autor: Michał Zieliński
Twórcy MechWarriora znów staną przed sądem?
Reaktywacja serii Mechwarrior z pewnością nie przejdzie bez echa. Cykl zaskarbił sobie uznanie rzeszy fanów, którzy po latach oczekiwania cierpią na pokaźny głód mechów. Wygląda jednak na to, że do premiery tytułu jeszcze długa, niekoniecznie usłana różami droga. Wszystko za sprawą prawników reprezentujących Harmony Gold.
Reaktywacja serii MechWarrior z pewnością nie przejdzie bez echa. Cykl zaskarbił sobie uznanie rzeszy fanów, którzy po latach oczekiwania cierpią na pokaźny głód mechów. Wygląda jednak na to, że do premiery tytułu jeszcze długa, niekoniecznie usłana różami droga. Wszystko za sprawą prawników reprezentujących Harmony Gold.
Wyżej wspomniane Harmony Gold jest wielką medialną korporacją dzierżącą prawa do uniwersum Robotech. Co prawda nabyta licencja dotyczy wyłącznie Stanów Zjednoczonych, jednak przedstawicielom firmy daje to wystarczający powód do skarg przeciwko piątej części MechWarriora. Ku ścisłości, chodzi o naruszenie praw autorskich, którego dopuścili się Panowie z Piranha Games oraz Smith & Tinker, obecnych właścicieli marki i świata BattleTech, na którym bazuje omawiana seria. Na opublikowanym niespełna 2 miesiące temu trailerze można było podziwiać parę mechów walczące o dominację w futurystycznym mieście. Po krótkiej potyczce pilot jednego z nich musiał uznać swoją klęskę i katapultować się. Problem leży w tym, że ujęcie przedstawiało czerwonego robota, który rzekomo jest kopią projektów z Robotech. Czyżby deweloperom zabrakło własnych pomysłów? Ciężko stwierdzić, jednak po głębszej analizie roszczenia faktycznie nie są bezpodstawne. Zwłaszcza, że to nie pierwszy tego typu spór w historii MechWarriora.
Pomysłodawcy MechWarriora w przeszłości również czerpali inspirację z cudzych licencji. Za wzór często służyły im konstrukcje zawarte w wspomnianym wyżej Robotechu, zachodnim odpowiedniku japońskiego Macrossa. Naruszenia były na tyle poważne, że w 1996 roku zakończyły się głośnym pozwem. Zgodnie z wyrokiem, designerzy pracujący dla FASA (ówczesny właścicielBattleTechu) musieli zaprzestać kopiowania i mogli umieszczać w grze wyłącznie stworzone przez siebie modele. Od tego czasu sprawa ucichła, jednak wygląda na to, że historia zatoczy koło. Czy i tym razem awantura skończy się na drodze prawa? Czas pokaże. Szkoda tylko zawiedzionych wielbicieli, którzy jak zwykle zamieszanie odczują na własnej skórze.