Wiedźmin oczami grających go aktorów. Analizujemy Geraltów Jacka Rozenka i Douga Cockle'a
Dla Polaka nie ma lepszego głosu wiedźmina niż ten Jacka Rozenka. Amerykanin czy Brytyjczyk to samo powie o Dougu Cockle’u. Bazując na wywiadach z obydwoma aktorami, próbujemy wychwycić różnice w ich warsztacie i podejściu do roli Geralta z Rivii.
Napisałem swego czasu, że uważam, iż Wiedźmin 4 bez Geralta to przepis na rozczarowanie. Podobnie mam z głosem Białego Wilka – jeśli jakiś polski aktor miałby zagrać tę postać w przyszłych produkcjach studia CD Projekt RED, to tylko Jacek Rozenek. Na szczęście jest on jak najbardziej chętny, a zdrowie nie powinno mu już stanąć na przeszkodzie.
Dlaczego jednak głos Jacka Rozenka tak bardzo pasuje do Geralta z Rivii? Czemu słucha się go tak dobrze? Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania, bazując na wypowiedziach samego aktora, z którym wywiad przeprowadził Michał Mańka. Rozmawiał on także z Dougiem Cockle’em – podobnie ikonicznym głosem Geralta, tyle że dla anglojęzycznej widowni. Ten również znakomicie pasuje do tej roli, choć jego podejście do wiedźmina znacznie różni się od tego, które charakteryzuje Jacka Rozenka.
PEŁNE WERSJE WYWIADÓW
Tekst ten powstał na bazie dwóch wywiadów (z Jackiem Rozenkiem i Dougiem Cockle’em) przeprowadzonych przez Michała Mańkę reprezentującego redakcję GRYOnline.pl. Pełne wersje tychże rozmów możecie już przeczytać na naszej stronie. Wystarczy kliknąć poniższe linki.
- Wywiad z Jackiem Rozenkiem – polskim głosem Geralta
- Wywiad z Dougiem Cockle’em – angielskim głosem Geralta
Opis postaci Wiedźmina
Obaj panowie użyczają Geraltowi głosu, począwszy od pierwszej gry „Redów”. Geneza ich dubbingowej przygody z tą postacią jest jednak zupełnie inna. Polski aktor został poproszony o wzięcie udziału w castingu niejako przypadkiem, nagrywając kwestie do jakiejś innej gry. Amerykanin ubiegał się o rolę Geralta jak o każdą inną, nie znając wtedy materiału źródłowego.
Nie zaskoczę Was pewnie tym, że Rozenek od początku znał i lubił twórczość Andrzeja Sapkowskiego. Jak twierdzi, pomogło mu to „wejść” w tę postać.
Ponieważ znałem prozę Sapkowskiego, było mi relatywnie łatwo w to wejść. Miałem zawsze niski głos, tzn. od 21 roku życia. Tak że za specjalnie nie kombinowałem – takie kombinowanie polegało co najwyżej na wyobrażeniu sobie postaci, ale ja wyobraźnię mam i znałem materiał źródłowy, więc wiedziałem, o co chodzi. Zatem pod tym względem było to dla mnie łatwe.
Doug Cockle miał znacznie trudniej – przynajmniej na początku, gdyż dopiero mniej więcej w połowie pracy przy Zabójcach królów „dorwał pierwszą książkę”, wreszcie przetłumaczoną na język angielski. Choć więc był fanem fantasy, gdy dubbingował Geralta w pierwszym Wiedźminie, nie znał uniwersum Sapkowskiego. Postrzegał tę rolę jako „kolejną robotę”, a natura postaci była mu tłumaczona przez deweloperów ze studia CD Projekt RED.
Wiesz, to była jedna, fajna, mała gra, w tworzeniu której wziąłem udział dawno temu. I stopniowo, przez następne lata, stawała się czymś większym. Bycie częścią Wiedźmina jest niesamowite. […] Kocham pracować przy Wiedźminie – teraz jest on częścią mojej duszy, częścią mnie.
Dodatkową różnicę w sposobie, w jaki obaj aktorzy podchodzili do swoich ról, mogło spowodować wyobrażenie potencjalnej widowni. Doug Cockle z pewnością nagrywał kolejne kwestie, myśląc o ogóle graczy. Natomiast Jacek Rozenek grał w pierwszym Wiedźminie dla swojego najstarszego syna, gdyż wiedział, że ten sięgnie po tę produkcję. Podobnie było z kolejnymi odsłonami serii – przy „trójce” miał przed oczami średniego i najmłodszego potomka.
