Testujemy Fallout: New Vegas na ASUS G53SW
Wydany w zeszłym toku Fallout: New Vegas spełnił większość pokładanych w nim nadziei. Twórcom udało się dostarczyć tytuł, który uszczęśliwił nie tylko fanów części trzeciej, ale również weteranów serii, którzy swoje pierwsze post-apokaliptyczne kroki stawiali jeszcze pod szyldem Interplay. Najwyższy czas sprawdzić jak dziecko zespołu Obsidian Entertainment radzi sobie na mocniejszym z naszych laptopów.
Wydany w zeszłym toku Fallout: New Vegas spełnił większość pokładanych w nim nadziei. Twórcom udało się dostarczyć tytuł, który uszczęśliwił nie tylko fanów części trzeciej, ale również weteranów serii, którzy swoje pierwsze post-apokaliptyczne kroki stawiali jeszcze pod szyldem Interplay. Najwyższy czas sprawdzić jak dziecko zespołu Obsidian Entertainment radzi sobie na mocniejszym z naszych laptopów.
Fallout to dla większości miłośników gier roleplaying cykl kultowy. Pierwsze dwie części ustaliły nowe standardy jakości w tym gatunku i do dzisiaj regularnie goszczą na wielu listach najlepszych tytułów wszechczasów. Niestety dalsza historia cyklu była bardzo wyboista. Kolejne próby wyprodukowania trzeciej odsłony kończyły się niepowodzeniem, aż w końcu Interplay stanęło na skraju bankructwa (firma do dzisiaj nie zdołała zresztą wyjść z kłopotów finansowych). Sytuację tę wykorzystała Bethesda, która wpierw wykupiła licencję na markę Fallout, a następnie nabyła pełne prawa do niej. Nowi właściciele szybko przystąpili do produkcji trzeciej części. Rezultat wzbudził mieszane uczucia. Bez wątpienia była to gra wysokiej jakości, ale starzy fani kręcili nosem na słaby scenariusz, małą różnorodność zadań oraz brak atmosfery znanej z poprzedników. Odpowiedzią na modły tych malkontentów stało się ogłoszenie rozpoczęcia prac nad Fallout: New Vegas. Wszystko za sprawą osób twórców. Produkcję powierzono bowiem studiu Obsidian Entertaiment, w skład którego wchodzi wiele osób odpowiedzialnych za drugą odsłonę cyklu. Zespołowi temu udało się tchnąć ducha starego Fallouta w szkielet stworzony przez Bethesdę. W ten sposób powstał tytuł potrafiący zaskarbić sobie sympatię zarówno miłośników dwóch pierwszych części, jak i tych preferujących „trójkę”.
Ustawienia Ultra
Jak widać, na najwyższych ustawieniach (Ultra) ASUS G53SW nie miał z udźwignięciem gry żadnych problemów. Prędkość nigdy nie spadała poniżej 40 klatek na sekundę zapewniając pełen komfort zabawy. New Vegas powstał na silniku części trzeciej, dlatego skromne wymagania nie dziwią. Obsidianowi udało się jednak wycisnąć z tej niemłodej już technologii całkiem sporo. Świat nie zachwyca co prawda poziomem detali, ale pozbyto się brzydkiego zielonego odcienia, jakim nasączony był Fallout 3. Do tego twórcy mają doświadczenie w pracach nad tym uniwersum i dzięki temu całość jest bardzo klimatyczna. Zniszczone drogi, wypalone trawy, pordzewiałe wraki samochodów i sporo elementów retro z stylu lat 50-tych wspólnie dają spójny i bardzo ciekawy wirtualny świat. Ponadto cieszy daleki zasięg wyświetlania obiektów. Dzięki niemu, gdy wejdziemy na górę to naszym oczom ukażą się olbrzymie połacie terenu.
Nowe Vegas w trójwymiarze
Znacznie gorzej było w przypadku trybu 3D. Zaraz po wczytaniu poziomu prędkość potrafi spaść do kilku FPS-ów. Dopiero po kilku sekundach wszystko przyspiesza. Nawet wtedy jednak płynność oscyluje wokoło 20 klatek. Dało się grać, ale do pełnego komfortu sporo brakowało.
Oczywiście, takie wyniki uzyskałem przy ustawieniach ultra. Fallout: New Vegas posiada bardzo bogate opcje graficzne, dlatego miłośnikom trójwymiaru warto polecić poszukanie metodą prób i błędów ustawień zapewniających odpowiednią prędkość działania. Warto poświęcić na to trochę czasu, ponieważ 3D w grze jest bardzo udane. Nawet na wyższych poziomach głębi nie pojawiają się żadne przekłamania i cały efekt znacznie uatrakcyjnia przemierzanie wyniszczonych wojną atomową pustkowi.
Podsumowanie
Mocniejszy z naszych laptopów poradził sobie z Fallout: New Vegas bardzo dobrze. W standardowym trybie wyświetlania gra działa wyjątkowo płynnie i jej prędkość nigdy nie spadała do poziomu, który utrudniałby zabawę. Gorzej było po włączeniu 3D, ale nawet wtedy na upartego dało się grać, a bogate opcje graficzne powodują, że nie ma problemu z obniżeniem ustawień do poziomu zapewniającego pełną płynność w trójwymiarze.