Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 10 stycznia 2025, 17:00

Pierwsze wrażenia z Kingdom Come 2 - mniej błędów, więcej detali, tyle samo swojskości. 30 godzin to dopiero rozgrzewka!

Wśród pochodu sztampowych historii o ratowaniu świata czy poszukiwaniu magicznych artefaktów Henryk ze Skalicy powraca z odświeżającą normalnością codziennych spraw średniowiecznego społeczeństwa. Kingdom Come Deliverance 2 po 30 godzinach nie zawodzi!

Zaczynam być głodny…

Henryk ze Skalicy

Ani Kokosz, ani nawet Obelix nie bywali głodni równie często, co Henryk ze Skalicy. Marudzenie naszego bohatera domagającego się czegoś na ząb zapewne szybko zacznie Was nieco irytować. Ale tak jak Henryk ciągle jest głodny łyżki strawy, tak i my sterując nim będziemy równie głodni jego kolejnych przygód. Kingdom Come: Deliverance 2 to spełnienie fantazji o przygodzie totalnej w świecie średniowiecza, a właściwie wyczekany do niego powrót, bo czeska megaprodukcja ma większość cech sequela idealnego: jest bezpośrednią kontynuacją fabuły pierwszej części Kingdom Come, jest większa, jeszcze ładniejsza i ulepszona w paru aspektach. A przynajmniej tak się póki co wydaje!

W przypadku innych tytułów wrażenia z początku gry pisze się po 2-4 godzinach rozgrywki. Przy Kingdom Come: Deliverance 2 zeszło mi na to prawie 30 godzin. To nie wynik spowodowany rozwleczonym początkiem, tylko warunkiem, by opisać swoje odczucia tylko do osiągnięcia pewnego istotnego momentu w fabule. Można oczywiście dojść do niego szybciej, już po ok. 8 godzinach, ale dzięki niespotykanemu prezentowi od twórców, jakim jest aż miesiąc na ukończenie gry, zdołałem zaliczyć chyba wszystkie questy poboczne w tym rejonie na pierwszej mapie otwartego świata gry. I żałuję, że nie było ich więcej.

Przerwana historia toczy się dalej

Kingdom Come: Deliverance 2 rozpoczyna się w dokładnie tym samym miejscu, gdzie kończy się pierwsza część – Jan Ptaszek w towarzystwie Henryka ze Skalicy i swojej obstawy zmierza na zamek Trosky, by wręczyć urzędującemu tam Otto z Bergowa list z zapytaniem o jego stanowisko w tak trudnych dla kraju czasach. Czechy są bowiem podzielone – część szlachty wspiera uwięzionego króla Wacława IV, część Zygmunta Luksemburczyka, który zajął jego miejsce. A w tle są jeszcze osobiste koszmary i chęć zemsty Henryka – dobra znajomość pierwszej odsłony gry jest więc bardzo wskazana, choć twórcy postarali się, by przybliżyć nowym graczom wydarzenia z „jedynki”.

Średniowieczne Czechy ponownie zachwycają swojskimi widokami.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Wszelkie informacje wpleciono naturalnie w początkową rozgrywkę. Henryk ma wizje senne, a także może opowiadać napotkanym towarzyszom różne sytuacje, które wydarzyły się wcześniej, łącznie z niektórymi dokonywanymi wtedy wyborami. Nie ma to żadnego wpływu na jego statystyki w nowej grze oprócz jednego momentu, gdzie decydujemy o przyznaniu puli początkowego doświadczenia – pomaga jedynie przypomnieć sobie lub poznać fabułę pierwszej części. Nowe osoby na pewno zaznajomią się z głównymi wątkami „jedynki”, ale wiadomo, że wszystkich niuansów nie da się w taki sposób przekazać, łącznie z stopniem emocji, jakie ciągle targają Henrykiem.

