Przegląd gier niedostrzeżonych i niekochanych - czerwiec 2021
W czerwcu liczyły się (nie) tylko te gry, których jeszcze nie znamy – a konkretniej ich wersje demo, opublikowane w ramach festiwalu Steam Next. Choć wydarzenie już należy do przeszłości, sporą część dem nadal można ograć. Parę ciekawych premier też się znalazło.

Obawiam się, że źle wybrałem dzień na publikację kolejnego przeglądu. Powinienem był zrobić to dwa tygodnie temu, gdy trwał festiwal Steam Next – w czerwcu od premier pełnych wersji gier ważniejszy był wysyp „demówek”, który nastąpił przy okazji tegoż wydarzenia. Niestety, przeprowadzka uniemożliwiła mi napisanie czegokolwiek w tym terminie. Na szczęście nie wszystkie wersje demonstracyjne wyparowały ze Steama wraz z zakończeniem imprezy – nadal jest co wypróbować.
Zacznijmy jednak tradycyjnie, od „prawowitych” premier (bo i w tym obszarze czerwiec nie ma się czego wstydzić) – i od przypomnienia, że rad będę zobaczyć Wasze sugestie interesujących przegapionych gier w komentarzach.
LEGO Builder’s Journey
Jeśli nawet Łosiu rozpływa się w zachwycie nad grą logiczną i zleca news na jej temat, to wiedz, że coś się dzieje! Nad tą pozycją nie muszę się rozwodzić – po prostu puśćcie powyższy zwiastun i nacieszcie oczy. Śliczne, prawda? Szkoda tylko, że za 69 zł otrzymujemy raptem dwie godziny zabawy, która sama w sobie nie dostarcza tak wielkiej radości, jak mogłaby – jeśli wierzyć recenzentom na Steamie. Tym niemniej na pewno sięgnę do portfela przy pierwszej większej przecenie LEGO Builder’s Journey. Choćby po to, by wypróbować ray tracing na swoim RTX-ie 2080.
My Child Lebensborn
Skoro macie jeszcze przed oczami piękno klocków LEGO, mogę pokazać Wam… to. My Child Lebensborn zdecydowanie nie jest grą urodziwą – ale jest grą ważną. To jedna z ciągle niewystarczająco licznych prób pokazania, że nasze medium potrafi skupiać się na czymś więcej niż rozrywka, poruszając tematy trudne i dojrzałe. W tym przypadku rzecz dotyczy wychowywania adoptowanego dziecka w Norwegii tuż po II wojnie światowej. Co w tym trudnego i dojrzałego? To mianowicie, że kraj dopiero co uwolnił się spod niemieckiej okupacji, a dziecko spłodził nazistowski żołnierz – i społeczeństwo nie zamierza przymykać oka na ten fakt. Polecam ów tytuł – mimo oszczędnej grafiki i prostej rozgrywki (od razu widać jego mobilny rodowód). To interesujące świadectwo historii i wyjątkowe doświadczenie.
Operation: Tango
Mimo nieustających wysiłków Josefa Faresa i jego studia Hazelight, każda kolejna gra, w której kooperacja jest jedyną dostępną formą rozgrywki, ociera się o sensację. Operation: Tango wstrzeliło się w powabną konwencję, której ten nurt bodaj jeszcze nie eksplorował – szpiegowskie rozgrywki. Jeden gracz infiltruje wrażą placówkę, a drugi dostarcza mu pomocy i wskazówek, ślęcząc przed hakerskim komputerem. W recenzjach na Steamie (z których notabene 91% jest pozytywnych) często przewija się stwierdzenie, że jest to gra podobna do Keep Talking and Nobody Explodes, tyle że odziana w silniej sfabularyzowaną formę. Idąc w ślady Faresa, twórcy udostępnili Friend Pass, dzięki któremu wystarczy jedna kopia gry do zabawy we dwoje na odległość (pełni też funkcję wersji demo).
- Recenzja Operation: Tango na Gamepressure.com
- Operation: Tango w Encyklopedii Gier
- Operation: Tango na Steamie
Overboard!
Studio inkle lubi eksperymentować – i szanuję je za to. Nie zawsze na tym wygrywa (vide Pendragon z ubiegłego roku, który został przyjęty bez entuzjazmu), ale nie podcina mu to skrzydeł. Ostatni eksperyment zwie się Overboard! i stanowi wywrócenie do góry nogami konwencji kryminału. Lata 30., luksusowy statek, morderstwo na pokładzie – słyszeliśmy to tysiąc razy. Gdy zespół inkle opowiada tę historię po raz tysiąc pierwszy, odpowiedź na pytanie „kto zabił?” jest znana od samego początku: my to zrobiliśmy. Odwracając detektywistyczny schemat, deweloper każe nam badać poszlaki i rozmawiać ze świadkami w jednym celu – by zrzucić winę na kogoś innego. Sądząc po recenzjach na Steamie, inkle znów trafiło w dziesiątkę.
