autor: Krzysiek Kalwasiński
Lootboxy muszą zostać uregulowane; organizacje konsumenckie naciskają na rządy
Lootboxy znów znajdują się w centrum kontrowersji. Organizacje konsumenckie naciskają na rządy, aby te wprowadziły odpowiednie regulacje.
Lootboxy, czyli niesławne skrzynki z niespodziankami, znów znajdują się pod ostrzałem – tym razem z inicjatywy Norwegian Consumer Council, organizacji zajmującej się ochroną konsumenta. Opublikowała ona raport, w którym ubiega się o regulację owego szkodliwego elementu gier. Już 18 z 20 podobnych instytucji z różnych krajów ruszyło do akcji, aby zmusić rządy do działania.
Niczym hazard
Wokół lootboxów od lat toczy się intensywna dyskusja. Niejednokrotnie zaznaczano, jak manipulacyjny i niebezpieczny mają charakter – zwłaszcza jeśli chodzi o młodszych odbiorców czy inne bardziej podatne osoby.
Atrakcyjne i rzadkie przedmioty kosmetyczne cieszą się ogromną popularnością. To dlatego wielu graczom nietrudno wydać prawdziwe pieniądze na nie czy kupno skrzynek, z których można je wylosować.
Cała losowość lootboxów jest szczególnie niebezpieczna, bo działa uzależniająco. Do tego dochodzą wszędobylskie sugestie, że jeśli nabędziemy wirtualną walutę lub same skrzynki, zwiększymy swoje szanse na zdobycie upragnionego przedmiotu.
Jeszcze gorzej jest w przypadku rzeczy bezpośrednio wpływających na rozgrywkę (jak dodatki do broni czy zwiększenie ilości zdobywanego doświadczenia). Za stosowanie podobnego modelu mocno oberwało się firmie Electronic Arts w okolicach premiery gry Star Wars: Battlefront II z 2017 roku. Podobnie było też chociażby ze Śródziemiem: Cieniem wojny kilka lat temu. Mamy do wyboru włożenie ogromnej ilości czasu w grę (i nieprzyjemny grind) lub kosztowne pójście na skróty.
Zwodniczy charakter i rosnąca popularność
Do losowości, która ma tutaj ogromne znaczenie, dochodzi też atrakcyjny design lootboxów. Cały proces otwierania zdobytej skrzynki jest przyjemny dla naszych zmysłów, choćby z uwagi na efekty graficzne, żywe kolory i udźwiękowienie. To wszystko działa na podświadomość. Podobnie jak w kasynach.
Dawniej omawiany problem dotyczył w zasadzie jedynie darmowych produkcji, ale dziś podobne mechaniki znajdujemy w większości gier, również tych, za które musimy zapłacić pełną cenę. Jednocześnie staje się to coraz popularniejsze, toteż nie dziwi fakt, że coraz więcej wydawców ucieka się do podobnych rozwiązań. Kolejne raporty pokazują, że mikropłatności generują ogromne przychody – w 2020 roku było to 15 mld dolarów.
Warto też wspomnieć o przedmiotach, które możemy zdobyć przez ograniczony czas, najczęściej w ramach rozmaitych wydarzeń. Strach przed przeoczeniem takiej okazji popycha często do wydania prawdziwych pieniędzy. Również dlatego, że zdobywanie wirtualnej waluty w normalny sposób przebiega o wiele dłużej.
Potrzebne regulacje
Wszystko to przełożyło się na kontrowersje wokół podobnych mechanik, szczególnie w trybie FIFA Ultimate Team (FUT) w popularnej grze od EA w 2018 roku. Rozgrywka w nim uwzględnia nabywanie skrzynek, z których wylosować można piłkarzy – przekłada się to bezpośrednio na rozgrywkę, toteż pokusa kupna niespodzianki jest wysoka. Ostatecznie doszło do tego, że w Belgii lootboxy zostały zakazane.
Gry wideo to obecnie jedna z najpopularniejszych form rozrywki, dostępna niemal dla każdego, bez względu na wiek. Z uwagi na to autorzy raportu chcieliby, aby w grach zostały wprowadzone następujące zmiany:
- zlikwidowanie „zwodniczego designu” elementów związanych z lootboxami;
- odebranie możliwości kupna wirtualnej waluty za prawdziwe pieniądze;
- nieumieszczanie skrzynek w grach tworzonych z myślą o dzieciach;
- więcej przejrzystości w temacie algorytmów decydujących o wylosowanych przedmiotach;
- większy nacisk na stosowanie się do praw konsumenta.
Twórcom gier wideo udawało się dotąd w dużej mierze uniknąć konsekwencji stosowania mikropłatności, co może dziwić w dobie tak ogromnej popularności tego medium. Odpowiednio wprowadzone zmiany najpewniej przysłużyłyby się nam, graczom, bo zniknęłoby ryzyko marnowania dużych ilości pieniędzy. Historia jednak pokazuje, że wydawcy lubią znajdować kolejne sposoby na dodatkowy zarobek – choć gdyby regulacje zostały wcielone w życie, mogłoby się to okazać dla nich trudniejsze.