Tak czy siak, po całkiem długim prologu dostajemy dostęp do kolejnego obszaru otwartego świata w pobliżu zamku Trosky – bardzo podobnego do tego z części pierwszej. Jest więc bardzo swojsko i słowiańsko – znajome lasy, znajoma architektura wiejskich chat i średniowiecznych twierdz. Twórcy zgrabnie wybrnęli fabularnie z kwestii rozwoju postaci Henryka, sensownie uzasadniając, czemu musimy znowu od początku mozolnie zbierać doświadczenie w wielu różnych dziedzinach i jednocześnie budować swoją reputację wśród lokalnej ludności (dobrą bądź złą, zależnie od naszych wyborów i postępowania).

Poprzednie wydarzenia są nam pokazywane przez sny Henryka oraz rozmowy z NPC-ami.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Kłótnia o miedzę wygrywa z ratowaniem świata

Oczywiście można od razu skierować się w stronę questów głównych, które rozgałęziają się na dwie ścieżki, i wcale nie trzeba się ograniczać do jednej – nawet należy zaliczyć obie, tylko na samym końcu wybierając jedną z opcji. Fabuła zatrzymuje się jednak w dość mało intrygującym punkcie i zdecydowanie warto skupić się na misjach pobocznych, choćby po to, by rozwinąć postać Henryka w walce i wielu innych rzeczach – na pewno bardzo przyda się to później.

Podobnie jak w pierwszej części, nasz bohater rozwija tylko te umiejętności, których faktycznie używa. Jeśli przez dwadzieścia godzin ani razu nie strzelimy z łuku, nie podejdziemy skrycie wroga, nie otworzymy zamku albo nie podwyższymy swojej charyzmy, w krytycznym momencie może okazać się, że jakiś quest lub walka będą dla nas znacznie trudniejsze. Naukę można wspomóc również biernie, płacąc za szkolenia i czytając odpowiednie książki – niestety, w KCD2 usunięto opcję skuteczniejszego czytania „na tronie”, czyli tam, gdzie nawet król chodzi piechotą.

Tryb foto pozwala w końcu obejrzeć Henryka z każdej strony w dowolnym momencie.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Na szczęście świat Czeskiego Raju ze swoimi sprawami dnia codziennego wciąga bez reszty. Nie zliczę, czego przez te 30 godzin nie robiłem dla siebie i dla okolicznych mieszkańców. Nosiłem worki, brałem udział w bójce w karczmie, tropiłem kłusowników, szukałem zaginionych baranków w lesie, odganiałem watahy wilków, kopałem groby, nosiłem gnijące truchła zwierząt grabarzowi, wdałem się w spór o miedzę, wtrąciłem się w rodzinny konflikt koczujących Romów…i nie wspomnę, co jeszcze.

Ogromną zaletą questów w Kingdom Come: Deliverance 2 jest ich normalność, wręcz przyziemność. Nie ratujemy fikcyjnego świata, nie aktywujemy magicznych artefaktów, tylko kupujemy pewnej dziewczynie drogą suknię na wesele – samo życie. W tym samym czasie pogrywałem w Dragon Age: The Veilguard i tam każdy quest wydawał mi się wydumany i podobny do poprzedniego. W KCD2 po prostu naturalnie wtapiamy się w codzienne problemy społeczeństwa w średniowiecznych realiach.

W KCD2 zajmujemy się zwykłymi sprawami zwykłych ludzi.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Poza tym niepozorne początkowo zadanie może się przerodzić w długą, wieloetapową historię z ciekawym zakończeniem. Raz będzie to niesamowita, widowiskowa cutscenka, w zupełnie zaskakującym stylu, raz krwawa masakra. Do pewnego stopnia mamy też swobodę w drodze do celu: zależnie od zdolności Henryka lub podejmowanych decyzji można wybrać perswazję, kradzież albo po prostu przemoc. Efekt końcowy będzie z reguły taki sam, z wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś może zginąć lub nie (przynajmniej tak było w omawianym fragmencie gry). Dozę nieprzewidywalności przynosi za to szybka podróż, bo wtedy pojawiają się losowe spotkania na szlaku.

