Pokemon GO może trafić do twórców Monopoly GO! za 3,5 mld dolarów. Gracze nie są pewni, czy to dobra wiadomość
Fani Pokemon GO nieprzesadnie kochają Niantic, ale wieść o możliwej sprzedaży sekcji gamingowej studia za 3,5 miliarda dolarów bynajmniej nie napawa ich entuzjazmem.

Pokemon GO i cały segment gier studia Niantic mogą zostać sprzedane za 3,5 miliarda dolarów.
Do takich informacji dotarła agencja Bloomberg, według której brytyjska firma prowadzi rozmowy w sprawie sprzedania nie tylko swojego hitu, ale i całego działu gier kalifornijskiemu studiu Scopely. Producent ma w swoim katalogu takie pozycje, jak Monopoly Go!, Marvel Strike Force oraz Star Trek Fleet Command.
Od 2024 roku zespół należy do arabskiej grupy Savvy Games. Tej samej, która rzekomo ma pracować nad DLC do Assassin’s Creed: Mirage, i z którą Niantic nawiązał rok temu współpracę w celu „ekspansji” w Egipcie, Arabii Saudyskiej oraz Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Warto dodać, że grupa ma też udziały w Nintendo (7,5%). Ponadto w kwietniu 2024 roku Brian Ward (prezes Savvy Games) napomknąl, jakoby Scopely miało poszerzyć swój katalog o „tytuł wiodący w gatunku” (via Bloomberg / Gulf News), a jeśli chodzi o rynek gier AR, to POGO niewątpliwie jest na pierwszym miejscu.
8 lat Pokemon GO
Fani mają mieszane uczucia co do tych doniesień. Swego czasu Pokemon GO było absolutnym fenomenem, zaliczając spektakularny debiut w 2016 roku – nawet pomimo braku wielu funkcji, które dodano dopiero później (w tym system wymiany oraz rozgrywki rankingowe PvP). Nawet teraz, ponad 8 lat później, POGO pozostaje jednym z wielkich mobilnych hitów.
Niemniej w ostatnich latach Niantic dał graczom sporo powodów do narzekań. Szczególnie dotkliwa była dla fanów zmiana w systemie zdalnych rajdów (via Cooldown.pl). Nie dość bowiem, że te są w praktyce ponad dwukrotnie droższe niż lokalne przepustki premium, to jeszcze oferują nieco gorsze nagrody (zwłaszcza za rajdy z legendarnymi stworkami – czyli tymi, na które większość graczy zużywa zdalne „passy”).
Dochodziły do tego narzekania na problemy techniczne (w większości drobne, ale zdarzały się też poważniejsze usterki) oraz na zagrywki Niantic, które – w największym skrócie – promowały wydawanie pieniędzy w dość nachalny sposób (np. przez udostępnienie nowego nielegendarnego stworka tylko w jajkach lub rajdach).
Wielu internautom nie podobał się też nacisk na zabawę „na miejscu”, tj. eksplorację, chodzenie do PokeGymów etc. W teorii było to sensowne (w końcu to Pokemon GO, nie Pokemon at HOME), ale w praktyce utrudniający rozgrywkę osobom, które zwykle grają samotnie lub w bardzo niewielkich grupach (vide wydanie mechaniki Dynamax).
Dodajmy do tego problemy z komunikacją z graczami, w tym nagminne błędy w oficjalnych komunikatach, i trudno się dziwić, że część z użytkowników bynajmniej nie była życzliwa dla twórców. Zwłaszcza że ich kolejne projekty nie powtórzyły sukcesu mobilnych Pokemonów i w efekcie firma dołączyła do masowej fali zwolnień.
Z deszczu pod rynnę?
Oczywiście te trudności przełożyły się na okazjonalne sugestie, by The Pokemon Company przekazało pieczę nad Pokemon GO innemu zespołowi. Tyle że fani nie są przekonani, czy Scopely to dobry wybór na nowego dewelopera POGO.
Część obaw dotyczy aspektu AR gry, mimo wszystko wciąż będącego istotnym elementem Pokemon GO. Co by nie mówić, zespół Niantic jest ekspertem w tej technologii. Można by wręcz rzec, że firma to raczej grupa badaczy niż deweloperów gier – co, jeśli sie uprzeć, poniekąd tłumaczy przynajmniej początkowe problemy w rozwoju POGO.
Jednakże graczy najbardziej martwi kwestia monetyzacji. Tak, Niantic stopniowo sięgał po zagrywki poniżej pasa, ale mimo wszystko nie zbliżał się do poziomu najbardziej „agresywnych” mikrotransakcji znanych z wielu gier mobilnych. Na przykład Monopoly GO!, które powszechnie jest postrzegane jako stereotypowy przypadek tytułu napęczniałego od mikropłatności.
W efekcie gracze obawiają się, czy potencjalny nowy deweloper nie pójdzie o krok dalej w kwestii mikrotransakcji (co bardziej skrajni internauci mówią m.in. o reklamach wyświetlanych przed zakręceniem dyskami PokeStopów) . Dla wielu osób taka decyzja byłaby gwoździem do trumny dla tej produkcji.
Niemniej część fanów wierzy, że The Pokemon Company nie pozwoli na takie praktyki w grze wykorzystującej markę firmy. Ponadto sama agencja Bloomberg przyznaje, że nie ma jeszcze pewności, czy transakcja w ogóle dojdzie do skutku.