Nie chcę już być wędkarzem w grach RPG
Elementy symulatora wędkarza amatora, który prężnie rozwija swoją karierę, były w grach świetną zabawą – do czasu. Teraz już po prostu marzę o emeryturze.
Od dłuższego czasu mam wrażenie, że niezależnie od tego, po jaką grę sięgam, to rozgrywka i tak w pewnym momencie, zamiast do zabawy, zmusza mnie do pracy – najczęściej w roli farmera albo właśnie wędkarza, choć zdarzają się miłe wyjątki. Nie zrozumcie mnie źle, wiem, że sporemu gronu graczy łowienie sprawia niemałą satysfakcję i bardzo się cieszę, że chociaż Wy korzystacie z tego trendu, ale trudno nie zauważyć, że tych motywów jest ostatnio niesamowicie dużo.
Nie mówię tu bynajmniej o grach pokroju Animal Crossing czy Stardew Valley, w cały sens których wpisane są tego typu aktywności – te rozgrzeszam i wycofuję zarzut powtarzalności motywów. Do refleksji skłoniła mnie Persona 4 Golden, w której jako ratujący świat licealista w międzyczasie łowiłam ryby w pobliskiej rzece i uprawiałam ogródek. Wtedy dotarło do mnie, że przecież robiłam to samo w milionie różnych gier. Tu byłam zabieganym licealistą, gdzie indziej szybkim jeżem, czasem boginią w psim ciele, a niekiedy androidem z przepaską na oczach i za każdym razem łowiłam ryby. Ile można?
Ogromna częstotliwość
Mogłabym przyjść, tupnąć nóżką, ogłosić, że łowienia i jemu podobnych aktywności jest za dużo, i po prostu zostawić Was z tą myślą. Zero tu merytorycznych treści, zero wskazania, że w końcu „co kto lubi”, za to cała masa mojej frustracji. Usiadłam, odłożyłam na bok moje doświadczenia i zagłębiłam się w temat, analizując dane, które wcale mnie nie zaskoczyły. Wzięłam pod lupę najlepiej oceniane według Metacritica tytuły z konkretnych gatunków z ostatnich pięciu lat. Przejrzałam tylko gry wydane na PC, a swoje rybie śledztwo zawęziłam do RPG i przygodówek, uznając, że to chyba najbardziej uniwersalne gatunki, a każdy ma ogromną bazę odbiorców. Wybrałam top 10 z każdego z nich, pod uwagę biorąc jedynie wydania od 2017 roku.
Okazuje się, że wśród dziesięciu tytułów RPG, aż w siedmiu znajdziemy minigrę z łowieniem ryb bądź całą, rozbudowaną wędkarską mechanikę, a w niektórych możemy zająć się też uprawą roli. To aż 70% topowych RPG; wygląda na to, że w grach wideo wędkarski fanatyzm rozwija się prężniej, niż kiedykolwiek robił to w rzeczywistości. Oczywiście zaledwie dziesięć tytułów to dość wąski wycinek masy gier, które co roku zalewają Steama, więc podobna statystyka w przypadku przykładowo stu tytułów mogłaby wyglądać nieco inaczej. Trudno mi jednak uwierzyć, że RPG wykorzystujące motyw łowienia stanowią znaczną mniejszość.
O podobnej analizie gier przygodowych właściwie nie można za wiele powiedzieć – żadna z topowych pozycji z ostatniego okresu nie ma ani opcji łowienia ryb, ani uprawiania roli. Wyjątek stanowi Subnautica, w której z uwagi na tematykę ryby się pojawiają i faktycznie możemy je łapać, ale niewiele ma to wspólnego z najpopularniejszym wędkarstwem.
Po co nam te ryby?
Odkryłam już, że skala rybnego fenomenu w grach (zwłaszcza RPG) jest równie duża, o ile nie większa, niż zdawało mi się na podstawie osobistych doświadczeń, ale nie zaspokoiło to mojej ciekawości. Sama mam już tego dość i kolejna rybna minigra działa na mnie tak jak na większość graczy wybitnie trudni bossowie: mam po prostu ochotę rzucić padem. Jednak skoro ta mechanika jest tak powszechna, to chyba musi mieć w sobie coś, co urzeka graczy, prawda?
