autor: Fajek
Recenzja Schizm: Prawdziwe Wyzwanie
Tym razem nie będę namawiał Was do przeczytania recenzji, starał się zachęcić abyście do niej zajrzeli, nie tym razem. Dlaczego? Bo każdy kto na dźwięk słowa Schizm dostaje delikatnego drżenia dłoni już pewnie ową recenzję czyta. A co z pozostałymi, którzy nie bardzo się orientują co to za gra „ten” Schizm?
Tym razem nie będę namawiał Was do przeczytania recenzji, starał się zachęcić abyście do niej zajrzeli, nie tym razem. Dlaczego? Bo każdy kto na dźwięk słowa Schizm dostaje delikatnego drżenia dłoni już pewnie ową recenzję czyta. A co z pozostałymi, którzy nie bardzo się orientują co to za gra „ten” Schizm?
„W grudniu 1872 roku, na Atlantyku, w odległości około 600 mil morskich od wybrzeży Portugalii, marynarze angielskiego statku „Dei Gratia” odnaleźli dryfujący bryg „Mary Celeste”. Kiedy na rozkaz kapitana weszli na pokład tej jednostki, okazało się, że jest ona całkowicie opuszczona. Nie zastano dosłownie nikogo. Jednocześnie nic nie wskazywało, żeby członkowie załogi „Mary Celeste” zostali do tego zmuszeni. Nie było śladów walki, zniszczeń, a wręcz na pokładzie panował idealny porządek. Wyglądało jakby kapitan z marynarzami i swoją rodziną porzucili statek, nie zabierając jednocześnie sprzętu ratunkowego, rzeczy osobistych, kosztowności. Czy tak było naprawdę? Do dnia dzisiejszego nie zdołano ustalić faktycznego przebiegu wypadków na pokładzie brygu. Prawdę o tragedii zna tylko morze, a ono niechętnie wyjawia swoje tajemnice...” - Void
Ten cytat nie do końca jest powiązany z grą, jednak ma z nią, a raczej z jej fabułą, pewne cechy wspólne. Jakie? Wyjaśni Wam to ekspert od przygodówek, niejaki Void.
Recenzja Schizm: Prawdziwe Wyzwanie