Dokładałem zatem jeszcze dodatkowych starań, bo ja już wiedziałem, że oni mnie usłyszą, więc chciałem, żeby mieli przyjemność.
Emocje w głosie
Kiedy jednak przyszło do gry głosem jako takiej, podejście Rozenka i Cockle’a okazało się zaskakująco podobne. Dobrze to widać, jeśli chodzi o wyrażane przez wiedźmina emocje. Jak opowiadał Amerykanin, „Redzi” przyjęli zasadę „żadnych emocji u Geralta”. Aby pomóc aktorowi zrozumieć swoje oczekiwania, zasugerowalano mu, by inspirował się Clintem Eastwoodem z Brudnego Harry’ego. To bardzo Cockle’owi pomogło, jednak nie wyzbył się do końca emocji.
[…] trochę świadomie i podświadomie to odrzucałem. Skoro nie ma żadnych emocji, to na co ja jestem potrzebny? Jestem aktorem, zajmuję się ludzkimi emocjami. Rozumiałem jednak, na czym im zależy. Była to postać, która przez próby traw tak się zmieniła, że pozbawiona została podstawowych emocji. Trochę inaczej o tym myślałem. Wyobrażałem sobie, że Geralt ma dużo głębokich uczuć, ale nie może sobie na nie pozwolić.
[…] Nigdy więc nie myślałem, że Geralt jest pozbawiony uczuć. Ale nie dyskutowałem z CD Projektem. Był to mój własny sposób na poradzenie sobie z tą rolą. […] ciągle lekko kruszyłem emocjonalną barierę Geralta. Częściowo świadomie, czasami nieświadomie. Nie chciałem zmieniać tego, w jaki sposób została napisana ta postać. Chciałem tylko uczynić Geralta możliwie najbardziej wielowymiarowym. A to oznaczało obdarowanie go emocjami tu i ówdzie.
Jacek Rozenek przyznał swojemu koledze po fachu rację, twierdząc, że zasadą powinno być „nie za wiele emocji w głosie”, ale jakieś minimalne jednak muszą się pojawić, gdyż postaci Geralta nie da się zagrać „na biało” (tj. bez żadnych emocji).
[…] ten głos jest naładowany emocjami, ale emocjami schowanymi, po prostu. To jest zresztą bardzo takie, bym powiedział, męskie. Że facet bardzo dużo czuje i bardzo niedużo okazuje. I myślę, że kobiety nie zrozumieją tego nigdy. Mają po prostu inaczej. To w ogóle jest taka męska postać – Geralt – i mnie się to oczywiście bardzo spodobało, bo dziś zagranie takiego bohatera jest niemożliwe, ale wtedy – jak najbardziej. No i skorzystałem z okazji. Oczywiście emocje w głosie miałem, ale je chowałem, co pewnie słychać.
Od Wiedźmina do Dzikiego Gonu
Grając w poszczególne odsłony serii Wiedźmin, można wychwycić mniejsze bądź większe różnice w sposobie, w jaki obaj aktorzy wypowiadają kwestie Geralta. Jak już wiecie, w jakimś stopniu wpłynęło na to to, jak postrzegali tę rolę – zwłaszcza w przypadku Douga Cockle’a. Zaszły jednak również inne zmiany. Teksty stawały się coraz dłuższe (w naszym wywiadzie Rozenek stwierdził, że scenariusz „trójki” jest pięciokrotnie dłuższy niż „jedynki”, w innych jednak mówił, iż nawet ośmiokrotnie), stopniowo pojawiało się w nich coraz więcej niuansów, a w podejściu deweloperów – coraz więcej stresu. Chcieli bowiem, by fani byli maksymalnie zadowoleni.
Oczywiście w przypadku pierwszego „Wieśka” kwestie były drukowane na kartkach. Przy kolejnych dwóch grach wyświetlano je już na ekranie. Przede wszystkim zmieniło się jednak postrzeganie aktorów – z upływem lat sesje nagraniowe skrócono z 8 godzin do maksymalnie 4. Zmniejszyła się także ich częstotliwość – z 7–10 dni pod rząd do 2–3 dni w tygodniu.
Jacek Rozenek a Doug Cockle
Docenił to zwłaszcza Doug Cockle, który na potrzeby oczekiwanego brzmienia Geralta początkowo mocno nadwyrężał swoje struny głosowe, ich ból łagodząc później dużymi ilościami miętowej herbaty. Na szczęście teraz już go nie bolą, gdy mówi „głosem Geralta”. Aktor opisuje go jako „bardzo niski, chrapliwy, subtelny, nieco inny od jego normalnego głosu”.
