Nowe DLC do Alana Wake'a 2 otwiera drzwi do growego uniwersum Remedy - i sprawia, że nie mogę się doczekać Control 2
Remedy buduje swoje growe uniwersum, a po premierze Alan Wake 2: The Lake House czekam na kolejne jego odsłony w pierwszym rzędzie!
Wspólne popkulturowe uniwersum, które łączy różne produkcje, to zabieg nadal modny i często stosowany jako dodatkowa zachęta dla odbiorców. Pierwszy przykład, który najpewniej przyjdzie Wam do głowy, to oczywiście MCU. Kinowe uniwersum Marvela, zapoczątkowane w 2008 roku, rozgrzewało wyobraźnię i portfele ludzi, stając się niezwykle popularną i dochodową maszyną. Jasne, teraz dostało zadyszki, ale co udało się twórcom osiągnąć, to ich. DC próbowało to skopiować – ze średnim skutkiem. Świat Harry’ego Pottera został rozbudowany w filmach, ale to również nie to. A co z grami?
Podobno GTA, Bully i Manhunt istnieją w tym samym świecie. Dishonored i Deathloop niemal na pewno dzielą jedno uniwersum. Serie Half-Life i Portal zdecydowanie dają wgląd w ten sam świat z różnych perspektyw. Ale chyba żadne studio tworzące gry nie podeszło do tematu kreowania jednego dużego uniwersum dla swoich produkcji z tak marvelową precyzją jak Remedy.
Drzwi do uniwersum
Alan Wake 2 to moja gra roku 2023. Byłem jedną z tych osób, które mocno czekały na kontynuację mrocznych perypetii pana pisarza i po jej premierze czuły się więcej niż usatysfakcjonowane tym, co zaserwował Sam Lake z zespołem. A gdy się okazało, że ta historia dużo mocniej podkreśla powiązania z Control, byłem wręcz zachwycony. DLC (czyli de facto „ulepszenie” podstawowej gry do wersji „deluxe”) nabyłem w promocji i cierpliwie czekałem na premierę. Po ukończeniu obu dodatków stwierdzam z pełną mocą – Remedy Connected Universe jest dla mnie obecnie jednym z bardziej ekscytujących w gamingu.
Wyjaśnić chcę jedno – ani Night Springs, ani The Lake House nie są wybitnymi rozszerzeniami. Jednak na tyle skutecznie kreślą wizję wspólnego uniwersum, że aż mi trochę przykro na myśl o potencjalnie dość długim czekaniu na kolejną produkcję z logo Remedy. Cierpliwość popłaca, bo lepiej wytrzymać i dostać dobrą grę, ale mój apetyt został mocno rozbudzony. To właśnie ta wizja tak mnie ekscytuje i cieszy, nawet jeśli wspomniane dodatki są „tylko” dobre.
Serializacja gamingu
Night Springs wykorzystuje motyw metanarracji, zapraszając graczy do przeżycia trzech odcinków serialu, którego tytuł poznaliśmy już w pierwszym Alanie Wake’u. Znane lokacje i znane postacie, ale w fikcyjnych wersjach, przepuszczone przez filtr 50-minutowego odcinka telewizyjnej produkcji science fiction, to fajny motor napędowy tego dodatku. Kelnerka Rose, Jesse z Control i szeryf Breaker są uzbrojeni po zęby, a zabawa skupia się głównie na strzelaniu. Za wyjątkiem ostatniego epizodu całość okazuje się dość prosta i raczej humorystyczna. Night Springs jest tym mniej ważnym DLC, które jednak pozwala dostrzec potencjał na tworzenie takich małych historii wewnątrz uniwersum. Wszak kolejnych odcinków może powstać jeszcze dużo, jeśli tylko Remedy tego zapragnie. Gdyby różnorodność na wzór epizodu z szeryfem Breakerem została zachowana, a cena była odpowiednio skalkulowana, byłbym zainteresowany.
The Lake House to już nieco inna historia. To DLC zadebiutowało niemal równo rok po premierze „podstawki” i było wiadomo, że tutaj fabuła będzie bardziej istotna. Że to będzie to poważne DLC, które jeszcze bardziej zaakcentuje połączenie świata Alana Wake’a z tym znanym z Control. Te założenia udało się spełnić, chociaż można poczuć lekki niedosyt po obejrzeniu napisów końcowych.
W The Lake House gramy agentką Kiran Estevez (poznaliśmy ją w Alanie Wake’u 2, a w samym Control była wspomniana w dodatku AWE), której historia została umiejscowiona jeszcze przed fabułą AW2. Co ciekawe, gdy przechodzimy „podstawkę” od początku, możemy wybrać zaliczenie tego DLC w trakcie rozmowy z Sagą Anderson na posterunku w Bright Falls, choć ta opowieść nie ma większego wpływu na wydarzenia z AW2. Gracze dostają coś w rodzaju samodzielnego odcinka Z Archiwum X – w ciągu około 3,5 godziny dowiadujemy się pewnych rzeczy na temat placówki Federalnego Biura Kontroli wzniesionej na brzegu jeziora Cauldron, widzimy, jak przebiega misja w wykonaniu agentki pozbawionej specjalnych mocy, poznajemy nowy typ przeciwnika (świetnie zaprojektowanego, muszę dodać), zaznajamiamy się z nowym rodzajem broni i docieramy do opcjonalnego, ale bardzo ciekawego teasera zapowiadającego Control 2.
Moje ciało jest gotowe
Spędziłem z tym DLC trzy wieczory (tak samo jak z Night Springs) i byłem zadowolony, choć trzeba zaznaczyć, że poziom trudności jest nierówny, ze wskazaniem na zbyt małą liczbę pakietów leczących i ciut niesprawiedliwy finałowy pojedynek, a podczas samej zabawy pojawiły się drobne błędy, których nie uświadczyłem, grając w AW2 i pierwszy dodatek (wiszący w powietrzu, w losowym punkcie, znacznik interakcji, dużo mniej precyzyjna latarka, latające tekstury w dwóch miejscach). Nie da się natomiast złego słowa powiedzieć o atmosferze, muzyce i historii, będącej ciekawym komentarzem do zagadnienia „sztuka kontra AI”. Aha, jeśli nie lubicie tych wyskakujących, wrzeszczących twarzy, to wiedzcie, że The Lake House serwuje je tylko w kilku (jeśli mnie pamięć nie myli – pięciu) określonych miejscach, zawsze tych samych i ważnych fabularnie.
Tak jak dodatek AWE do Control w 2020 roku z pełną mocą rozbudził moje oczekiwania dotyczące uniwersum kreowanego przez Remedy, tak oba rozszerzenia do Alana Wake’a 2 (ze wskazaniem na The Lake House) umocniły moją pełną akceptację tej wizji. Remedy Connected Universe jest moim growym odpowiednikiem MCU w jego wczesnej fazie. Gdy jeszcze wszystko wydaje się możliwe, a o potencjalnych problemach i zmęczeniu materiału nikt nie chce nawet myśleć. Poproszę o Control 2, szybko, szybciutko!