Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 29 października 2009, 08:35

autor: Piotr Doroń

"World of Goo za tyle, ile chcesz" - kto nie grzeszył hojnością?

Ekipa 2D Boy przedstawiła kolejne dane z urodzinowej akcji „Word of Goo za tyle, ile chcesz”, zakończonej 25 października. Potwierdzają one jedynie, że inicjatywa okazała się sukcesem. Nie przeszkodził w tym nawet fakt, że spora część graczy zapłaciła za jedną z najlepszych produkcji ubiegłego roku zaledwie jednego centa. Poznaliśmy również listę najbardziej szczodrych i skąpych narodów.

Ekipa 2D Boy przedstawiła kolejne dane z urodzinowej akcji „Word of Goo za tyle, ile chcesz”, zakończonej 25 października. Potwierdzają one jedynie, że inicjatywa okazała się sukcesem. Nie przeszkodził w tym nawet fakt, że spora część graczy zapłaciła za jedną z najlepszych produkcji ubiegłego roku zaledwie jednego centa. Poznaliśmy również listę najbardziej szczodrych i skąpych narodów.

Po trzynastu dniach trwania eksperymentu ludzie z 2D Boy doliczyli się już 83.250 sprzedanych egzemplarzy World of Goo. Najciekawszą, a zarazem całkiem zaskakującą informacją jest to, że od chwili publikacji pierwszych informacji na temat akcji liczba osób, która zdecydowała się nabyć produkcję po cenie wyższej niż jeden cent, wzrosła zauważalnie. Wpłynęło to istotnie na średni koszt nabycia World of Goo – o ile wcześniej utrzymywał się on na poziomie 2.50 dolara i niższym, o tyle w ostatnich czterech dniach trzykrotnie zbliżył się do kwoty 3.50 dolara.

'World of Goo za tyle, ile chcesz' - kto nie grzeszył hojnością? - ilustracja #1

Najszczodrejszymi nabywcami World of Goo ze względu na system operacyjny okazali się użytkownicy Linuksa. Kupowali oni grę za średnią kwotę ponad 3 dolarów (stanowiąc przy tym 17% ogółu uczestników akcji). Na kolejnym miejscu uplasowali się miłośnicy Mac OS (średnio 2.50 dolara, 18%). Na szarym końcu znaleźli się z kolei właściciele najpopularniejszego systemu, czyli Windowsa (niecałe 2 dolary, 65%). Co ciekawe, różnica pomiędzy Linuksem a Windowsem w kontekście ceny zaskoczyła 2D Boy – członkowie ekipy sądzili, że nie będzie aż tak znaczna.

Ostatnim, lecz zdecydowanie najciekawszym wskaźnikiem ujętym w tym swoistym badaniu, był podział ze względu na kraje, z których pochodziły osoby biorące udział w akcji. Okazuje się zatem, że najhojniej wsparli studio 2D Boy Szwajcarzy, którzy kupowali grę za średnio 5.37 dolara. Na kolejnych pozycjach uplasowali się Francuzi (4.21 dolara), Norwedzy (3.44 dolara), Czesi (3.42 dolara), Węgrzy (3.41 dolara) oraz Belgowie (3.41 dolara). Na dnie zestawienia znaleźli się Turcy. Wydawali oni średnio na World of Goo zaledwie 0.19 dolara. Kolejnymi krajami, licząc od końca, są Korea Południowa (0.38 dolara), Litwa (0.87 dolara), Ukraina (1.09 dolara), Rosja (1.35 dolara) oraz Wielka Brytania (1.38 dolara). Ciekawi Was, jak wypadli Polacy? Otóż nie najgorzej. Uplasowaliśmy się niemal dokładnie w środku stawki, z wynikiem 2.22 dolara na osobę.

Jeszcze lepiej wypadamy przy wzięciu pod uwagę PKB na osobę – zajmujemy wówczas 7 miejsce w stawce (wskaźnik na poziomie 3.30). Najlepszym rezultatem może się pochwalić Brazylia (5.62), wyprzedzająca Węgry (4.54), Republikę Południowej Afryki (4.26), Ukrainę (3.87), Czechy (3.54) oraz Portugalię (3.43).

Graczem, który wsparł 2D Boy najwyższą kwotą okazał się niejaki Stuart (A.K.A. Sticky). Zapłacił on za swój egzemplarz World of Goo aż 150 dolarów.

Ile na akcji udało się zarobić producentom gry? Mając na uwadze fakt, że przy sprzedaży na poziomie 57 tysięcy egzemplarzy przychód wyniósł 100 tysięcy dolarów, a w ostatnich dniach gracze byli szczodrzejszy, możemy bezpiecznie założyć, że całość zamknęła się w kwocie około 150 tysięcy dolarów.

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej