„Mało którego gracza interesują wymagania sprzętowe”. Wydawca Hairdresser Simulator wskazuje przyczyny porażki gry
Hairdresser Simulator nie okazał się kolejnym hitem Steama. Przeciwnie, polski wydawca musi się teraz tłumaczyć z porażki gry oraz podwyższenia wymagań sprzętowych gry.
Nawet najbardziej błahe lub kuriozalne gry mogą zyskać rzesze fanów, których nie powstydziłyby się wysokobudżetowe produkcje. Jednakże, jak to zwykle bywa, na jeden taki sukces przypadają liczne tytuły, którym jest daleko do takiego osiągnięcia. Polski Hairdresser Simulator stanowczo nie podbił rynku i teraz wydawca tłumaczy się z przyczyn porażki.
„Golenie, strzyżenie, bez nóg”
(cytat ze Świata Finansjery Terry’ego Pratchetta)
Dzieło studiów Frozen Way i Petard Games mogło być kolejnym „niszowym” symulatorem, który nieoczekiwanie zyska sporą popularność, tak jak seria House Flipper lub Supermarket Simulator. Zwłaszcza że pierwszy z tych deweloperów jest także współtwórcą Generalnych remontów. Tak się jednak nie stało.
Wczorajszy debiut Hairdresser Simulator przyciągnął w tzw. „peaku” tylko 512 użytkowników Steama, a liczba recenzji zatrzymała się w momencie pisania tego tekstu na 105. Ci, którzy ocenili fryzjerski symulator, bynajmniej nie wystawiali grze dobrego świadectwa (34% pozytywnych ocen).
Gracze narzekają głównie na grafikę (fatalną nawet jak na standardy gier niezależnych), co jest o tyle istotne, że celem gry jest przecież stworzenie pięknych (albo, ekhm, ciekawych) fryzur, a te trudno docenić, gdy ich prezentacja pozostawia wiele do życzenia.
Dochodzą do tego zarzuty wobec rozgrywki (poszczególne czynności są zbyt czasochłonne, a gra nie oferuje opcji zapisu w trakcie strzyżenia) oraz średnio ciekawy system ozdabiania salonu (wyraźnie inspirowany House Flipperem, ale mniej ciekawy i nieco nie na miejscu w tej produkcji) oraz problemy techniczne („zbugowane” włosy).
Fryzjerskie wymagania
Zarzut o wizualną stronę gry jest tym bardziej zasadny, że przed premierą znacznie zwiększono wymagania sprzętowe Hairdresser Simulator. Nie jest jasne, kiedy to się stało, ale doniesienia fanów sugerują, że musiało to nastąpić tuż przed debiutem. Dotychczas twórcy zalecali układ graficzny Nvidia GeForce GTX 970 oraz procesor Intel Core i5-8400 (via Wayback Machine). Teraz na karcie gry na Steamie rekomendowana specyfikacja uwzględnia RTX-a 3060 oraz i7-11700.
Zmiana zalecanego GPU na niemal dwa razy mocniejszy model byłaby irytująca, nawet gdyby tytuł oferował grafikę na miarę współczesnych tytułów. W grze wyglądającej jak produkcja sprzed co najmniej dwóch generacji konsol jest to nieakceptowalne.
Do tej kwestii odniósł się Mateusz Jeleń, prezes Frozen Way Games. Pomijając zapewnienie, jakoby firma była „tylko” wydawcą gry (ergo: nie do nich należał obowiązek dopracowania optymalizacji), Polak stwierdził, że większości graczy nie interesują wymagania sprzętowe i to stąd biorą się ich narzekania (via serwis X).
Zaawansowana (i wymagająca) fizyka włosów
Jak czytamy, wersja demonstracyjna Hairdresser Simulator została przyjęta dość pozytywnie i w efekcie deweloperzy nie spodziewali się „aż tak drastycznego lania”. Demo miało niższe wymagania sprzętowe, co Jeleń tłumaczy bardziej zaawansowaną symulacją włosów i większa liczbą opcji w pełnej wersji.
Faktycznie, historia branży gier pokazuje, iż odpowiednia fizyka fryzur potrafi być mocno problematyczna. Zresztą nawet dla twórców filmów animowanych jest to wielkie wyzwanie. Dość wspomnieć, ile problemów mieli producenci Iniemamocnych i ich kontynuacji z długimi włosami jednej z bohaterek.
Większość nabywców najwyraźniej nie sprawdziła, jak zmieniły się wymagania sprzętowe. W efekcie albo grają na niskich lub średnich ustawieniach (przez co gra wygląda gorzej niż powinna), albo wybierają wyższe mimo nieposiadania odpowiedniego sprzętu.
Choć można pochwalić otwartość Polaka (ilu to twórców „kapiszonów” chowa głowę w piasek na długie dni lub tygodnie…), można wątpić, czy jego tłumaczenia uspokoją nabywców. Prędzej pomogą w tym konkretne poprawki – gra otrzymała już pierwszy hotfix, a kolejne są w drodze. Mimo wszystko miejmy nadzieję, że twórcom uda się doprowadzić Hairdresser Simulator do przynajmniej akceptowalnego stanu.