Majesty: The Fantasy Kingdom Sim to gra mojego dzieciństwa. To wyjątkowy RTS, ale trochę innego rodzaju
Majesty: The Fantasy Kingdom Sim sprawia mi radość nawet po 20 latach – i ciągle może stanowić wyzwanie. Niestety ten oryginalny RTS nie znalazł naśladowców.
Każda i każdy z nas prawdopodobnie czuje przywiązanie do tej jednej gry poznanej dawno temu, jeszcze za dzieciaka. U mnie taki sentyment wzbudza Majesty: The Fantasy Kingdom Sim. Jakieś 20 lat temu, kiedy wchodziłem w świat gier wideo, razem z bratem znaleźliśmy starą płytę CD należącą do naszego wujka. A że na jej okładce był smok, to z miejsca postanowiliśmy ją pożyczyć i wypróbować sami.
Majesty był jednym z pierwszych tytułów, które mnie zainteresowały. Oczywiście mniej więcej w tym samym czasie poznałem inne produkcje, jak Kurka Wodna, Duck Hunt, Batman: The Video Game z 1989 roku czy wiecznie żywe Super Mario Bros. Jak już możecie zgadnąć, miałem wtedy Pegasusa i świetnie się na nim bawiłem. Jednak kiedy miałem zagrać w Symulator królestwa fantasy, rzuciłem gdzieś w kąt „pistolet do kaczek”, aby stworzyć idealny gród, od czasu do czasu nękany tylko przez szczuroludzi i Rrongola Myśliwego.
Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.
Kup Abonament Premium Gry-Online.pl
RTS, ale nie do końca
Zanim zacznę opisywać, co mnie przykuło do tej gry na długie godziny, wypada napisać kilka zdań o tym, czym ona jest. Majesty zostało wydane w 2000 roku przez Cyberlore Studios. W grze pełnimy rolę władcy krainy Ardanii. Omawiana gra jest strategią czasu rzeczywistego (RTS), ale trochę innego rodzaju, ponieważ nie mamy żadnej kontroli nad naszymi jednostkami – no, prawie żadnej.
Każda przygoda zaczyna się mniej więcej w ten sam sposób: na mapie Ardanii wybieramy jeden z 19 scenariuszy. Następnie czeka nas krótki wstęp czytany przez lektora. Z racji tego, że z jakiegoś powodu w Majesty grałem zawsze po angielsku (chociaż tytuł oferuje polskie napisy i dialogi), to jako siedmiolatek nie za bardzo rozumiałem, jakie były cele gry. Wiedziałem tylko, że muszę budować różnego rodzaju budynki i rekrutować całą plejadę najbardziej stereotypowych bohaterów fantasy, jakich można sobie wyobrazić: rycerzy, paladynów, magów, elfów, gnomów, barbarzyńców, wyznawców bóstw słońca…Ogólnie do naszej dyspozycji było około 30 budynków i kilkanaście klas herosów.
Rozpuszczam się!
Jeden z podstawowych scenariuszy dostępnych w Majesty, Na ratunek księciu, nauczył mnie podstawowych założeń gry. Nie było w nich nic skomplikowanego; po prostu musieliśmy dbać o skarbiec oraz o levelowanie naszych herosów. Żeby to zrobić, należało postawić odpowiednie budynki i zwerbować bohaterów. Załóżmy, że zleciliśmy budowę gildii wojowników; gdy była już gotowa do użytku, rekrutowaliśmy dzielnych zbrojnych – lecz nie mogliśmy po prostu kliknąć ich, posłać w konkretne miejsce i kazać ubić groźnego minotaura czy odkryć część mapy.
W tym celu gra dawała nam do dyspozycji dwa rodzaje flag-zleceń. Jedna z nich służyła do odkrywania mapy, druga zaś zachęcała do eliminowania konkretnych celów. Stawialiśmy zatem taką flagę w interesującym nas miejscu, wybieraliśmy wysokość nagrody i czekaliśmy, aż jakiś śmiałek odważy się po nią sięgnąć. Ważne było, by nie przesadzić z atrakcyjnością nagrody, bo jeśli była ona zbyt wysoka, to wszyscy nasi herosi, niezależnie od poziomu, natychmiast rzucali się, by ją zdobyć, i wielu z nich ginęło w głupi sposób („Rozpuszczam się!”). Z kolei jeśli nagroda była za niska, to nikt nie chciał się ruszyć z domu.
Wszystko sprowadzało się do zapewnienia naszym bohaterom odpowiednich warunków do wbijania kolejnych poziomów i tym samym dbania o stały dopływ złota do królewskiego skarbca. Kluczem do tego były budynki takie jak targ, kuźnia czy tawerna. Moim priorytetem było zawsze wybudowanie targu i zlecenie przeprowadzenia w nim badań, które dawały moim poddanym dostęp do mikstury leczniczej czy amuletu pozwalającego na teleportacje. Kiedy dany heros szedł kupić jakąś miksturę, zostawiał złoto zarobione na ubiciu potworów zazwyczaj właśnie na targu.
Po jakimś czasie odwiedzał go królewski poborca podatków, który zbierał złoto i zanosił je do zamku. Jako że poborca był diablo powolny (albo to przez jego fioletowy kubraczek; ciężko powiedzieć), zawsze czyhały na niego jakieś potwory grasujące na obrzeżach miasta. Próbowałem temu przeciwdziałać, stawiając kolejne strażnice, chociaż koszt ich budowy rósł wykładniczo – oczywiście tyczyło się to wszystkich stawianych budynków.
