Scarlett Johansson wypomina Disneyowi „słabe przywództwo” i brak profesjonalizmu, ale to szefa OpenAI uznała za „złoczyńcę Marvela”
Scarlett Johansson trzy lata temu pozwała Disneya za niewywiązanie się z kontraktu. Gwiazda deklaruje, że nie chowa do studia urazy. Mniej wyrozumiałości ma jednak do szefa OpenAI.
Scarlett Johansson promuje obecnie najnowszy film ze swoim udziałem – Zabierz mnie na księżyc. W wywiadzie dla New York Times'a aktorka została zapytana o swoją batalię prawną z Disneyem, do której doszło po tym, jak studio złamało warunki kontraktu. Gwiazda wyjawiła, że nie chowa urazy do wytwórni, a winą za zaistniałą sytuację obarcza „złe przywództwo”.
Przypomnijmy, że Scarlett Johansson pozwała studio po tym, jak w 2021 roku, w czasie pandemii, Czarna Wdowa, w której gwiazda portretowała Natashę Romanoff, trafiła w tym samym czasie do kin i do streamingu, na platformę Disney+. Wygląda na to, że artystka miała w umowie zapis gwarantujący ekskluzywną premierę kinową.
Teraz aktorka nieco się otworzyła i opowiedziała, jak dziś podchodzi do sytuacji z Disneyem. Swego czasu firma wytknęła bowiem gwieździe, że jej pozew jest „smutny i niepokojący” w kontekście lekceważenia globalnych skutków pandemii.
Nie chowam urazy. Myślę, że w tamtym czasie był to niewłaściwy osąd i słabe przywództwo. Wydawało mi się to bardzo nieprofesjonalne, cała ta przeprawa. Powiem szczerze, że byłam bardzo rozczarowana, ponieważ miałam nadzieję do końca, aż ostatecznie mój zespół powiedział mi, że muszę działać.
Mniej wyrozumiałości Scarlett Johansson ma jednak dla szefa OpenAI, Sama Altmana. Przypomnijmy, że w maju aktorka poinformowała o tym, iż firma bezprawnie wykorzystała jej głos w systemie ChatGPT 4.0. W nowym wywiadzie artystka przyznała zaś, że wspomniany dyrektor mógłby być świetnym złoczyńcą Marvela, „może z robotycznym ramieniem”. Przypomniała też, iż ona sama nie chciała być częścią dyskusji o „niepokojącej” sztucznej inteligencji.