Twórca serialu The Last of Us wyjaśnia, dlaczego pojawili się w nim aktorzy z gier
Mimo że aktorzy dubbingujący bohaterów w grze The Last of Us nie wcielili się w nich w serialu, to i tak znalazło się dla nich miejsce w produkcji HBO. Twórca widowiska, Craig Mazin, wyjaśnił, dlaczego umieścił ich w swoim dziele.
Na potrzeby serialu The Last of Us – podobnie zresztą jak w przypadku wielu innych ekranizacji gier – zaangażowani zostali zupełnie nowi aktorzy, którzy zastąpili swoich poprzedników z pierwowzoru. I tak z przyczyn fizycznych swoich ról na małym ekranie nie mogli odtworzyć m.in. Troy Baker i Ashley Johnson portretujący Joela i Ellie. Ich miejsce zajęli Pedro Pascal i Bella Ramsey. Co ciekawe, nie oznacza to, że w produkcji HBO zabrakło miejsca dla wspomnianych aktorów dubbingowych.
Bakerowi przypadła rola członka grupy ocalałych, których na swojej drodze spotkają główni bohaterowie. Z kolei Johnson zagrała Annę, matkę Ellie. Jako że jesteśmy dopiero po pierwszym odcinku serialu, nie wiemy, jak duża rola przypadnie owej aktorce.
W jednym z ostatnich wywiadów twórca serialu, Craig Mazin, wyjaśnił, dlaczego zdecydowano się na angaż gwiazd oryginału. Według reżysera był to nie tylko ukłon w stronę fanów serii, ale niezwykle ważne połączenie gry z serialem.
Ashley Johnson ma trzydzieści kilka lat i ewidentnie nie zagra 14-letniej dziewczyny, ale ważne było dla nas znalezienie dla nich [aktorów z gier] miejsca [w serialu], ponieważ mają znaczenie. Nie chodzi tylko o zadowolenie fanów. To jest genetyczne powiązanie między grą a serialem. Oni musieli tam być – tłumaczył Mazin w rozmowie z EW.
Warto na koniec zaznaczyć, że nie tylko powyższa dwójka pojawiła się w produkcji HBO. W pierwszym odcinku mogliśmy zobaczyć Merle Dandridge, portretującą przywódczynię Świetlików – Marlene. Co ciekawe, w grze użyczała ona głosu tej samej postaci.