3 główne problemy Diablo 4 według byłego szefa Blizzarda. Twórcy zapewniają, że roadmapę gry czeka rozbudowa
Blizzard stara się uspokoić fanów zawiedzionych planami rozwoju Diablo 4. Tymczasem Mike Ybarra wskazuje na 3 główne problemy gry.

Były prezes studia Blizzard Entertainment uważa, że deweloper musi skończyć z obecnym cyklem rozwoju Diablo 4, czyli „wydawaniem” i „łataniem przez 2 miesiące” kolejnych aktualizacji.
Mike Ybarra po odejściu z firmy wielokrotnie zabierał głos w sprawach dotyczących branży gier. Także tych powiązanych z Microsoftem, który przejął Activision Blizzard 2 lata temu. Jednakże teraz Amerykanin odniósł się bezpośrednio do działalności swojego byłego studia i jego największej premiery ostatnich lat: czwartego Diablo (via serwis X).
Quo vadis, Diablo 4?
Umówmy się: choć nikt na poważnie nie nazwie Diablo 4 katastrofą lub nawet „złą” grą, to nie da się ukryć, „czwarta” wizyta w Sanktuarium nie wypadła tak dobrze, jakby życzyli sobie tego gracze. Nawet teraz, po wielu aktualizacjach, ważnych i dobrze przyjętych zmianach oraz debiucie wielkiego dodatku, jest chyba o wiele za wcześnie, by mówić o „odkupieniu” D4 w oczach graczy.
W teorii odpowiedzią na pytania i żądania graczy miała być „mapa drogowa”, którą Blizzard udostępnił 2 dni temu. Jednakże ta rozczarowała graczy – i Mike’a Ybarrę.
Były szef studia uznał, że głównym problemem jest zbytni pośpiech i wydawanie aktualizacji jako celu samego w sobie. Jego zdaniem deweloperzy powinni „przystanąć”, by znaleźć czas na uporanie się m.in. z kłopotami endgame’u – elementu, który gracze krytkują nieprzerwanie od premiery Diablo 4 w czerwcu 2023 roku.
Wstrzymajcie się i dajcie zespołowi czas na zajęcie się kwestiami związanymi z endgame. Granie przez tydzień, a następnie ubicie „uber” bossa na 1-3 strzały 500 razy dla unikatowego przedmiotu, a następnie porzucenie gry do następnego sezonu zasadniczo nie jest zabawne.
Ybarra uważa też, że Blizzard powinien ograniczyć elementy fabularne dodatku, by móc wypuszczać je w cyklu rocznym, tak jak pierwotnie zapowiadano. Według niego zamiast „fabuły”, która jest atrakcją „na raz”, twórcy powinni postawić na nowe klasy, rodzaje mobów oraz aktywności w końcowej fazie rozgrywki. W przeciwnym razie były prezes studia nie jest pewien, jak ma wyglądać przyszłość Diablo 4.
Blizzard: roadmapa to nie wszystko
Wpis Ybarry nie umknął uwadze fanów, żywo dyskutujących „mapę drogową” Diablo 4 (czy raczej zawód nią). Nie wszyscy gracze zgadzają się z jego spostrzeżeniami (głównie z „radą” redukcji fabuły, mimo narzekań na jej jakość w Vessel of Hatred), a część internautów komentuje „madrość” Ybarry po tym, jak już nie jest częścią Blizzarda.
Dyskusja trwała także w serwisie Reddit, w którym pojawił się również Adam „PezRadar” Fletcher. Zastępca dyrektora ds. społeczności odniósł się do krytyki „roadmapy” i potwierdził, że nowa „mapa drogowa” to bynajmniej nie kompletne plany rozwoju Diablo 4 na najbliższy rok. Będzie ona aktualizowana z czasem o kolejne nowości zapowiadane przez Blizzarda, które mają uwzględnić elementy pożądane przez graczy.
W ciągu ostatnich kilku dni zauważyliśmy wiele komentarzy i opinii, które wskazywały na to, że gracze uważają, że mapa drogowa to podsumowanie wszystkiego, co zostanie wprowadzone. Chcę zapewnić wszystkich, że jesteśmy w pełni świadomi niektórych elementów, za którymi tęsknią gracze i chcę potwierdzić, że przyglądamy się wielu z tych pozycji, w tym drzewkom umiejętności i poprawkom z tym związanym, grze końcowej i ulepszaniu tego doświadczenia dla wszystkich graczy i wielu innym.
„Roadmapa” będzie aktualizowana w miarę upływu czasu, a więcej elementów, o których mówią ludzie, zacznie być ujawnianych wraz ze wszystkimi szczegółami każdej z tych aktualizacji.
- Recenzja gry Diablo 4 Vessel of Hatred – dodatek przynosi sporo nowości, szkoda tylko, że muszą jeszcze dojrzeć
- Diablo 4 – poradnik do gry
Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!