin Impact
Klon Genshin Impact czy zupełnie oryginalny tytuł? Nastroje przed premierą Wuthering Waves były różne, ale teraz możemy to już ocenić sami.
Wuthering Waves to kolejna produkcja, którą przy zapowiedzi ochrzczono mianem „Genshin killera”, zaś samo podobieństwo do Genshin Impact spowodowało, że oczekiwania graczy poszybowały w górę. Na kilka tygodni przed premierą na oficjalnej stronie aż 30 milionów użytkowników skorzystało z opcji prerejestracji, a rzesze ludzi doszukiwały się zbieżności z istniejącą już grą Genshin Impact. Czy nowa pozycja będzie odskocznią dla graczy, którzy są już znużeni Genshinem, czy przyciągnie całkowicie nowych, własnych fanów?
Już od pierwszych trailerów można było zauważyć podobieństwa wizualne między tymi tytułami. Podobne UI, system gacha, pokazany wtedy szczątkowo gameplay – to najczęstsze opinie, jakie dało się słyszeć wśród graczy, którzy nie siląc się na delikatność, złośliwie określali Wuthering Waves klonem Genshina. Istnieje też jednak drugi obóz, który podchodzi do tego zdecydowanie łagodniej, a wszelkie powinowactwa przypisuje głównie gatunkowi, do jakiego zaliczyć można obie te gry, czyli action RPG. Sami twórcy oświadczyli, że w obrębie gatunku chcą skupić się przede wszystkim na rozwoju systemu walki, będącego akurat aspektem, w przypadku którego wspólnych cech z Genshin Impact nie ma zbyt wiele.
Od razu wyznam, że jestem wiernym graczem w Genshina już od ponad dwóch lat, większość zawartości mam ukończoną i teraz trwam w oczekiwaniu na kolejną aktualizację, a te czasem przypadają mi do gustu, a czasem nie. Raz spędzam pierwsze dni po aktualizacji, biegając wesoło po mapie, odkrywając nowe tereny, a innym razem skupiam się jedynie na ograniczonych czasowo eventach. Stąd też premiery Wuthering Waves wyczekiwałam niemal z zapartym tchem.
Jeśli ktoś grał bądź nadal gra w Genshin Impact, Honkai Star Rail czy Tower of Fantasy, start zabawy nie będzie dla niego niczym nowym. Wybieramy płeć głównego bohatera, która zostaje na stałe przypisana do naszego konta, a tajemnicza osoba w jakiś sposób sprawia, że budzimy się w zupełnie obcym miejscu, w dodatku z amnezją. No cóż, trzeba sobie radzić, a my mamy ogromne szczęście, że zaczynamy w towarzystwie dwóch dziewczyn, które nie wydają się szczególnie zdziwione tym, iż znajdują nieprzytomną osobę w kompletnej głuszy – jak można się domyślić, są to dwie z kilku początkowych postaci, które otrzymujemy za darmo.
Pierwsze wrażenia z fabuły okazują się raczej średnie – kwestie postaci nie do końca się kleją, a sporo początkowych informacji, które mogą się przydać przy poznawaniu zupełnie nowego świata, jest opcjonalnych i łatwych do ominięcia. Sam opis gry też niewiele zdradza w odniesieniu do pierwszej godziny rozgrywki, ale być może z czasem będzie lepiej? Dwa pierwsze akty skupiają się na poszukiwaniu sensu w istnieniu głównego bohatera (czyli nas), naszych wspomnień i poznawaniu otaczającej nas rzeczywistości. Jakkolwiek zrozumiałe jest wprowadzenie gracza w tak rozległy świat, sam początek wydaje się… nudny. Dopiero kolejne części, które zaczynają powoli ujawniać zawiłości fabuły i możliwą rolę, jaką odegramy w tej historii, stają się momentem, który tak naprawdę pokazuje, jak bardzo „WuWa” może różnić się od GI.
