Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 21 września 2022, 12:40

Polski Evil West ma potencjał, ale musi pozbyć się monotonii

Polski Evil West intryguje klimatem i specyficzną wizją świata Dzikiego Zachodu. Ma niezły, bardzo dynamiczny system walki, ale są też rzeczy do poprawki, które psują trochę dobre wrażenie.

Rodzime studio Flying Wild Hog, twórca takich gier jak Trek to Yomi czy serii Shadow Warrior, powróci niedługo z nową produkcją – Evil West. Drugie słowo w tytule sugeruje, że odwiedzimy w niej Dziki Zachód, ale tym razem będzie to alternatywna wersja świata kowbojów – wszędzie bowiem czają się tu zmutowane wampiry, a klimat mocno kojarzy się ze steampunkiem. Widać to choćby w stroju naszego bohatera, a także w alternatywnych wersjach spluw z tego okresu oraz różnych specjalnych mocach i gadżetach protagonisty, wykorzystujących potęgę elektryczności.

Miałem okazję zagrać w nieukończoną wersję gry, zawierającą raptem jeden z etapów, co zajęło mi niecałą godzinę, łącznie z oswajaniem się z mechanikami. Wstrzymam się na razie z komentarzem stanu technicznego czy jakości oprawy graficznej, bo tu zapewne pojawi się jeszcze sporo poprawek. Główne założenia mechanik rozgrywki czy projekty poziomów zostaną jednak w co najmniej podobnym kształcie, a tu mam pewne swoje spostrzeżenia. Jedna rzecz szczególnie mi się spodobała, druga nie do końca.

Pogromca wampirów z preferowanym ADHD

Póki co do gustu najbardziej przypadła mi walka. W demie odbyłem parę starć z czymś, co – jak mniemam – było zwykłymi przeciwnikami, i dwie walki z minibossami (albo wyjątkowo twardymi maszkarami). W każdym przypadku konieczny był ciągły ruch – zatrzymanie się choćby na chwilę wiązało się z otoczeniem przez mobki lub sporymi obrażeniami przyjętymi na klatę. Nasz bohater posługuje się głównie spluwą, strzelając na dystans, ale dużo bardziej satysfakcjonujące okazuje się wyprowadzanie ciosów z piąchy i kopniaki, zwłaszcza atak przypominający boksowanie gruszki bokserskiej.

Walka wręcz posiada naprawdę bardzo dobre... sprzężenie zwrotne! Czuć moc uderzeń, i to nawet wtedy, gdy tylko walimy w skrzynie, by zdobyć miejscową walutę, albo w wielką kłódkę zamkniętej bramy. W połączeniu z ciągłym strzelaniem, koniecznością poruszania się po miniarenach, gadżetem, który poraża prądem i paraliżuje na chwilę wszystkich wrogów dookoła, oraz zerkaniem na cooldown z odnawianiem zdrowia dawało to dynamiczny i całkiem widowiskowy spektakl. Może bez jakiejś wielkiej finezji, ale przynajmniej nie ma mowy o mashowaniu tylko jednego przycisku do końca potyczki. A lista perków i różnych ulepszeń zdradza, że narzędzi do robienia demolki będzie znacznie więcej.

Przycisk, walka, droga wolna – i tak w kółko

Evil West rozczarował mnie za to projektem lokacji, a przynajmniej tą udostępnioną w demie, i wynikającą z tego bardzo odczuwalną schematycznością zadań. Przez cały etap wyglądało to tak, że włącza się cutscenka z rozmową bohatera i jego nerdowego pomocnika. Po niej nasz kumpel gdzieś znika, a my musimy przejść z punktu A do B, zwykle wciskając przy tym jakiś guzik otwierający dalszą drogę. Zanim to jednak nastąpi, wpadamy na mały obszar, który nagle zaczyna zapełniać się przeciwnikami. Musimy wybić wszystkich – wtedy dopiero przejście staje otworem, a my znowu spotykamy towarzysza, który prawie zawsze znajduje sobie alternatywną drogę bez potworów. I cała sekwencja zaczyna się od nowa – badanie niewielkiego terenu, guzik, walka, drzwi otwarte – a potem znowu to samo. I tak kilka razy aż do końca misji...

Sama eksploracja została przygotowana, niestety, bardzo kiepsko. Niby jest zróżnicowanie, bo czasem trzeba się wspiąć na drabinę, czasem przesunąć jakiś wielki przedmiot, przeskoczyć na drugą stronę w stylu Indiany Jonesa na biczu, ale wszystko, co istotne, pozostaje w zasięgu wzroku, a lokacje i korytarze są bardzo małe lub krótkie. Poza tym opcjonalne pomieszczenia, gdzie kryją się jakieś skarby czy ulepszenia, błyskają stroboskopowym światłem, tak że trudno je przegapić i nie ma żadnego uczucia nagrody z odkrywania sekretów. Wszystko wydaje się podporządkowane małym arenom, na których nieco sztucznie włącza się sekwencja walki. Brakowało mi też losowo spotykanych przeciwników.

Wśród tych schematów rzuca się w oczy jedna sekwencja, mocno wyróżniająca się na tle całej reszty rzeczy niezwiązanych z walką. W pewnym momencie wskakujemy w wagonik i znowu niczym Indiana Jones odbywamy niezłą jazdę bez trzymanki. Aby droga przed pojazdem zawsze była czysta, musimy co chwilę strzelać w jakieś obiekty, by skierować go na właściwy tor lub odblokować przejazd. Jest dynamicznie, jest presja czasu i celnego oka – sam miód! Mam wielką nadzieję, że podobne niespodzianki czekają również w innych misjach.

Jest potencjał

Ogólnie po „demie” Evil Westa jestem nieco rozdarty. Świetna walka kontrastuje tu z kiepskimi, mało szczegółowymi projektami lokacji i niezbyt wciągającą eksploracją. Szkoda też, że udostępniony fragment rozgrywał się w nocy i nie prezentował równie atrakcyjnie jak słoneczne plenery pokazywane we wcześniejszych materiałach. Ale równie dobrze mogą to być wady tego konkretnego etapu, a gra później rozwinie skrzydła – zobaczymy. Bardzo ciekawie za to zapowiada się lore Evil Westa. W menu znajduje się podręczny kodeks wypełniający się stopniowo informacjami, design przeciwników robi wrażenie, a główny bohater ze swoim pomocnikiem intrygują. Mam więc nadzieję, że fabuła okaże się ciekawa i warta zgłębiania kodeksowych detali. A w razie czego zawsze zostanie soczysta rozwałka wampirów!

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Czy chętniej kupujesz grę, jeśli to polska gra?

Tak, lubię wspierać naszych
44,6%
Nie, to nie ma dla mnie znaczenia
55,4%
Zobacz inne ankiety