Cztery gry w jednej. Giants: Obywatel Kabuto był jedyny w swoim rodzaju
Giants: Citizen Kabuto był jedną z wyjątkowych produkcji, które nie podążają utartymi ścieżkami, robią wiele rzeczy po swojemu i oferują rozwiązania, jakich próżno szukać w innych tytułach. Sprawdźmy, co sprawiło, że do dzisiaj pozostaje w sercach wielu graczy.
W 1997 roku od studia Shiny Entertainment, które zdążyło już zapisać się złotymi zgłoskami na kartach historii gier wideo za sprawą serii Earthworm Jim, odłączył się duet deweloperów. Nick Bruty i Bob Stevenson założyli własną firmę i ochrzcili ją mianem Planet Moon Studios, a następnie ochoczo zabrali się do pracy nad swoim debiutanckim projektem.
Co prawda wydana w 2000 roku na komputery osobiste (a w 2001 roku na PlayStation 2) gra Giants: Obywatel Kabuto nie wywróciła branży gier wideo do góry nogami, jednak stanowiła tak cudowną mieszankę na pozór niezbyt pasujących do siebie pomysłów, że zdołała na stałe zagościć w sercach wielu graczy.
Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.
Kup Abonament Premium Gry-Online.pl
Brytyjski humor na kosmicznym poziomie
W Giants: Citizen Kabuto trafialiśmy na obcą planetę, a dokładnie – w sam środek walki o wolność rasy Bystrzaków, próbujących wyrwać się spod jarzma złowrogiej królowej Saffo. Wydarzenia oglądaliśmy z perspektywy trzech postaci – Baza, czyli jednego z Meków (kosmicznych awanturników), którzy musieli awaryjnie wylądować na tym globie, obdarzonej magicznymi mocami Delfi, będącej córką władczyni, a także tytułowego, gigantycznego stwora Kabuto.
Choć wszystko to brzmi nader poważnie, cechą charakterystyczną opisywanego tytułu była olbrzymia dawka humoru rodem z brytyjskich komedii. Co warte odnotowania, gra doczekała się pełnej polskiej wersji językowej, która cieszyła zachowaniem „ducha” oryginału i sprawnie dobranymi do poszczególnych postaci głosami aktorów.
50 twarzy Kabuto
W Giants: Obywatelu Kabuto zabawa toczyła się na rozległych wyspach o różnorodnych biomach – od dżungli po skaliste pustkowia. Poziomy miały otwartą strukturę, a przejrzyste mapy pozwalały szybko odnaleźć się w terenie. Taka konstrukcja kolejnych etapów sprawiała, że sposób, w jaki wykonywaliśmy stawiane przed nami cele misji, w dużej mierze zależał od indywidualnych preferencji. Choć nic nie stało na przeszkodzie, by zachowywać się niczym Rambo i atakować z okrzykiem bojowym na ustach, równie dobrze mogliśmy postawić na bardziej taktyczne działania.
A skoro o walce mowa – ta była motorem rozgrywki, jednak różniła się w zależności od tego, w którą postać wcielaliśmy się w danym momencie. W skórze Meka mogliśmy poczuć się niczym prawdziwy kosmiczny żołnierz, eliminując nieprzyjaciół przy pomocy bogatego arsenału obejmującego broń palną i gadżety pokroju super bomby oraz tarczy. Delfi była nieco bardziej krucha, jednak potrafiła rzucać zaklęcia, a także świetnie strzelała z łuku i „robiła mieczem”.
Mogłoby się wydawać, że Kabuto był wisienką na torcie, a rozgrywka w jego skórze była okazją do siania zniszczenia wszędzie tam, gdzie się pojawiliśmy. I tak było w istocie, ale... tylko w kilku pierwszych misjach, w których potwór mógł naprawdę się wyszaleć, robiąc użytek ze swoich potężnych łap. Z niewiadomych przyczyn autorzy zdecydowali się drastycznie podnieść poziom trudności w kolejnych poświęconych mu rozdziałach, przez co zamiast oddawać się destrukcji, kolos często musiał... omijać adwersarzy i salwować się ucieczką.
Cztery gry w jednej
Choć Giants: Citizen Kabuto najczęściej był opisywany jako przygodowa gra akcji TPP, fani Baza i jego świty mogliby określić ten tytuł mianem strzelanki. Na tym jednak nie kończy się lista atrakcji oferowanych przez tę pozycję.
W grze zaimplementowano także proste elementy strategiczne, które wiązały się z koniecznością gromadzenia zasobów, wzniesienia bazy i jej obrony, a także atakowania umocnień nieprzyjaciół. Jakby tego było mało, pojawiły się w niej również etapy rodem z gier wyścigowych, w których Delfi wskakiwała na skuter wodny oraz stawała do szalonej walki o zwycięstwo na różnorodnych torach.
Choć mogłoby się wydawać, że to mieszanka iście wybuchowa, w praktyce poszczególne składowe gry doskonale się ze sobą zazębiały.
Graficzny majstersztyk
W momencie premiery Giants: Obywatel Kabuto był jedną z najlepiej wyglądających produkcji dostępnych na rynku. Choć do dzisiaj oprawa graficzna tego tytułu zdążyła już nieco się zestarzeć, to jednak wciąż może się podobać. Jest to zasługą nie tylko żywych kolorów, lecz również oświetlenia, dzięki któremu można przeboleć niedostatki w postaci kanciastych modeli czy świecącego pustkami otoczenia.
Co było potem?
Gra Giants: Citizen Kabuto doczekała się bardzo ciepłego przyjęcia ze strony graczy i recenzentów, toteż kując żelazo póki gorące, autorzy przygotowali wersję na PlayStation 2 (po zapowiedzianej w maju 2001 roku edycji na Xboksa zaginął słuch). Następnie deweloperzy opracowali bardzo dobre Armed & Dangerous.
W 2015 roku założone przez Nicka Bruty’ego studio Rogue Rocket Games próbowało podbić Kickstartera projektem First Wonder, mającym być duchowym następcą opisywanej produkcji. Niestety jego kampania crowdfundingowa poniosła sromotną klęskę, co pogrzebało całe przedsięwzięcie.
Jak dzisiaj zagrać w Giants: Citizen Kabuto?
W przeciwieństwie do wielu gier opisywanych w niniejszym cyklu, Giants: Citizen Kabuto jest dostępny zarówno na Steamie, jak i na platformie GOG.com.
Ceny używanych egzemplarzy pudełkowego wydania gry zaczynają się natomiast w okolicach 20-30 złotych.
RetroGaming
Cykl RetroGaming rozwijamy od października 2023 roku. Teksty wchodzące w jego skład znajdziecie w tych miejscach. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:
- RPG sprzed 23 lat zaskakiwało współczesnymi rozwiązaniami. Evil Islands to zapomniana perełka gatunku
- God of War od twórców Total War – Spartan: Total Warrior miał na siebie unikalny pomysł
- Ten RPG był częścią cenowej rewolucji w polskim gamingu. Gorasul to jedna z gwiazd serii eXtra Gra
- 20-letni Robin Hood: Legenda Sherwood nie bał się eksperymentów. Ten system walki pamiętam do dziś
- Ta kultowa gra pozwalała zwiedzać kosmos, ucząc programowania - Colobot do dzisiaj żyje i ma się dobrze
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!