Niezwyciężony to dla mnie must play w 2023 roku. Gra będzie stać fabułą
Stanisław Lem w końcu doczeka się należnego mu miejsca w świecie gier wideo. Niezwyciężony polskiego studia Starward Industries ukaże się w 2023 roku. Ja już grałem we wczesną wersję tej produkcji, a potem wypytałem o nią twórców i wiem, że jest na co czekać.
To, że po Lema autorzy gier sięgnęli dopiero teraz, cieszy (bo w końcu!), oburza (bo dopiero!), choć jakby się tak zastanowić, wcale nie dziwi. Książki Lema – w przeciwieństwie do wielu innych z tego gatunku – bardziej skupiają się na refleksji i filozoficznych dysputach niż na łatwiej przekładalnej na gameplay wartkiej akcji. Niemniej krakowskie studio Starward Industries podniosło rękawicę i spróbuje udowodnić, że Lema nie tylko warto czytać, ale również w niego grać.
O tym, że Polacy robią grę na podstawie książki pisarza ze Lwowa, z pewnością już wiecie – pisaliśmy o tym kilka razy, a nawet odwiedziliśmy studio, aby porozmawiać z twórcami. Z racji uprzejmości Starward Industries spotykamy się jednak ponownie, bo twórcy udostępnili nam kawałek grywalnego kodu i miałem już okazję przekonać się, czym The Invincible ma być. To, co znajdziecie poniżej, to moje wrażenia, ale nie omieszkałem również ponownie zadać kilku pytań samym deweloperom, bo demo rozpaliło moją ciekawość – a przede wszystkim nadzieję na naprawdę dobrą, interesującą grę fabularną.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy Niezwyciężonego czytali, dlatego będę się cenzurował lub pisał, zachowując wysoki poziom ogólności, aby nie zepsuć Wam zabawy, szczególnie jeśli chodzi o tajemnice dotyczące planety.
Polacy w kosmosie
Udostępnione demo składało się z dwóch etapów, których fragmenty mogliście oglądać w zaprezentowanym jakiś czas temu trailerze, jednak nie pokazano wówczas wszystkiego. Nie są to etapy z samego początku gry, o czym świadczy fakt, że główna bohaterka – Yasna – posiada już jakąś wiedzę o tajemnicach planety Regis III. Szybko orientujemy się również, że nie należy ani do załogi Niezwyciężonego, ani do Kondora. Starward Industries, aby odrobinę bardziej udramatyzować powieść Lema, wprowadza inną misję – możemy więc domniemać, że w trakcie gry natkniemy się na ślady poprzednich ekspedycji, a być może nawet zdołamy się z nimi spotkać. Wprowadzenie trzeciej grupy jest jednak na tyle ważne, że zapytałem o to Marka Markuszewskiego, project leada i CEO Starward Industries.
GOL: Poszerzacie książkę dość istotnie, wprowadzając m.in. trzecią misję kosmiczną, która wyląduje na planecie, jak również frakcje – to wszystko, jak rozumiem, aby „zdynamizować” Lema i lepiej przełożyć go na język gry wideo?
Marek Markuszewski, project lead, CEO Starward Industries: Tak i... nie (śmiech). Umieszczenie w fabule trzeciego zespołu pozwala pokazać historię z książki w skali mikro, uwypuklając doświadczenie jednostkowe, wyraźnie zarysowując też relacje bohaterki, w którą wciela się gracz, ze swoim małym zespołem. Dzięki temu zabiegowi możemy również dostarczyć znakomitą, trzymającą w napięciu i stymulującą refleksję, rozrywkę atrakcyjną zarówno dla czytelników prozy Lema, jak i osób, które nie sięgnęły jeszcze po Niezwyciężonego.
Niezwyciężony od samego początku przypomina uwielbianego Firewatcha – tyle tylko, że prezentuje znacznie piękniejszą i nowocześniejszą grafikę oraz wręcz zniewala immersyjną animacją naszych działań. Pierwsze wrażenie jest naprawdę świetne – stoimy pośrodku pustynnego wąwozu, wiatr zwiewa piach z wysokich skał, a klimatyczna, ale oszczędna muzyka podsyca atmosferę tajemnicy i przygody. Gdy spojrzymy w górę, widzimy piękny, obcy nieboskłon. Wygląda to właśnie tak, jak wyobrażałem sobie tę feralną planetę w dzieciństwie podczas lektury książki.
