Kupiłem chińskiego Steam Decka i jestem zaskoczony
Dla wielu przenośne granie ostatnio oznacza tylko jedno – używanie Steam Decka. Ale czy jest to jedyna sensowna opcja poznawania pecetowych gier bez dostępu do porządnego sprzętu? Przekonałem się, że nie.
Steam Deck zmienił postrzeganie „grania w łapę”. Komputery będące de facto przenośnymi konsolami w stylu Switcha nie są nowością, jednak dopiero maszynka stworzona przez Valve zrobiła odpowiedni szum na rynku. Teraz pecetowe handheldy stały się bardziej rozpoznawalne, a Steam Deck jest ich nieoficjalnym ambasadorem. A co, jeśli Decka kupić nie chcecie, nie możecie albo nie pasuje Wam czekanie?
Swoją „kieszonsolkę” autorstwa Valve zarezerwowałem późno, bo w październiku 2021 roku. Wiadomo było, że będę czekał, ale drażnił mnie brak konkretniejszych informacji o choćby przypuszczalnej dacie finalizacji zakupu. Życiowe zmiany sprawiły, że wygodniej było mi grać, leżąc na kanapie, bez siedzenia przy komputerze lub TV. Gdy więc pochodząca z Chin firma Ayaneo zapowiedziała maleństwo zwące się Ayaneo AIR i zagwarantowała wysyłkę towaru latem, zainteresowałem się. Chciałem mieć sprzęt możliwie najszybciej.
Kto sprzedaje?
Ayaneo to ekipa doświadczona, jeśli chodzi o pecetowe handheldy, bowiem jej pierwsze urządzenie pojawiło się na rynku wiosną 2021 roku, jeszcze zanim Valve ujawniło swój hit. Największy problem stanowiła cena – tym, którzy nabyli ów sprzęt w ciemno, podczas kampanii crowdfundingowej, zaoferowano go za 799 dolarów, a potem cena wzrosła do około 1000 dolców. Wersję podstawową i Pro tej pierwszej maszynki można zresztą nadal kupić za przynajmniej 4500 złotych. Drogo! Gdy nieco później Valve obiecało dać graczom mocniejszy sprzęt za dużo niższą kwotę, ludożerka zwariowała. No, przynajmniej jakaś jej część. Nic więc dziwnego, że rynek drgnął i dzisiaj do wyboru jest sporo urządzeń tego typu, choć na większość i tak trzeba jeszcze poczekać.
Co sprzedaje?
Przejdźmy do AIR-a. Firma znowu zdecydowała się na crowdfunding, choć tak naprawdę urządzenia w kilku wersjach już istniały, nie trzeba było więc płacić za opracowywanie prototypu i liczyć na sukces. Wystarczyło wybrać swoją wersję i poczekać. Ja zdecydowałem się na bazowy wariant za 569 dolarów (cena przedpremierowa – niedługo w oficjalnym sklepie powinna pojawić się oferta za 629 dolarów). To kwota dużo bliższa temu, ile trzeba zapłacić za Steam Decka. Urządzenie przyszło do mnie na początku września; w środku znajduje się AMD Ryzen 5 5560U z Radeonem Vega 6, 16 GB RAM-u i dysk SSD o pojemności 256 GB, a na zewnątrz widać fantastyczną jakość wykonania oraz piękny ekran OLED o przekątnej 5,5 cala. Ayaneo AIR to taki Switch Lite Pro – trochę większy, cięższy i dużo potężniejszy. Ale czy wart około 3100 złotych (urządzenie, transport, podatek i wysłany osobno pokrowiec wraz z folią na ekran)?
Chociaż każda z tego typu maszyn jest pełnoprawnym pecetem – można wsadzić ją do docka, podpiąć monitor, klawiaturę, myszkę – ich podstawowym celem jest umożliwienie wygodnego, przenośnego grania. Ja tylko w taki sposób używam mojej nowej zabawki i muszę przyznać, że sprawia mi to ogromną frajdę.
Co prawda ekran jest mały (na tyle, że nawigowanie po systemie potrafi być uciążliwe), ale dzięki zastosowaniu technologii OLED głębokie czernie i żywe kolory wyciągają z gier więcej wizualnego przepychu, nawet mimo używania niskich ustawień jakości grafiki, co zresztą przy 5,5 cala nie stanowi żadnego problemu.
SPECYFIKACJA
- CPU: AMD Ryzen 5 5560U (6 rdzeni / 12 wątków) max. 4 GHz
- GPU: AMD Radeon RX Vega 6
- RAM: 16 GB LPDDR4x-4266
- SSD: 256GB M.2
- Bateria: 28 Wh
- System: Windows 11
- Waga: 410 gramów
- Ekran: OLED Full HD 5,5 cala
- Kontroler z czujnikami Halla (magnetyczne zamiast mechanicznych)
I co?