Trochę na nowo, trochę po staremu

Sequel przynosi sporo małych nowości i usprawnień. Możemy teraz stworzyć kilka zestawów ubrań i przełączać je szybko jednym klawiszem, by mieć w gotowości np. ciężką zbroję i ciemny, lekki strój do skradania się. Zakładając pasy i sakwojaże, zyskujemy sloty do szybkiego użycia różnych rodzajów broni, jedzenia lub eliksirów bez konieczności zaglądania do menu ekwipunku. W świecie gry pojawiły się suszarnie i wędzarnie, które przedłużają świeżość żywności. Wspaniałym i przydatnym dodatkiem jest opcja automatycznego podążania za towarzyszem podczas questu – zarówno pieszo, jak i konno.

Pozostawiono bez zmian alchemię oraz ostrzenie mieczy. Nowością jest za to kowalstwo. To wieloetapowa minigra, w której najpierw rozgrzewamy materiał, potem go wykuwamy, dbając o równomierne uderzenia z każdej strony, na całej długości, po czym hartujemy końcowy produkt. Póki co nie znalazłem istotnej roli kowalstwa – nie zdobyłem przepisu na jakiś wyjątkowy miecz czy topór, który dawałby większe szanse w walce, ale stworzone przedmioty można choćby sprzedawać, by się wzbogacić. Samo wykuwanie ma też ten odprężający pierwiastek Zen i czasem warto po prostu coś wytworzyć dla relaksu.

Kowalstwo to wieloetapowa, relaksująca minigra.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Dwie kontrowersyjne rzeczy pozostały takie same, co zapewne niektórych zmartwi: save’owanie i otwieranie zamków. Wciąż musimy mieć zbawiennego sznapsa lub wywar „remedium savegamium”, by zapisać grę, ale jest też obecna awaryjna opcja „zapisz i wyjdź” – brak trunku nie jest więc aż taką przeszkodą, jak w pierwszych dniach „jedynki”.

Używanie wytrychu z kolei stało się chyba nawet trochę trudniejsze, jeśli nie mamy odpowiedniego poziomu zdolności. Przy zamkach trudnych i bardzo trudnych złota kula zaczyna drżeć tak mocno, że sukces zależy w dużej mierze od szczęścia – zdecydowanie warto inwestować w naukę złodziejstwa i trenować. Na moim obecnym poziomie udaje mi się otwierać trudne zamki po paru próbach, ale tylko na myszce i klawiaturze – przy padzie musiałem się poddać.

Kto mieczem wojuje, od Orzecha ginie

Mechanika walki w Kingdom Come: Deliverance 2 została nieznacznie tylko zmodyfikowana oraz wzbogacona o nowe rodzaje broni. Zredukowano ilość kierunków wyprowadzania ataków, w przypadku sterowania K&M przesunięto blok z klawisza Q na prawy przycisk myszy. Mam też wrażenie, że pojawiło się więcej różnych animacji klinczu, zwarcia, choć mogłem je przegapić w poprzedniej grze, gdzie koncentrowałem się głównie na łuku. Ogólnie walczy się nieco płynniej i bardziej intuicyjnie, ale nadal w przypadku grupowych starć potrafi to wyglądać nieco chaotycznie, zwłaszcza gdy jesteśmy zbyt blisko przeciwników. System działa najlepiej wtedy, gdy może namierzać jednego wroga, maks dwóch. Walki na miecze zyskały lepsze, bardziej „soczyste” udźwiękowienie i efekty w postaci sypiących się iskier.