W pierwszym z dostępnych fragmentów tropimy zaginiony konwój – nie wiemy dokładnie, czy to konwój naszej misji, czy jeszcze inny – fragment gry ma raczej zaznajomić nas z mechanikami zabawy, niż zdradzić to, o czym Niezwyciężony będzie opowiadać. Na początku widzimy więc pojazd, do którego możemy wejść, a nawet go uruchomić i kawałek się nim przejechać. Możemy też wybrać drogę okrężną, wspinając się po skałach. W końcu docieramy do konwoju, gdzie prowadzimy krótkie śledztwo, korzystając z dwóch narzędzi – detektora, który pozwala namierzyć ludzi, oraz urządzenia umożliwiającego zajrzenie „pod ziemię”. Obydwa rodzaje sprzętu, tak jak i zresztą wszystkie maszyny czy pojazdy, które spotykamy, wyglądają jak wizje science fiction z lat osiemdziesiątych i wcześniejszych.
Wszystkie maszyny świetnie pasują do retrofuturystycznej i atompunkowej konwencji dzieł Stanisława Lema, w których zamiast z cyfryzacją mieliśmy do czynienia z ciężkimi, naoliwionymi maszynami i analogowością. Zamiast motywów ze współczesnych, tak już oklepanych filmów, książek i gier SF, otrzymamy wizję przyszłości, która stylistyką przypomina przeszłość. Zapytałem szefa projektu, skąd czerpali inspiracje przy wymyślaniu tych niecodziennych urządzeń.
Naszym celem było wypracowanie oryginalnej, charakterystycznej estetyki świata, która będzie nie tylko tłem wydarzeń, ale i uzupełni storytelling. Tworząc artstyle gry na podstawie Lema, w tym występujący w niej asortyment, wzorowaliśmy się na atompunkowej estetyce. Nasz art director – Wojciech Ostrycharz – czerpał inspiracje między innymi ze zbiorów ilustracji charakterystycznych dla książkowych okładek, designu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, ilustracji Chrisa Fossa oraz referencji prawdziwego sprzętu z tamtych lat. Zatem stworzenie narzędzi było, owszem, wyzwaniem, ale też przyjemną podróżą w czasie. Analizowaliśmy, jak dane urządzenia działały lub mogły działać przed erą cyfryzacji, jakie gesty należy wykonać, by je obsłużyć, a przy tym, jak powinny wyglądać, aby nie tylko stanowić funkcyjny, użyteczny element rozgrywki, ale też być osobną składową budującą retrofuturystyczny pejzaż dramatu, który ma miejsce na Regis III.
Fani Lema powinni być zadowoleni, bo twórcy skrupulatnie podeszli do macierzystego tekstu, o czym świadczy na przykład brak wyświetlaczy na urządzeniach elektronicznych. Chociażby mapy w książkach Lema wciąż były papierowe i przechowywane w tubach, dlatego Yasna – mimo że przyleciała na tę planetę statkiem kosmicznym – korzysta z takiej właśnie mapy, notując na niej flamastrem ważne miejsca.
Podczas wędrówki nieustannie – na wzór tego, co znamy z Firewatcha – towarzyszy nam radiowy kompan, nasz przełożony, astrogator Novik (od słów „astronauta” i „nawigator” – czyli dowódca statku). Prowadzimy z nim rozmowy, dzielimy się obserwacjami i przemyśleniami, próbując rozwikłać zagadkę planety i zaginięcia ludzi. Trudno na razie powiedzieć cokolwiek więcej niż to, że głosy Novika i Yasnej brzmią dobrze, a wypowiadane kwestie umiejętnie podsycają naszą ciekawość.
Sam fragment nie ujawnia zbyt wiele – prezentuje naprawdę ładną grafikę, przepiękną stylistykę i kilka gameplayowych rozwiązań. Sprawia wrażenie raczej dema technicznego niż samej gry, więc podejrzewam, że wszystko jeszcze może ulec zmianie. Na podstawie tylko zaprezentowanych fragmentów gotów jestem jednak stwierdzić, że Niezwyciężony będzie stał przede wszystkim fabułą. Podobnie jak w Firewatchu, Vanishing of Ethan Carter czy What Remains of Edith Finch najważniejsza okaże się podróż, w trakcie której będziemy stopniowo poznawać ciekawą, tu w dodatku opartą na świetnej powieści Stanisława Lema historię. Próżno więc szukać tutaj walki czy survivalu – wrażenie przebywania w ciągłym niebezpieczeństwie gra utrzyma raczej narracją i klimatem.