Postapokaliptyczny klimat jest zupełnie odmienny od dość baśniowej otoczki Genshina. Tam co prawda, im dalej w las, tym więcej drzew (niepozorność tej oprawy graficznej zmyliła już niejednego), niemniej w Wuthering Waves od samego początku oglądamy ponury obraz otaczającej nas rzeczywistości. Odzwierciedlenie tego znajdziemy też w otwartym świecie – podróżując po mapie, widzimy różne oblicza wojny, która wciąż się toczy, czy historie ruin cywilizacji. Dowiadujemy się, że wrogowie, z którymi walczymy, to tzw. Tacet Discords – stworzenia powstające z zakłóceń częstotliwości fal, będących podwalinami nauki w Wuthering Waves. Mamy tutaj bowiem do czynienia z o wiele bardziej zaawansowaną technologią niż w Genshinie, do którego gra jest porównywana. Część postaci, którymi dysponujemy lub które możemy zdobyć, powiązana jest właśnie z tym technologicznym wątkiem, przedstawionym w tak klarowny sposób, że nawet dla laika zrozumienie fabuły nie stanowi żadnego problemu.
To w końcu kopia czy nie?
Największą różnicą i najbardziej unikatową rzeczą w przypadku Wuthering Waves okazuje się system walki. W action RPG spodziewać możemy się dynamicznych starć, co oferują na przykład Genshin czy Tower of Fantasy. WW wkracza jednak na zupełnie nowy poziom, jeśli chodzi o manewrowanie różnymi stylami, wykorzystanie postaci czy komponowanie drużyn. Przede wszystkim dodatkiem do samego systemu walki są intro i outro skills, czyli przypisane do każdej postaci umiejętności, które wraz z naładowaniem energii, tzw. Concerto, działają samoistnie przy zmianie bohatera na polu gry. W przypadku każdego z nich umiejętności te funkcjonują zupełnie inaczej, zależnie od ich przeznaczenia – mogą zadawać obrażenia AoE bądź leczyć kolejną postać, która pojawi się na polu. Inną mechanikę, która jest unikatowa dla Wuthering Waves, stanowi system Echo, pozwalający na transformację bohatera w jednego z przeciwników czy przyzwanie worga na pole walki, by wsparł nas w boju. Echo zdobywa się, pokonując wrogów w otwartym świecie, a kombinacji i ich dopasowania do konkretnej postaci czy drużyny może być cała masa.
Tutaj przyznam się, że mimo spędzenia już dobrych kilkudziesięciu godzin z grą, nadal nie jestem pewna, czy udało mi się wypróbować choćby 10% możliwości, jakie oferuje ten system. Wuthering Waves zdecydowanie pozwala na odskocznię od Genshina, który od dłuższego czasu zajmuje jakąś tam część mojego dnia. Powiew świeżości i obietnica faktycznego skupienia się na walce oraz całym jej systemie zapowiadają się obiecująco. Czy faktycznie będzie to główną zaletą tej produkcji? Premiera minęła niedawno, a aktualizacje zaplanowane zostały na długi czas, trudno więc ocenić ten tytuł jako kompletny produkt. Ten fragment jednak, który Kuro Games pokazało na samym początku, wygląda obiecująco, a nowe postacie i możliwości zachęcają do regularnego wracania do zabawy.
Czy porównywanie Wuthering Waves do Genshin Impacta ma jakikolwiek sens? Cóż, faktycznie, gdy przyjrzeć się wspomnianemu wcześniej UI, podobieństwa między tymi tytułami występują, ale już gameplay pokazany w dniu premiery wygląda zdecydowanie inaczej. Prędzej można by się skłonić ku stwierdzeniu, że rzeczone zbieżności są typowo gatunkowe, a Wuthering Waves to po prostu kolejna, dobrze jak na razie zapowiadająca się pozycja, której warto dać szansę. Przed graczami w Genshina, którzy przeszli już całą fabułę, są na bieżąco z questami i przy tej produkcji trzymają ich głównie codziennie zadania oraz chęć zebrania waluty na wymarzoną postać, „WuWa” otwiera nowe możliwości. Zarówno fabuła, jak i system walki, którym ma stać ta gra, są w stanie zapewnić godziny rozrywki i główkowania, szczególnie weteranom gatunku.