Po dwóch tygodniach użytkowania AIR-a nowa maszynka stała się moim głównym sprzętem do grania. Do tej pory przetestowałem trzy gry, wszystkie sprawiły mi sporo radości. Stray to przykład „indyka AAA”, produkcji stworzonej przez małe studio, a wyglądającej jak milion dolców. Rozgrywka jest prosta, relaksująca i krótka, a AIR dał radę wyświetlić ją w około 30 FPS-ach w jakości 720p low, przy ustawieniu TDP procesora na 12W. A ten cudowny ekranik mimo wszystko zapewnił rewelacyjne doznania wizualne. Low to moje nowe high!
Forza Horizon 4 może i ma na karku kilka lat, ale nadal wygląda świetnie i zapewnia sporo funu miłośnikom arcade’owego ścigania się. Moja nowa bestia wskoczyła na poziom około 45 klatek na sekundę we wbudowanym benchmarku (720p, medium, 12 W), ale zablokowane 30 daje lepszy efekt. Czy da się grać? Dla osobnika, który 25 lat temu na sprzęcie zbyt słabym, by się nim chwalić, pocinał w całą masę produkcji w trybie „filmowym” (czytaj: max. 24 klatki na sekundę), takie stabilne 30 i malutki OLED to sama przyjemność. Mimo faktu, że na dużym komputerze wszystko działałoby szybciej.
Ostania gra to Death’s Door. Śliczny, trudny, niezwykle wciągający „indyk”, który działa bardzo płynnie w 720p ze włączonymi wszystkimi efektami (ale bez antyaliasingu) przy 9 W, co pozwala wycisnąć więcej z baterii. No właśnie, a co z baterią? To największa wada AIR-a, choć można ją zaakceptować przy odpowiednim stylu grania. Urządzenie podstawowe ma baterię, która przy 12 W zjada 90% pojemności w około 70 minut. Czyli totalne wyczerpanie nastąpiłoby pewnie po około 75 minutach. Przy 9 W czas ten da się wydłużyć do około 90 minut, a różnorakie testy w sieci mówią, że absolutne maksimum, jakie Ayaneo AIR oferuje w swojej podstawowej wersji, to 3 godziny, jednak pod warunkiem, że procesor ma do dyspozycji tylko 5 W, ekran jest maksymalnie ściemniony, wyłączone jest Wi-Fi i tak dalej.
W porównaniu ze Switchem Lite czy nawet Deckiem jest to bardzo słaby wynik i może zniechęcać. Chyba że gracie tak jak ja – maksymalnie przez godzinę wieczorem, bo i tak nie macie na to więcej czasu. Wtedy trzeba tylko pamiętać, by po wszystkim maszynę podłączyć do ładowarki. Albo wybrać droższą wersję Pro, która zapewnia ok. 30% więcej czasu pracy.
Stary człowiek i grać może
Jestem bardzo zadowolony z mojego nowego sprzętu do grania. W zasadzie zastąpił mi Switcha w stu procentach, bo na konsolce Nintendo i tak grałem głównie w porty z PC. Owszem, AIR potrafi być ciepły pod koniec zabawy (ale to problem tylko wtedy, gdy kogoś interesuje macanie ekranu – uchwyty są chłodne), wiatraczka na najwyższych obrotach nie da się zignorować (jednak od czego są słuchawki), a kombinacja Win 11 i AyaSpace (aplikacja symulująca „konsolowe doświadczenie”) potrafi sprawić nieco kłopotów, jednak frajda z patrzenia na względnie świeże gry działające sprawnie na tak małym sprzęcie z tak fantastycznym ekranem okazuje się ogromna. Postęp technologiczny jest niepodważalny – urządzenie ważące kilkaset gramów i mieszczące się w (pojemnej) kieszeni spodni ma taką samą moc obliczeniową jak cały Xbox One. Niesamowite.
A teraz wyznanie. Czy gdyby mail od Valve przyszedł szybciej, to kupiłbym Decka zamiast AIR-a? Bez wątpienia. Średnio o około 50% wyższa wydajność, siedmiocalowy ekran i potężniejsza bateria najpewniej wynagrodziłyby mi dużą wagę i – podobno – pewną nieporęczność tego sprzętu. Ale los chciał, bym zapłacił nieco więcej za teoretycznie gorsze urządzenie. I nie żałuję. Fajny ten mój AIR.
OD AUTORA
Gram od niemal 30 lat i dopiero niedawno odkryłem uroki przenośnego grania (granie na telefonie się nie liczy). Planuję nadrobić sporo zaległych tytułów na moim nowym sprzęcie, a także sprawdzić świeże „indyki” w rodzaju Rollerdrome’a. Jestem pewien, że będzie mi się podobało. A Was zachęcam do odkrywania, co poza Deckiem oferuje ten rynek – Ayaneo, GPD, OneXPlayer... Sporo tego.