Olsztyn, wódka i Maryja - grałem w Holstin i czuję, że to polski horror
Horrory psychologiczne to jeden z ulubionych gatunków niezależnych twórców gier. Tym razem swoich sił w tej konwencji próbuje rodzime studio Sonka, które zabiera nas do odosobnionego polskiego miasteczka. Dziś testujemy demo Holstina.
Widzieliście debiutancki zwiastun Holstina? Więc zapewne od razu wychwyciliście istotę gry i to, co jest jej wizytówką oraz kartą przetargową. Dla polskiego odbiorcy będzie to wszechobecna swojskość. Eksponuje ją klimat lat 90., a potęguje miejsce akcji, bo produkcję tę osadzono w niewielkiej miejscowości pod Olsztynem. Usłyszymy też charakterystyczny dubbing, a całą atmosferę twórcy budują poprzez wyraźny kierunek stylistyczny. Lokacje, które odwiedziłem, zdobiła paskudna boazeria i obrazki z Maryją. W sypialni natknąłem się na ukrytą butelkę wódki, a w salonie znajdował się telewizor, na którym gospodyni położyła niewielki obrus. Autorzy odhaczyli wszystkie te okropne elementy polskich domów sprzed lat, do których obecne pokolenie 30+ żywi pewną nostalgię i wspomina z sentymentem. To duży urok gry, dodający jej charakteru.
Demo, z którym miałem do czynienia, składało się z krótkiego fragmentu do przejścia w 30 minut. Siłą rzeczy treści było w nim niewiele, a sam wycinek pełnił raczej funkcję „proof of concept”. Otrzymałem więc zarys idei i kierunku, w jakim twórcy zmierzają, z ich wyraźnym zaznaczeniem, że wiele fajnych elementów dopiero pokażą.
Bartku, chłopie, gdzieś Ty się podział?
Fragmenty przedstawione w pierwszym zwiastunie Holstina pochodzą właśnie z opisywanej wersji demonstracyjnej. Trafiamy więc do domu rodziny Janowskich w poszukiwaniu poszlak na temat miejsca pobytu naszego zaginionego przyjaciela Bartka. Wydarzenia, które są kanoniczne, ale niekoniecznie znajdą się w pełnej wersji gry, nie bawią się w nadawanie kontekstu. Dom, w którym panuje ciemność, nawiedzony został przez tajemniczą maź i macki, przeszkadzające w osiągnięciu celu. Zabawa sprowadza się więc do zagadek środowiskowych. Zmieniamy perspektywę kamery w poszukiwaniu przedmiotów oraz bawimy w przekręcanie bezpieczników i żarówek, aby stopniowo naprawiać problemy z elektrycznością, bo – jak się okazuje – macki oczywiście boją się światła.
Nie ma tu nic przesadnie skomplikowanego, ale jest wystarczająco angażująco, by grać z zaciekawieniem. Horrory, zwłaszcza te indie, lubią popadać w brzydkie schematy, a gigantyczna liczba gier niezależnych sprawiła, że trudno wyróżnić się za sprawą oprawy wizualnej w stylu retro. Tę łatwo po prostu zepsuć i granica między niezamierzoną brzydotą a fajną stylizacją okazuje się niezwykle cienka. Dlatego doceniam, że Holstin jest faktycznie „jakiś” i w moich oczach prezentuje się dobrze. Jest przejrzysty, przyjemny dla oka, ma ciekawy klimacik.
Trudno znaleźć mi element, do którego mógłbym się na tym etapie przyczepić. Nie wszystkim zapewne przypadnie do gustu rodzimy dubbing. Ten jest mocno przerysowany i wyraźnie kreskówkowy. Mnie akurat nie przeszkadzał, co w sumie zdołało mnie zaskoczyć. Spodobała mi się warstwa artystyczna, a rozgrywka przypominająca wariację na temat prostej przygodówki też wydaje się OK. Horroru i cięższej atmosfery na razie nie odczułem, o survivalu nawet nie wspomnę, bo w demie go po prostu nie było.
Twórcy raczej świadomie podchodzą do promocji i udostępnili bardzo bezpieczne demo. Krótkie, z prostymi zagadkami, przyjemne i pozostawiające wiele rzeczy w sferze domysłów. Grało mi się dobrze i zostałem przekonany do pomysłu polskich deweloperów. Na pewno bardziej niż za sprawą samego zwiastuna. Nie widziałem jednak, jak wygląda walka, skłamałbym też twierdząc, że gra przyciągnęła mnie zarysem intrygi fabularnej.
Przeraża mnie trochę, że pełna wersja ma trwać ponad 20 godzin i obawiam się, iż gimmick z przekręcaniem żarówek może być nadużywany przez autorów. Mam nadzieję, że kolejne zagadki będą jednak opierały się na bardziej różnorodnych i złożonych patentach. Na razie jest spoko i jako fan enigmatycznych horrorów z chęcią będę przyglądał się rozwojowi tego projektu. Za wcześnie, bym czuł zaufanie do studia Sonka, ale jak najbardziej życzę mu sukcesu i czekam na to, co pokaże w przyszłości.