Nie oznacza to oczywiście, że ta pozycja przejdzie się sama – polegać będzie najprawdopodobniej na wspinaniu się, odnajdywaniu drogi, korzystaniu z rozmaitych pikających kontrolkami urządzeń, które pomogą ustalić jakiś ważny szczegół – z pewnością rozwiążemy zagadki, poszukamy sekretów i spróbujemy zrekonstruować wydarzenia, jakie miały miejsce na Regis III. Mnie to wystarczy, bo... bo to właśnie Regis III, jedna z ciekawszych planet, jakie wymyślił Stanisław Lem. Niezwyciężony to bardziej przygodówka niż gra akcji. Aby nie wyjawić szczegółów, powiem tylko, że na planecie tej istnieje pewne śmiertelne niebezpieczeństwo. Zapytałem więc Starward Industries, czy będziemy mogli się przed nim bronić, czy też skończy się tylko na ucieczce. Odpowiedziano mi w tajemniczy sposób.
Zagrożenie, o którym mowa stanowi bardzo istotny element fabuły gry. Zetknięcie się ze wspomnianą „siłą” jest dopełnieniem moralnych i filozoficznych dylematów, przed którymi stawiamy gracza. Nie zdradzając zbyt wiele, podkreślę jedynie, że planujemy zachować spójność, jeżeli chodzi o emocje i koncepty myślowe, które towarzyszyły ujawnieniu tajemnicy Regis III w książce. Aktywność względem zagrożenia na planecie będzie leżała w gestii gracza.
Ludzie ludziom zgotowali ten los
Drugi z udostępnionych mi poziomów to króciutki fragment uzmysławiający, że w trakcie podróży spotkamy innych ludzi (co nie jest takie oczywiste w tym gatunku gier), z którymi wejdziemy w interakcje. Yasna wspina się na wysoką półkę skalną i ma z góry naprawdę piękny widok na jakąś (swoją?) bazę. Wkrótce jednak tajemniczy nieznajomy w towarzystwie robota bierze ją w niewolę. Prowadzi do swojej bazy, w której spotykamy innych ludzi i odkrywamy skutki działania bezlitosnej planety.
Na tym ten fragment się kończy, ale potwierdza jedną rzecz – fabuła growej wersji Niezwyciężonego nie będzie tożsama z książkową w tym sensie, że twórcy, aby tę bodaj najbardziej przygodową powieść Stanisława Lema uczynić jeszcze bardziej przygodową, poszerzyli ją o kilka motywów, wokół których zawiąże się akcja. Nie wiemy nic o tym, czy i w jaki sposób spotkamy w grze misje Kondora i Niezwyciężonego, ale dowiadujemy się o dwóch frakcjach ludzkości, jak również trochę o motywach, których być może będzie dotyczyć główny wątek.
Książka bowiem opowiada nie tylko o feralnej ekspedycji potężnego kosmicznego statku Niezwyciężony, który ruszył na ratunek jeszcze bardziej pechowej wyprawie Kondora, z którym zerwała się łączność po wylądowaniu na planecie Regis III. Pozornie niewidocznym tłem powieści była ludzkość ukazana jako rasa zdobywców – potężna, zaawansowana, przekonana o swojej roli i wielkości we wszechświecie. Była to ludzkość, no właśnie, „niezwyciężona”. I była to oczywiście iluzja. Lem krok po kroku uświadamiał czytelnikowi, jak cała ta potęga i prym racjonalnego, wielkiego, analitycznego umysłu człowieka rozbija się o przedziwne, niemieszczące się w głowie „życie” na obcej planecie.
Zdolni twórcy ze Starward Industries być może spróbują rozwinąć tę myśl Lema. Yasna w pewnym momencie wypowiada krytykę pod adresem nieprawdopodobnie potężnej broni, którą przywieźli na planetę, choć przecież ludzkość nie znajduje się w żadnym konflikcie. Motywacje samego astrogatora Novika również nie są do końca przejrzyste. Być może więc – i są to tylko moje domysły – w grze uwikłamy się bardziej w to wszystko, czego na pierwszy rzut oka w człowieku nie widać – podłość, pogoń za pieniądzem, władzą i potęgą, jak również spróbujemy zderzyć nasze wyobrażenia o ludzkiej supremacji z nieprzewidywalnością obcego życia.