Te cholerne demony
Poziom trudności wspomnianego wyżej zadania nie sprawiał problemu nawet małemu Maciusiowi. Za to na kolejnych poziomach (Advanced i Expert) zjadłem swoje mleczaki. Może z tego wynika moje zacięcie do trudnych gier – kto wie? Majesty naprawdę potrafiło dać w kość, jeśli chodzi o stopień wyzwania. Co prawda na najniższym poziomie trudności powolne budowanie ekonomii oraz levelowanie herosów niemal odbywało się samo. Jednak już wybieranie zadań z północnych obszarów Ardanii doprowadzało mnie do szału.
Gdy miałem 7 lat, zadanie Układ z demonem, którego celem było zdobycie stu tysięcy „golda” w 40 dni, było to dla mnie absolutnie nie do przeskoczenia. Dopiero lata później, kiedy już lepiej rozumiałem zasady gry, udało mi się dokończyć ten quest. Nawet wracając do Majesty dzisiaj, aby odświeżyć sobie mechaniki gry na potrzeby napisania tego tekstu, potrzebowałem kilku podejść do niektórych misji.
Oczywiście można też kombinować z konkretnymi strategiami – na przykład budując gildię wojowników oraz świątynię Daurosa mogliśmy rekrutować paladynki, które zawsze były moim oczkiem w głowie. Na odpowiednich levelach były absolutnie niepokonane i gotowe przyjąć zlecenie nawet na najgorsze maszkary czające się w kniejach Ardanii. Ich obecność niejednokrotnie sprawiała, że byłem w stanie ukończyć dany scenariusz – oczywiście, o ile mogłem tak grać, ponieważ czasem misje wymagały grania w określony sposób.
Majesty 2
W 2009 roku premiery doczekała się kontynuacja Majesty zatytułowana po prostu Majesty 2, za którą odpowiadało rosyjskie Ino-Co. Ta odsłona oferowała kilka zmian, które nieszczególnie przypadły mi do gustu. Weźmy na przykład trójwymiarową grafikę, która zestarzała się okropnie. Majesty 2 oferowało również mniej misji, bo tylko szesnaście. Nowy, dość dziwny moim zdaniem design herosów odbierał im ducha poszukiwaczy przygód, których znaliśmy z „jedynki”. Wiem, że Majesty 2 ma swoich fanów, ale dla mnie nie jest to produkcja, do której wraca się po latach.
KROLM MAKES ME STRONGER!
Doszły mnie słuchy, że kiedy gra wyszła w 2000 roku, to graficznie nie powalała. Kilka lat później, gdy grałem w nią po raz pierwszy, nie bardzo zwracałem uwagę na oprawę – choć dziś widzę, że źle się zestarzała. Modele postaci i budynków wyglądają dość słabo (aczkolwiek mają w sobie pewien urok – choć może to tylko moja nostalgia). Na ratunek przychodzi, na szczęście, Majesty Gold HD Edition z 2012 roku, która trochę unowocześniła oryginalną produkcję, oferując lepszą rozdzielczość, dwa nowe zadania oraz oficjalny dodatek zatytułowany The Northern Expansion.
Nastrojowa muzyka to jeden z elementów Majesty, który na zawsze pozostanie w mej pamięci. Tej grze można wiele zarzucić, choćby pewną schematyczność, ale ścieżka dźwiękowa to kawał naprawdę dobrze skomponowanej muzyki. W Symulatorze królestwa fantasy mogliśmy również usłyszeć głosy poszczególnych herosów. Na pewno każdy, kto miał szansę wypróbować tę grę, kojarzy okrzyk barbarzyńców (Krolm makes me stronger!), który rozlegał się, gdy korzystaliśmy ze specjalnej akcji dostępnej w świątyni Krolma.
Jak dzisiaj zagrać w Majesty: The Fantasy Kingdom Sim?
Aktualnie w sklepach pokroju Steama lub GOG-a możecie kupić już tylko opisane wyżej wydanie Gold HD pierwszego Majesty. Na platformie firmy Valve nabędziecie je za kwotę 45,99 zł, natomiast w serwisie należącym do grupy CD Projekt zapłacicie nieco mniej, bo 35,99 zł.
Majesty: The Fantasy Kingdom Sim to produkcja naprawdę bliska memu sercu. Zawsze kiedy szukam gry, która na bank poprawi mi humor, to wybieram właśnie Majesty. Założę się, że wielu graczy darzy podobnym sentymentem inne gry ze swojego dzieciństwa. Ba, może nawet ktoś podziela moje zdanie co do Majesty?
Retro Gaming
Cykl Retro Gaming rozwijamy od października 2023 roku. Polecamy teksty wchodzące w jego skład. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:
- Taktyczna strzelanka dla każdego. Conflict: Desert Storm przypominał Ghost Recona, ale próg wejścia był tu wyjątkowo niski
- BioWare zawsze chciało stworzyć taką grę. Jade Empire było ich pierwszym oryginalnym RPG-iem
- Sony miało swoje GTA. The Getaway: Black Monday to klimatyczna, gangsterska opowieść z trzema postaciami i otwartym światem
- Metal Fatigue odbiegał tempem od StarCrafta, ale to wciąż ciekawy RTS dla fanów mechów
- Hack’n’slash, który oferował otwarty świat na długo przed Diablo 4. Sacred robił kilka rzeczy wyjątkowo ciekawie
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!