Jeszcze na marginesie przypomnienie gry wymienionej w poprzednim przeglądzie w sekcji o demach:
- Backbone – ledwie 58% pozytywnych recenzji na Steamie to efekt krótkiej i poszatkowanej opowieści, która sprawia wrażenie, jakby twórcom zabrakło czasu (a raczej pieniędzy), by w pełni zrealizować swoją wizję. Mimo to wciągam Backbone do przeglądu, opierając się na opinii redakcyjnego kolegi Karola Laski (i własnych ciepłych wspomnieniach z testowania dema), który, mówiąc o fabule i klimacie tej pozycji, raczył posłużyć się porównaniem do wielkiego Disco Elysium. Nie zwykłem przechodzić obojętnie obok takich rzeczy… ale nie zwykłem też wydawać 90 zł za 5-godzinne przygody. Osobom zaintrygowanym, lecz niezdecydowanym polecam wciąż dostępną wersję demo.
Danie główne: dema czerwca
Przejdźmy do zasadniczej części czerwcowego przeglądu. Oto garstka spośród co ciekawszych „demówek”, które ostały się na Steamie po ostatnim festiwalu.
Severed Steel
W wielkim skrócie: Mirror’s Edge spotyka SUPERHOT. Efekciarski FPS, w którym kluczem do sukcesu jest wykonywanie parkourowych akrobacji w połączeniu ze spowalnianiem czasu. Gra jest jeszcze w dość surowym stanie, ale już teraz sączy się z niej sporo miodu.
Golf Club: Wasteland
Mniej i bardziej pomysłowych wariacji na temat golfa jest na rynku bez liku, ale sądzę, że nie było jeszcze propozycji tak stylowej i klimatycznej jak Golf Club: Wasteland. Wbijanie piłeczek do dołków można tu w zasadzie traktować jak dodatek do słuchania świetnej muzyki i intrygującej opowieści o dewastacji Ziemi, które lecą w tle z marsjańskiego Radia Nostalgia.
Norco
Pamiętacie duszną atmosferę bagiennych okolic Nowego Orleanu (albo Saint Denis, jak chce Rockstar) z Red Dead Redemption 2? Norco kreśli równie sugestywny obraz południowej Luizjany (choć w bardziej współczesnym wydaniu) – mimo że posługuje się oszczędnie animowaną pixelartową grafiką, a narrację prowadzi z użyciem sporych ilości tekstu. Tak czy siak szykuje się znakomita opowieść, która miłośników przygodówek point-and-click zaskoczy też niejednym nietuzinkowym rozwiązaniem w mechanice.
- Norco w Encyklopedii Gier – jeszcze nie ma linku, bo Adrian Werner jak zwykle się ociąga i nie chce pisać nawet o swoich ulubionych grach
- Norco na Steamie
Death Trash
RPG (akcji) Death Trash dopiero szykuje się do debiutu we wczesnym dostępie (za miesiąc), a już teraz sprawia wrażenie gry bogatej i dopracowanej (cóż, wiele razy wpadałem na nią w encyklopedii i odsuwałem w przyszłość, zanim mogłem wreszcie ustawić jej konkretną datę premiery). Jeśli lubicie klimat Fallouta i nie przeszkadza Wam ani zręcznościowa walka, ani pixel art, ani nieco większe stężenie dziwactw, powinniście pobierać demo właśnie w tej chwili.
The Plane Effect
Pamiętacie Mosaic studia Krillbite? Pewnie nie, ale warto było spróbować. The Plane Effect przedstawia podobną – na pierwszy rzut oka – opowieść o perypetiach pracownika biurowego w zdehumanizowanym, dystopijnym świecie, posługując się podobnymi (trochę) przygodówkowo-logicznymi mechanikami rozgrywki. Wprawdzie abstrakcyjne zagadki trochę mnie odrzuciły od gry, ale nadal zamierzam uważnie przypatrywać jej się w drodze do premiery.
Inua
Opowiadana w trzech liniach czasowych historia ludzi, którzy mierzą się z tajemnicami północnego koła podbiegunowego. Rzecz to ładna i nawet intrygująca, a miejsce w przeglądzie zawdzięcza oryginalnej koncepcji wchodzenia w interakcje i rozwijania fabuły – nie kierujemy bezpośrednio konkretnymi bohaterami, lecz „wyklikujemy” z otoczenia określone idee czy tematy, by następnie „włożyć” je w głowy postaci uczestniczących w danej scenie. Chwilami nużyło mnie natężenie bezładnego klikania w demie, ale i tak mam ochotę zapoznać się z pełną wersją gry.