Najprostsze wyjaśnienie to „lenistwo” twórców, które nazywam tak oczywiście w uproszczeniu. Chodzi o wykorzystywanie sprawdzonych, lubianych przez graczy rozwiązań, korzystanie z gotowych mechanik i dopasowywanie ich do tworzonej przez siebie gry. Dzięki temu mamy we współczesnych tytułach np. mapy ze znacznikami, wygodne quest logi czy coraz częstsze (choćby drobne) decyzje wpływające na przebieg historii. Jeśli jednak chodzi o ten recykling mechanik, to trudno nie zauważyć, że pomiędzy ramowym pomysłem na mapę a czymś tak konkretnym jak wędkowanie jest duża różnica. To pierwsze to element szkieletu gry RPG, a drugie to konkretna mechanika wrzucona w ten szkielet.
Mimo to w tak wielu grach odnajdujemy ten jeden konkretny motyw. Na wspomniany temat teoretyzują różni badacze – psychologowie, filozofowie i oczywiście twórcy gier. Szukając powodów tak szerokiej popularności wędkarskich minigier, podają wiele różnych przyczyn, przy czym wszystkie to tylko tezy bez możliwości stuprocentowej weryfikacji. Częste występowanie w RPG wędkarstwa może wynikać między innymi z:
- popularności minigier ogółem, zwłaszcza wśród japońskich graczy;
- potrzeby chwili oddechu podczas intensywnej rozgrywki;
- fenomenu lootboksów/gacha – nigdy nie mamy pewności, co złowimy;
- prób stworzenia realistycznego świata poprzez uczynienie zbiorników wodnych w grze funkcjonalnymi;
- zaciekawienia twórców powszechnością tej mechaniki i potrzeby zrealizowania jej po swojemu („skoro wszyscy to robią, to zrobię i ja”).
Wszystko to jest jak najbardziej zrozumiałe, choć nawet zebrane razem nie daje konkretnej odpowiedzi, jakim cudem ta globalna miłość do łowienia ryb pomiędzy questami osiągnęła tak ogromne rozmiary. Niestety, tak niemierzalne zjawisko chyba zawsze pozostanie do pewnego stopnia owiane tajemnicą.
Proszę, nie każcie mi więcej łowić
Widzę skalę zjawiska, rozumiem powody jego popularności, ale wciąż jako gracz jestem po prostu nieco zmęczona. Im dalej wlazł, tym więcej ryb; są w co drugim tytule i można odnieść wrażenie, że zamiast odrobiny świeżości dostajemy odgrzewanego... fileta, bo o kotlecie trudno tu mówić. Dla fanów łowienia obecny czas jest chyba najlepszym momentem, w którym mogą spełniać się jako gracze, bo tę mechanikę znajdą z łatwością. W internecie jest nawet sporo wątków, w których gracze pytają się nawzajem, czy w danej grze można łowić ryby – i jeśli nie można, często decydują się sięgnąć po coś innego.
Pozostali jednak, którym daleko do fanatyków wędkarstwa, mają powoli dość; ja sama mam powoli dość. Całe szczęście, że analiza przyczyn tego zjawiska pozwala zauważyć, iż dokładnie te same powody mogą kiedyś powołać do życia zupełnie inną mechanikę, którą twórcy będą wykorzystywać w każdym tytule i która zastąpi łowienie. Może niedługo w licznych RPG będziemy grać w mah-jonga jak w produkcjach Ryu Ga Gotoku? Może będziemy latać na smokach czy innych ptakach jak w najnowszym Fire Emblem albo dłubać wytrychem w zamkach jak w Skyrimie? Cokolwiek by to nie było, niech już nadejdzie. Era łowienia trwa naprawdę za długo. Może to już najwyższy czas, by ustąpiła miejsca czemuś nowemu?