autor: Dawid Wanat
Pokimane grozi Streamlabsowi. Chodzi o plagiat
Popularna platforma streamingowa Streamlabs może mieć kłopoty. Zarzuca się jej plagiat, a znana streamerka Pokimane grozi, że zerwie z nią umowę.
Jedna z najbardziej popularnych platform używanych do transmisji na żywo mierzy się z ostrymi reakcjami znanych streamerów oraz konkurencji. Streamlabs - wcześniej Streamlabs OBS – zmieniło nazwę po tym, jak na Twitterze rozpowszechnione zostały wpisy na temat wątpliwych praktyk biznesowych firmy.
Spór rozpoczął się, gdy Lightstream (producent innego narzędzia do streamowania) umieścił na Twitterze zrzuty ekranu porównujące swoją stronę internetową ze stroną Streamlabs. Tweetowi towarzyszył również prześmiewczy opis, który w wolnym tłumaczeniu oznaczał: „Hej, czy mogę skopiować twoją pracę domową?”. Bez cienia wątpliwości podobieństwo nie było przypadkowe. Stu Grubbs, CEO Lighstreama, określił całą sytuację jako powód do wstydu dla konkurencyjnej platformy streamingowej.
Nie jest to jednak koniec kontrowersji. W innym poście OBS, kolejny dostarczyciel oprogramowania do nagrywania i streamowania, wspomina o sytuacji mającej miejsce na starcie platformy Streamlabs. OBS nie chciał być kojarzony i mylony z innym podmiotem, dlatego nie wydał zgody na użycie nazwy. Pomimo tego prośba została zignorowana i zarejestrowano znak towarowy w postaci „Streamlabs OBS”.
Do dyskusji szybko włączyli się znani streamerzy z Twitcha, między innymi Pokimane i komentator polityczny Hasan Piker – jedne z najbardziej rozpoznawalnych osób na platformie. Pokimane zagroziła nawet, że przestanie reprezentować oraz używać oprogramowania Streamlabs, jeśli spór nie zostanie rozwiązany.
Streamlabs opublikowało swojego rodzaju przeprosiny na Twitterze. Odpowiadając na zarzuty, zadecydowało o natychmiastowym usunięciu „OBS” z nazwy swojego produktu. Decyzja ta na pewno pozwoliła firmie zachować w miarę przyzwoitą twarz. Utrata współpracy ze streamerką z ponad ośmioma milionami obserwujących byłaby zdecydowanie gorszym wyjściem z sytuacji. Cała sprawa wydaje się być dość śliska, a użytkowników Twittera nie przekonują tłumaczenia Streamlabs. A co Wy myślicie o tej aferze? Dajcie znać w komentarzach.