autor: Aleksander Kaczmarek
Twórcy gry Broken Sword: The Sperpent's Course postawili na niezależność
Charles Cecil, szef studia Revolution Software przyznał, że jeden z branżowych potentatów zainteresowany był wydaniem gry Broken Sword: The Sperpent's Course. Deweloperzy chcieli jednak zachować pełną kontrolę nad produkcją, dlatego zdecydowali się ubiegać o wsparcie finansowe za pośrednictwem platformy Kickstarter.
Kilka dni temu informowaliśmy o trwającej zbiórce pieniędzy potrzebnych do ukończenia prac nad nową odsłoną przygodowej serii Broken Sword. Wygląda na to, że twórcom uda się zgromadzić wymaganą kwotę 400 tys. dolarów (obecnie jest już ponad 240 tys. dolarów). Okazuje się, że wcześniej studio Revolution Software odrzuciło propozycję dużego wydawnictwa.
„Wydawca podszedł do nas i zapytał czego potrzebujemy, by wydać nowego Broken Sworda. Byłem niezmiernie zaszczycony, ale zdecydowałem, że będzie lepiej, jeśli wydany grę własnymi siłami” - stwierdził Charles Cecil, szef firmy Revolution Software w rozmowie z serwisem Edge.
Powodem takiej decyzji była niezależność. Twórcy Broken Sword: The Sperpent's Course obawiali się, że wydawca, który zdecyduje się pokryć koszty produkcji, będzie też chciał mieć wpływ na finalny kształt gry i zgarnie większość ewentualnych zysków ze sprzedaży. Wsparcie finansowe społeczności graczy skupionej wokół platformy Kickstarter daje zdecydowanie większą swobodę.
„Kiedy wydawcy finansują projekt, biorą na siebie całe ryzyko, ale wiąże się z tym także niesprawiedliwy z punktu widzenia dewelopera podział zysków. W Revoultion nie otrzymywaliśmy tantiem z gier przez ponad dekadę, aż do czasów cyfrowej dystrybucji, która nas ocaliła.”
Lee Hall z serwisu Edge zwraca uwagę, że wydawcy pokroju Electronic Arts i Activision-Blizzard z pewnością nie przeoczyli sukcesu smartfonowych wersji dwóch pierwszych części serii Broken Sword, które w ciągu ostatnich 12 miesięcy pobrane zostały przeszło 5 milionów razy. Trudno się dziwić, że branżowi giganci byli zainteresowani nową odsłoną cyklu.