Co ciekawe, Amerykanin uważa „wiedźmiński” głos Jacka Rozenka za znacznie bardziej melodyjny niż swój. Twierdzi, że może to wynikać z poetyckości języka, którego użył Andrzej Sapkowski, pisząc opowiadania i powieści o Geralcie. Obaj panowie zostali poproszeni przez Michała o wysłuchanie – po polsku i po angielsku – a następnie skomentowanie sceny z Dzikiego Gonu, w której wiedźmin rozmawia z żołdakami Krwawego Barona. Cockle powiedział, że:
[Jacek – przyp. red.] ma taki świetny głos. Jest taki wycofany, przez sposób, w jaki wypowiada kolejne kwestie, daje swojemu Geraltowi więcej… Mój jest znacznie bardziej poważny… Geralt Jacka jest… i nie wiem, czy dobrze to wyczuwam, bo nie rozumiem polskiego, ale z samego tonu mogę wnioskować, że ma ich [NPC – przyp. red.] totalnie gdzieś. Są tak bardzo pod nim. W jego głosie słychać lekceważenie.
Ponadto obaj aktorzy zwrócili uwagę na różne archetypy bohatera zakorzenione w poszczególnych kulturach, które również mogą wpływać na sposób, w jaki odbierany jest głos Geralta – zarówno przez graczy, jak i aktorów wcielających się w tę postać. Naszą perspektywę świetnie opisał Jacek Rozenek, mówiąc:
Jesteśmy, jako Polacy szczególnie, innym narodem, bo jesteśmy narodem chłopskim i – żeby to dobrze zabrzmiało – takim narodem bardzo ciężko doświadczonym przez historię, naprawdę bardzo ciężko. Ostatnie 60 lat było sposobem na uciemiężenie tego narodu. Wycięciem całej inteligencji. Więc ten naród jest bardzo szczególny, naprawdę, bardzo szczególny. I nie mówię tego w kategoriach złych, broń Boże, wręcz przeciwnie. Dobrych. I mamy też szczególne doświadczenia historyczne. Stąd też nasze… wchodzę bardzo głęboko, żeby powiedzieć, że są różnice i są one fundamentalne.
Podejrzewam, że w tym znaczeniu dla Polaków głos Polaka, czyli mój, jest bardziej spójny z ich doświadczeniami. Nawet na tym poziomie. Doświadczenia brytyjskie są zupełnie inne, a amerykańskie to już w ogóle. Co innego przychodzi na myśl, jak się tę prozę Sapkowskiego czyta. Widać to wyraźnie, że jest inspirowana przede wszystkim Sienkiewiczem. To jest nasycone Sienkiewiczem. I dlatego ta proza jest taka popularna i taka znana, i taka lubiana, bo jest inspirowana Sienkiewiczem. Takie moje wrażenie. Mało tego, część ludzi nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, ale kod kulturowy tkwi mocno w tym języku.
Ponadto Cockle poruszył kwestię tłumaczeń, zwracając uwagę, że część słów – czy też żartów bądź odniesień – z jednego języka tudzież kultury nie ma odpowiedników w innym języku, w innej kulturze. Przy czym treść gry musi być w pełni rozumiana przez ogół graczy, którzy po nią sięgną. Być może właśnie dlatego Jacek Rozenek i Doug Cockle już od pierwszego Wiedźmina nagrywali swoje kwestie osobno – nie dubbingowali Geralta, tylko go grali. Dobrze to oddaje nastawienie, z jakim studio CD Projekt RED od początku podchodziło do tworzenia gier. Warto dodać, że w Cyberpunku 2077 wszystkie wersje językowe były nagrywane właśnie w taki sposób.
Podsumowując, można stwierdzić, że w jednym Wiedźminie da się niejako uświadczyć kilku wiedźminów. Różne sposoby, na jakie Jacek Rozenek i Doug Cockle podeszli do tej samej roli, sprawiły, iż Geralt każdego z nich jest nieco inny. Nie zawsze rygorystycznie przestrzegając zaleceń deweloperów, aktorzy – poprzez swój warsztat, wiedzę i doświadczenie – sprawili, że Białego Wilka słucha się bardzo dobrze. Chwaląc ich, nie można jednak zapomnieć o tłumaczach, postawionych przed równie trudnym zadaniem. Wszyscy oni spisali się znakomicie.