Pedro Pascal poważnie się wahał, czy zagrać w The Last of Us. „Bałem się”
Pedro Pascal, gwiazdor ekranizacji The Last of Us, wyznał, że miał spore obawy przed przyjęciem roli, która finalnie przyniosła mu rozgłos i nowych fanów. Co go martwiło?
Pedro Pascal zyskał uznanie wśród fanów oraz krytyków za swoje serialowe kreacje. Wielu nie wyobraża sobie, aby Oberyna Martella z Gry o tron czy Mandaloriana mógł sportretować ktoś inny niż on. Jedna z produkcji, która przyniosła mu jeszcze większą sławę, to ekranizacja gry wideo – seria The Last of Us. Okazuje się jednak, że aktor bał się roli Joela Millera, którą ostatecznie zachwycił widzów.
Podczas rozmowy z The Hollywood Reporter Pascal wyznał, że miał ogromne obawy odnośnie udziału w adaptacji HBO. Sprawa, która nie dawała mu spokoju, dotyczyła odbioru produkcji oraz jego kreacji przez osoby, dla których ta historia była bardzo ważna, czyli znawców oryginalnego tytułu - graczy.
Bałem się. Bardzo się bałem. Ponieważ dotyczyło to wyeksponowanej, opanowanej postaci. Istniały oczekiwania, które należało spełnić, czyli zapewnić widzom wciągające doświadczenie. A rozczarowanie ich pod tym względem wydawało się... nie wiem. Nie chcesz zawieść ludzi, a nikt nie jest odporny na rozczarowanie. Chcę, żeby ludzie mnie lubili.
Adaptacje produkcji to trudne zadnie, któremu filmowcy i wytwórnie starają się stawić czoła. Jak się okazuje, również odtwórcy ról zmuszeni są się z tym zmierzyć. The Last of Us to dobrze oceniana gra. Od ekranizacji historii Joela i Ellie oczekiwano bardzo dużo, a zaspokojenie ogromnego fandomu nie jest łatwe.
Ostatecznie Pascal przełamał strach i zdecydował się podpisać umowę. Dzięki tej decyzji zyskał kolejną rolę, która została doceniona przez krytyków. Na pozytywne reakcje mógł liczyć także ze strony fanów gry, których reakcji aktor tak się obawiał.