Rozwałka w Nowym Orleanie, czyli pół godziny z Wolfenstein II: The New Colossus
Wolfenstein II: The New Colossus nie daje o sobie zapomnieć. Tym razem gracze mogą spojrzeć na misję rozgrywającą się w opanowanym przez nazistów Nowym Orleanie. Jak nietrudno się domyślić, Blazkowicz nie pozostawia przy życiu ani jednego Niemca, który napatoczył mu się pod lufę.
Wygląda na to, że im bliżej do premiery Wolfenstein II: The New Colossus, tym więcej materiałów z tej produkcji będzie wychodzić na światło dzienne. Po widowiskowym zwiastunie gracze mogą rzucić okiem na kolejny film z rozgrywki – trwający nieco ponad pół godziny materiał opublikowany przez serwis Polygon prezentuje fragment jednej z misji, w której B.J. Blazkowicz trafia do Nowego Orleanu, gdzie ma się spotkać z przedstawicielami amerykańskiego ruchu oporu. Jak nietrudno się domyślić, sprawy szybko nabierają tempa, a naszemu żołnierzowi nie pozostaje nic innego, jak wykorzystać dzierżoną w dłoniach broń do siania popłochu w szeregach adwersarzy.
Nie przeżyje żaden nazista
Film wita nas starciem z grupą oponentów, których Blazkowicz traktuje swoim nowym narzędziem mordu, czyli Dieselkraftwerkiem – giwerą strzelającą pociskami z benzyną, wybuchającymi po kontakcie z celem. Następnie możemy rzucić okiem na przerywnik filmowy, kończący się widokiem na panoramę zniszczonego miasta. Kto chce uniknąć spoilerów przed premierą, ten powinien go przewinąć… chociaż będzie tego żałował. Cut-scena przybliża bowiem sylwetki bohaterów, z jakimi przyjdzie współpracować naszemu protagoniście, nawet jeśli w przypadku niektórych robi to wyłącznie w myśl zasady „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”.
Dalej mamy szybki rzut okiem na perki (B.J. będzie mógl się rozwinąć w jednym z trzech kierunków, czyli skradanie, rozwałka oraz taktyka), a także na listę broni, które udoskonalimy poprzez ulepszenie ich poszczególnych części. Co czeka na nas później? Ano fragmenty budzące miłe skojarzenia z poprzednim dziełem zespołu Machine Games, w których trup ściele się niezwykle gęsto – wygląda na to, że twórcy nie zamierzają wymyślać koła na nowo i korzystają ze sprawdzonych rozwiązań. W trakcie walki z adwersarzami Blazkowicz robi użytek zarówno z mniej lub bardziej konwencjonalnego arsenału (możliwość jednoczesnego strzelania z dwóch różnych broni powinna korzystnie wpłynąć na grywalność), jak i z... kroczącej maszyny bojowej, wyposażonej w miotacz ognia.
Bez wątpienia na osobną wzmiankę zasługuje oprawa graficzna – porzucenie konsol poprzedniej generacji zdecydowanie wyszło „Nowemu kolosowi” na dobre. Dzięki temu, że twórcy mogli skupić się na wyciśnięciu ostatnich soków z aktualnego sprzętu, gra prezentuje się znacznie lepiej od swojej poprzedniczki; usprawnienia obejmują efekty cząsteczkowe, oświetlenie czy wreszcie same tekstury. Na ten moment nie wiadomo, ile z tych dobroci trafi do wersji na Nintendo Switch, która została zapowiedziana jakiś czas temu.
Na podstawie materiałów takich jak powyższy można wysnuć wniosek, że Wolfenstein II: The New Colossus nie będzie rewolucją. Autorzy podążają w kierunku wytyczonym jeszcze przez Wolfenstein: The New Order, a o tym, czy była to dobra decyzja, przekonamy się 27 października, kiedy to omawiany tytuł trafi w ręce pecetowych i konsolowych graczy (aczkolwiek mowa o posiadaczach PlayStation 4 i Xboksa One, gdyż wersja na wspomnianego wcześniej Switcha ma się pojawić na sklepowych półkach na początku przyszłego roku).
- Oficjalna strona internetowa gry
- Graliśmy w Wolfensteina II: The New Colossus – w III Rzeszy bez zmian