Nad twórcami Concorda zawisło widmo zwolnień. Produkcja gry miała kosztować 400 milionów dolarów
Reżyser Concorda przeszedł na niższe, wspierające stanowisko, a zespół Firewalk Studio ma obawy co do przyszłości zarówno projektu, jak i zespołu.
Aktualizacja (20 września, godz. 18:50)
Colin Moriarty, obecnie branżowy informator, a dawniej redaktor serwisu IGN, opublikował dziś w wpis na X, w którym podał, że miał okazję obszernie porozmawiać z jednym z twórców Concorda. Dowiedział się ponoć, iż owa strzelanka była postrzegana jako „przyszłość PlayStation”, a jej potencjał porównywano do Gwiezdnych wojen. Negatywne opinie na temat projektu miały się pojawiać, lecz trafiały na ścianę w postaci „toksycznej pozytywności” deweloperów. Najbardziej uderzająca wydaje się jednak informacja, jakoby produkcja Concorda pochłonęła 400 milionów dolarów. Biorąc pod uwagę nijakość gry, bardzo trudno w to uwierzyć. Z drugiej strony, powstawała ona 8 lat, więc takiej kwoty nie da się całkowicie wykluczyć. Pamiętajcie jednak, że są to wyłącznie niepotwierdzone doniesienia.
Oryginalna wiadomość (20 września, godz. 9:38)
Po porażce Concorda reżyser gry zrezygnował ze stanowiska. Ryan Ellis miał poinformować o tym swoich współpracowników i przejść na inną, niższą pozycję – w roli „wsparcia”, jak sam miał to określić (via Kotaku).
Po spodziewanym przez wielu graczy, lecz zaskakująco szybkim końcu Concorda, Firewalk Studios miało rozważać pomysły na uratowanie gry. Jednakże, jak donosi serwis Kotaku, nawet w firmie wiara w powrót tej produkcji jest znikoma.
Trzy źródła, do których dotarł serwis, mówiły o „pesymistycznych” nastrojach pracowników co do powstania Concorda z popiołów. Ba, części z tych osób miano już nakazać, by zaczęli rozglądać się za następnym projektem.
Obawy o przyszłość
Nie trzeba chyba dodawać, że deweloperzy mają też obawy o swoją przyszłość. Od ponad roku w branży dochodzi do wielkich zwolnień i nie ominęły one także Sony. Część pracowników Firewalk odeszła zawczasu, podczas gdy niektórzy czekają na ruch wydawcy. Ten może obejmować zaangażowanie Firewalk Studios do pomocy przy projektach innych zespołów.
Można by się spodziewać, że członkowie Firewalk mogliby obwiniać reżysera Concorda za obecną sytuację studia po tak spektakularnej porażce. Jednakże najwyraźniej przynajmniej część deweloperów daleka jest od krytykowania Ellisa. Jeden z byłych pracowników, do których dotarło Kotaku, mówił, że reżyser miał „szczerze wierzyć” w potencjalny sukces gry.
Ryan głęboko wierzył w ten projekt i zgromadzenie graczy razem poprzez czerpanie z niego radości. Niezależnie od tego, że były rzeczy, które można było zrobić inaczej podczas rozwoju… jest dobrym człowiekiem.
Porażka i jej przyczyny
O przyczynach porażki Concorda można spekulować długo. Gracze w równym stopniu obwiniają zbyt standardową, generyczną otoczkę gry i naleciałości współczesnych trendów, jak i zaskakująco miałką kampanię marketingową Sony oraz decyzję o wydaniu tytułu jako produkcji premium (tj. w modelu buy-to-play).
W efekcie, jak twierdzą internauci, tytuł ani nie wyróżnił się z tłumu licznych i – co ważne – darmowych hero shooterów, ani nie zyskał rozgłosu przed premierą. Efektem było sprzedanie, wedle szacunków analityków, zaledwie 25 tysięcy kopii i trzycyfrowy „peak” graczy na Steamie.
Czy w tak fatalny sposób zakończy się historia Concorda (a być może i jego twórców)? Możemy tylko czekać na decyzję Sony.
- Zostawcie Concorda, nie wyciągajcie go, tam ciągle gra muzyka
- Efektem 8 lat produkcji jest gra dla nikogo. Concord to najbardziej generyczna strzelanka, w jaką przyszło mi zagrać
- Większość gier-usług Sony przepadła z kretesem. Wielki projekt Jima Ryana nie przeszedł próby czasu