Walka jest mniej skomplikowana, ale nadal realizm góruje nad widowiskowością.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Henryk może teraz skrycie eliminowania przeciwników, pozbawiając ich przytomności bądź żywota za pomocą sztyletu i podobnie jak szermierka, jest to zrobione o wiele bardziej realistycznie niż w innych grach. Postacie czasem potrafią się wyzwolić z uścisku i zacząć się bronić. Strzelanie z łuku pozostało bez zmian – nie ma żadnych magicznych kropek celownika w interfejsie ekranowym, nadal celujemy grotem strzały, biorąc poprawkę na jej opadanie w locie. Łatwiej celuje się kuszą – nowością w grze – ale ta broń z kolei wymaga czasochłonnego naciągania i przy moim obecnym poziomie, który nie pozwala „one-shotować” wrogów, jest trochę bezużyteczna. Do wyznaczonego momentu w fabule nie pojawiają się samopały. Ale zaskakująco skuteczną bronią jest nasz pies – Orzech, który potrafi rzucić się na wskazanego przeciwnika i go powalić.

Kuszą łatwiej celować niż łukiem, ale trzeba pamiętać o rozwijaniu zdolności strzelectwa.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Błędy i optymalizacja – czy jest lepiej?

Pierwsza odsłona Kingdome Come miała sporo błędów w wersji premierowej – jak jest teraz? Zdecydowanie lepiej. Nie natrafiłem na żadne bugi w questach czy skryptach. Najpoważniejsza usterka, jaka mi się przydarzyła, to głaz w lesie, który wyglądał OK, ale nie był obiektem „kolizyjnym” i można było przez niego przejść, wpadając w zagłębienie w terenie, z którego nie można już było wyskoczyć. Zdarzają się też lewitujące przedmioty czy kępki trawy, ale to raczej pojedyncze przypadki na ogromnej mapie, a nie norma.

Oprawa graficzna poprawiła się zwłaszcza w oświetleniu i przeróżnych detalach.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Nowa odsłona wygląda ładniej w skali mikro, ale ogólnie oprawa graficzna znacząco się nie zmieniła. Poprawiono oświetlenie, las, tekstury budynków nadal wyglądają tak samo dobrze, jak w części pierwszej. Ulepszono twarze postaci, szczegóły ubioru i inne małe detale. Lepiej wyglądają animacje postaci, a w pracy kamery w cutscenkach widać dużo serca i warsztatu – często pojawiają się bardzo dopracowane, artystyczne kadry. Dialogi z NPC-ami wydają nieco statyczne przez „bethesdowy” styl kadrowania na same głowy, ale fakt, że można zagadywać ludzi niemal w każdym miejscu, niezależnie od tego, co akurat robią, trochę twórców usprawiedliwia. Gdy rozmowa jest fabularnie umotywowaną cutscenką, mamy już pełną dynamikę. Nie zawodzi również wspaniała ścieżka dźwiękowa, której można słuchać bez końca.

W cutscenkach nie brakuje artystycznych kadrów.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Na moim pececie z RTX 3070, procesorem i5-10600 i 32 GB RAM gra utrzymuje stabilne 60 klatek przy „wysokich” ustawieniach – chwilowe chrupnięcia pojawiają się jedynie w momencie autozapisu. Mam jednak wrażenie, że lepszą optymalizację uzyskano różnymi trikami, bo krawędzie drzew w oddali wyglądają na nieco bardziej rozmyte niż w „jedynce” – i to przy wyłączonym DLSS. Podczas jazdy konno zdarzają się też pop-upy cieni lub ostrzejszych tekstur, ale wyłącznie na najdalszych planach, bardzo sporadycznie i punktowo. Nie jest to coś, co mi poważnie przeszkadzało.

Zmiana kilku parametrów wraz z teksturami z „wysokich” na „bardzo wysokie” nadal zapewnia 60 klatek w otwartym świecie, ale potrafi spaść do 40-50 w wioskach, przy większych skupiskach NPC-ów. Muszę też zaznaczyć, że do tej pory nie miała miejsca żadna duża bitwa ani nie odwiedziłem zatłoczonego miasta Kuttenberg – moje 60 fps to otwarte przestrzenie, lasy, łąk, pola i małe wioski Czeskiego Raju. Zobaczymy, co będzie potem.