Jednym z naszych wyróżników, elementem narracji, a zarazem czynnikiem absolutnie obligatoryjnym przez wzgląd na charakterystykę gatunku, czyli narracyjne hard SF, jest filozoficzno-naukowy dyskurs, stanowiący w przypadku The Invincible część rozgrywki. Tak. Czerpiemy z filozofii Lema pełnymi garściami i bazujemy na jego wciąż pod wieloma względami nowatorskiej myśli. Planujemy, by w The Invincible wyraźnie wybrzmiała wymowa książki, jej antyimperializm i pacyfistyczna głębia. Chcemy jednak dostosować te treści do potrzeb użytkowników i samego medium, czyli zostawić decyzje, mierzenie się z ich konsekwencjami oraz wyciąganie wniosków graczom.
Nie sposób ocenić po udostępnionych fragmentach, czy poza używaniem kilku narzędzi będziemy tu robić cokolwiek innego. Twórcy pozwolili mi chwilę pojeździć w grze pojazdem, ale po co będziemy go używać i jak często, trudno mi w tym momencie powiedzieć. Marek Markuszewski zapewnia jednak, że „gracz w toku swoich zmagań z nieprzyjazną planetą będzie mógł wykorzystać łazik jeszcze do innych celów niż jazda”. Niemniej nie spodziewałbym się tutaj nacisku na ten element produkcji. To jednak jest gra, która stawia na doświadczanie podróży i odkrywanie fabuły. Złośliwcy mówią na to „walking simulator”.
Choć akurat ta powieść Lema jest jedną z jego najbardziej „przygodowych” książek, tak przed zagraniem bałem się, że Niezwyciężony okaże się „samoprzechodzącą” się grą narracyjną i niewiele będzie tu angażującego gameplayu. I w zasadzie udostępniony mi fragment nie tyle mnie tej obawy pozbawił, co uczynił ją nieważną. Rdzeń gry, podobnie jak w Firewatchu, to chodzenie, rozmawianie przed radio i rozwiązywanie łamigłówek, ale wszystko to dzieje się w takich okolicznościach przyrody i z taką tajemnicą w tle, że trudno będzie nie doprowadzić tego marszu do celu. Immersyjność tych wszystkich animacji wspinaczki, używania ciężkich wajch i przełączników działała na mnie na tyle dobrze, że naprawdę nie mogę się już doczekać, co w 2023 roku pokażą twórcy w pełnej wersji.
Lubimy mówić, że The Invincible to Firewatch na sterydach. W istocie (arcy)dzieło studia Campo Santo jest naszą wielką inspiracją. Jednak The Invincible stanowi całkowicie osobny twór narracyjny, w którym emocjonalny środek ciężkości położony jest w innym miejscu. Stawiamy na bogactwo fantastycznonaukowej dramatycznej historii, w której wybory mają rzeczywiste znaczenie, jeżeli chodzi o wynik rozgrywki. Planujemy, by gracz mógł podjąć różne aktywności, ściśle powiązane z narracją, jak na przykład przytoczona wcześniej jazda łazikiem. Interakcje przygotowane dla graczy, takie jak korzystanie z atompunkowych narzędzi, komentowanie otoczenia, wybory dialogowe, pogłębiają immersję. Co więcej, w niektórych częściach gry „zaszyte” w wypowiadanych kwestiach nastawienie emocjonalne, realnie wpływa na sytuację gracza w danej lokacji.
Oczywiście, udostępniony mi build był produktem nieukończonym, ale tych kilkadziesiąt minut spędzonych na Regis III utwierdziło mnie w przekonaniu, że Starward Industries nie tworzy zaledwie hermetycznej ciekawostki dla najzagorzalszych fanów ani prostego walking simulatora. The Invincible to przede wszystkim gra, która na każdym niemal kroku podkreśla swój fabularny charakter i niełatwą, ale tym bardziej być może wynagradzającą za włożony trud spuściznę Stanisława Lema. Niezwyciężony to przygoda naszpikowana tajemnicami niezwykłej i nieprzyjaznej planety Regis III, w trakcie której poznamy – lub przypomnimy sobie – jeden z ciekawszych pomysłów najlepszego polskiego autora science fiction. Dla mnie to must play w 2023 roku i gra, o której każdy fan fantastyki i dobrej fabuły w Polsce powinien pamiętać.