„Ja tu na deszczu, wilki jakieś…”

Póki co jako wadę mogę wskazać mało realistycznie działający system reputacji. Możemy uratować człowiekowi życie, dostać za to pieniądze, podarki, podziękowania na kolanach – ale gdy tylko poczęstujemy się łyżką strawy z jego garnka lub utniemy sobie drzemkę na jego łóżku, zwymyśla nas od najgorszych i naśle straż. Rozumiem, że system w grze czuwa nad tym, by Henryk nie psuł planu dnia NPC-ów, którzy mają swoje rutynowe zajęcia, ale czuć tu ogromny dysonans i można by było złagodzić te restrykcje w przypadku wykonania dla kogoś questu i wzrostu reputacji. Już sam okrzyk „hej, to moje łóżko” byłby tu bardziej na miejscu niż wyzwiska i groźba aresztu. Nie spodobało mi także takie trochę „kuszenie” gracza w dialogach, że może coś wybrać, podczas gdy wynik rozmowy jest tylko jeden.

Twórcy trochę przesadzili z ilością krwi po walce.Kingdom Come: Deliverance 2, Plaion, 2025.

Do poprawki jest też w moim odczuciu ilość krwi, jaką widać na ekranie. Domyślam się, że skutki walki na miecze i topory nie należały do przyjemnych widoków, jednak wystarczy, że Henryk zada dwa, trzy gładkie cięcia, by podczas dialogów wyglądał jak Carrie na balu maturalnym – ciut za czerwono moim zdaniem. Nie spodobało mi także dodanie wilków do leśnej fauny. Wprawdzie questy nie wymuszają już polowania, ale czasem głównym przeciwnikiem stają się wilki, a nawet dzikie psy i czułem dyskomfort, musząc je ranić – przydałaby się np. mechanika odstraszania zwierząt pochodnią.

To dopiero rozgrzewka

Bez względu na te przytyki, Kingdom Come: Deliverance 2 póki co – nie zawodzi! Byłem zachwycony grą Czechów z Warhorse w 2018 roku, jestem i teraz. A to dopiero raptem parę questów pobocznych, bez uwzględnienia dalszego ciągu historii i questów fabularnych, a wiadomo, że twórcy właśnie tam potrafią nas zaskoczyć. Ciągle jestem ciekaw, czy „dwójka” dorówna czymś motywowi zamieszkania w klasztorze z „jedynki”. Pomimo 30 godzin na liczniku, czuję, że to ledwie rozgrzewka, a właściwa rozgrywka dopiero przede mną.

Druga opinia

Mateusz Zelek

Po pierwszych godzinach mogę powiedzieć jedno – bawię się równie wyśmienicie co ojciec Boguta po posiadówie w karczmie! W Kingdom Come: Deliverance spędziłem dziesiątki godzin na każdej możliwej platformie (PC, PS5 oraz Nintendo Switch) i jestem bardziej niż szczęśliwy, widząc, że twórcy nie chcieli odkrywać koła na nowo. Machanie mieczem dalej sprawia masę frajdy, chociaż jest nieco uproszczone oraz płynniejsze w porównaniu do tego z „jedynki”. Ponownie szukam po krzakach skarbów, rozbijam się po wioskach i odgrywam szlachetnego rycerza, który za nieco groszy uratuje damy w opresji.

Od strony technicznej także jestem pozytywnie zaskoczony – pierwsza odsłona miała wiele problemów, a zwłaszcza pod postacią glitchujących się zadań. W przypadku kontynuacji takich problemów nie uświadczyłem. Okazjonalnie zdarzają się drobne bugi graficzne, ale raczej bawią niż utrudniają zabawę. Optymalizacja także daje radę, chociaż pojawiają się skoki fps-ów. Na szczęście nie są na tyle duże, aby negatywnie wpływać na płynność gry.

Kingdom Come: Deliverance II to przyjemny symulator średniowiecza, gdzie banda obdartusów może pozbawić cię życia, bo akurat udało im się ściągnąć cię z konia. Coś czuję, że zaginę w tej grze na kolejne dziesiątki godzin…

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej