Gracze pragną samochodówek jak za dawnych lat, ale twórcy gier nie słuchają. Tokyo Xtreme Racer zmienia to i dowodzi, że oldskul rządzi
Tokyo Xtreme Racer może okazać się jedną z najciekawszych samochodówek tego roku. Wiele brakuje mu do doskonałości (mimo prawie bezbłędnego wczesnego dostępu), ale jest niesamowicie intrygującą próbą powrotu do złotej ery gier z epoki PS2 i PS3.

Co mają ze sobą wspólnego Forza Motorsport i Gran Turismo? Wiele rzeczy, a wśród nich to, że fani i jednego, i drugiego tytułu nie są zadowoleni z trybów kariery w najnowszych odsłonach tych serii. W obu przypadkach gracze proszą o bardzo prostą rzecz: powrót do korzeni. Nie potrzebują wymuszonych innowacji – chcą raz jeszcze doświadczyć rozgrywki w starej formule, ciesząc się tylko unowocześnioną fizyką i grafiką.
Ale deweloperzy „wiedzą lepiej”. Nie wierzą, że koncepcja sprzed 15–20 lat przyciągnęłaby nowego i/lub masowego odbiorcę (czyli te dwie kategorie, na których najbardziej zależy wielkim wydawcom), i zaczynają kombinować. Upraszczać, wycinać, zmieniać. Rzadko dodawać. Rezultat dobrze widać w Gran Turismo 7: niby mamy wszystkie stare składniki – licencje, tuning osiągów, modyfikacje wyglądu aut etc. – ale cała potrawa, podana w Cafe, smakuje zupełnie inaczej. Za mocno czuć kawę. Forza Motorsport? Niby ma karierę inspirowaną „trójką” i „czwórką”, ale jest skarłowaciała i wykoślawiona przez Game Pass (czyt. sezonowe wydarzenia i nagrody).

W grze występują wyłącznie japońskie samochody (w tym sporo egzotycznych dla nas modeli) i wszystkie są licencjonowane. Brakuje tylko marki Honda (jeszcze?).Tokyo Xtreme Racer, Genki, 2025.
I w takim oto krajobrazie pojawia się 30-letni rycerz na białym koniu rodem z Japonii. Stąpa ostrożnie po nieznanym sobie gruncie i ziewa, jakby wybudzony z długiego snu. Zwie się Tokyo Xtreme Racer i jest to jego pierwsza wizyta w pecetowej krainie, w dodatku składana po ponad 18-letniej przerwie w ukazywaniu się pod postacią „dużych” gier (dwie mobilne odsłony serii wydane po drodze możemy pominąć).
Kiedyś to było...
Studio Genki, bo o nim mowa, oferuje istny wehikuł czasu. TXR sprawia wrażenie gry, która urwała się z epoki PS3 lub nawet PS2. Po części jest to „zasługa” niedzisiejszej grafiki, ale zostawmy na razie tę kwestię. Liczy się formuła rozgrywki.

Świat gry jest otwarty, ale daleko mu do miana sandboksa. Składa się z niecałych 200 kilometrów tras z łagodnymi zakrętami.Tokyo Xtreme Racer, Genki, 2025.
Chyba jedyne nowoczesne elementy w grze to nawigacja po menu kursorem na padzie i dość rozbudowany panel konfiguracji, uwzględniający np. garść opcji dostępności (ale bez ustawień poziomu trudności). Poza tym doświadczenie jest takie jak w odsłonach tej serii sprzed dwóch dekad. Wtórne? Nie po przerwie trwającej dwie lub nawet trzy generacje konsol.
To powrót do czasów, gdy gry nie prowadziły nas za rękę, podsuwając tylko niezbędne minimum samouczków i zmuszając do odkrywania prawideł rozgrywki samodzielnie, premiowały wytrwałość i doskonalenie swoich umiejętności, a także nie próbowały być dwudziestoma różnymi rzeczami jednocześnie – dziś nazwalibyśmy je może okrojonymi z zawartości, ale wtedy i tak potrafiły wciągnąć bez reszty. Taki właśnie jest Tokyo Xtreme Racer.
Dawniej norma, dziś powiew świeżości
Początek wygląda tak: wybieramy jeden z trzech samochodów (Mazda MX-5, Suzuki Swift, Toyota AE86) i po lakonicznym fabularnym wprowadzeniu już toczymy pierwszy pojedynek na ulicach śpiącego Tokio. A właściwie nie tyle ulicach, ile drogach szybkiego ruchu, które ciągną się przez setki kilometrów ponad dachami metropolii. Potem wysłuchujemy jeszcze jednej rozmowy – w zasadzie odczytujemy ją – i za chwilę gra już stoi przed nami otworem, zostawiając nas zdanych tylko na siebie.

Długie dojazdy do celu umila możliwość wyzwania na pojedynek każdego uczestnika ruchu, nawet furgonetek i półciężarówek. Jest to również cenne źródło pieniędzy.Tokyo Xtreme Racer, Genki, 2025.
W pierwszych chwilach Tokyo Xtreme Racer wcale nie wydaje się taki prosty. Mamy tu otwarty świat (w specyficznej, uproszczonej odmianie), kilka drzewek perków do odblokowywania, a także relatywnie bogate opcje ulepszania, konfigurowania czy personalizowania samochodów. Nawet samo przyswojenie sobie zasad wyścigów może zająć dłuższą chwilę.
Progres jest jednak na tyle rozciągnięty w czasie (dla współczesnego gracza, wychowanego np. na serii Forza Horizon, wręcz za bardzo), że spokojnie zdążymy oswoić się ze wszystkimi mechanikami, zanim zostaniemy przepuszczeni do następnego etapu. W gruncie rzeczy pętla rozgrywki okazuje się bardzo prosta.
Jeździmy po tymże otwartym świecie i szukamy wskazanych kierowców, których wyzywamy na pojedynki, by zdobywać renomę w środowisku nocnych „ścigantów”. W trakcie zdobywamy punkty perków i zarabiamy pieniądze celem odblokowywania i montowania coraz lepszych części bądź przesiadania się na inne samochody. I to z grubsza tyle. Nie ma trybu multiplayer, policji, driftu ani innych „zapychaczy” – tylko fabularyzowana kariera.
To w połączeniu ze specyficzną, rdzennie japońską otoczką sprawia, że Tokyo Xtreme Racer mocno różni się od innych współczesnych produkcji o podobnej tematyce – z serią Need for Speed na czele – i stanowi wręcz powiew świeżości na dzisiejszym rynku gier. Tę pozycję wyróżnia przede wszystkim wspomniana forma wyścigów – a właściwie „bitew na punkty ducha” (ang. SP Battles), jak zwie je deweloper.

By kupić nowy samochód, nie wystarczy uzbierać na niego parę milionów. Trzeba też wydać punkty perków, zanim w ogóle pojawi się w salonie.Tokyo Xtreme Racer, Genki, 2025.
Nie ma tutaj z góry wytyczonych tras z linią startu i mety. Pojedynek zaczyna się tam, gdzie spotkaliśmy rywala i mignęliśmy mu zza pleców długimi światłami (wybór odpowiedniego miejsca może mieć znaczenie taktyczne, kiedy mierzymy się z wysokopoziomowym konkurentem dysponującym lepszą maszyną, która odstawiałaby nas na prostych), a kończy, gdy jeden kierowca oddali się od drugiego i utrzyma przewagę do czasu, aż rywalowi wyczerpią się „punkty ducha”. Wszystko to odbywa się w ruchu ulicznym, więc starcia bywają emocjonujące, zwłaszcza na ciasnych i krętych odcinkach Shutoko Expressway.
Jeszcze jedna cecha Tokyo Xtreme Racera zdaje się mocno niedzisiejsza – wysoki poziom dopracowania technicznego. Optymalizacja jest zupełnie w porządku, błędy występują bardzo rzadko i są zazwyczaj ledwie odczuwalne, a do stabilności programu nie mam żadnych zastrzeżeń. Nie byłoby to może nic szokującego, gdyby nie fakt, że przecież mówimy o grze, która dopiero zadebiutowała jako wczesny dostęp (choć zaawansowany, skoro zawiera już mniej więcej pół fabuły, a wersja 1.0 ma wyjść przed końcem tego półrocza).
Ideał? Nie za bardzo...
Wszystkie powyższe czynniki wzięte razem sprawiają, że obcowanie z TXR staje się doświadczeniem przyjemnym i wciągającym – mimo że nie jest to wcale pozycja wybitna wbrew temu, co sugeruje aż 95% pozytywnych recenzji na Steamie. Gdybym ją recenzował, nie wiem, czy wystawiłbym jej ocenę wyższą niż 7/10.
Główny problem stanowi wspomniana „prostota”. Pętla rozgrywki okazuje się na tyle banalna, że zabawa staje się odczuwalnie powtarzalna już po paru godzinach. Krążymy ulicami, polując na kierowców oznaczonych niebieskimi strzałkami, by wyzwać ich na pojedynek, aż zużyją się nam opony, wymuszając zjazd do garażu; tam sumujemy zdobyte pieniądze i punkty perków, inwestujemy je w ulepszenia – i powtarzamy cały proces.

W grze o takiej tematyce nie mogło zabraknąć parkingów, na których spotykamy potencjalnych rywali. Kręcący się tu ludzie dostarczają też wskazówek nt. wywabiania z ukrycia specjalnych oponentów.Tokyo Xtreme Racer, Genki, 2025.
Na papierze nie brzmi to może źle, jednak szkopuł w tym, że prawie wszystkie wyścigi wyglądają tak samo, a paleta dostępnych samochodów i części przez długi czas jest nadmiernie ograniczona. Wyjeździmy setki kilometrów i zdążymy się nauczyć układu dróg prawie na pamięć, zanim dorwiemy każdego „bossa”, który oddziela nas od przejścia do następnego etapu, i odblokujemy wreszcie możliwość założenia w swojej maszynie wydechu na poziomie wyższym niż pierwszy tudzież kupienia sobie czegoś ciekawszego niż stary Nissan Silvia S13 bądź Toyota GT86.
Dla wielu graczy, zwłaszcza młodszych, zniechęcające okażą się też zapewne ograniczenia szybkiej podróży i konieczność grindu. Dużo czasu traci się tutaj na dojeżdżanie w wybrane miejsca (nie da się nawet przeskoczyć na przeciwległą jezdnię bez powrotu do garażu lub wizyty na jednym z nielicznych parkingów), a wydatki są niewspółmiernie wysokie względem zarobków. Zakup nowego samochodu to wielkie wydarzenie, wymagające wytrwałości i wyrzeczeń (dzięki czemu również bardziej cieszy). Ponadto drażnić mogą takie rozwiązania jak ograniczona pojemność portfela – zależna od odblokowanych perków – przez którą długo nie jesteśmy w stanie odłożyć pieniędzy na specjalne samochody bossów, trafiające do salonu w momencie ich pokonania.
Do tego dochodzi dyskusyjny model jazdy. To czysty „arcade”, na tyle prosty, że zaciera różnice nawet między samochodami z napędem na przednie i tylne koła. Te drugie mocno trzymają się drogi i nie wykazują skłonności do wpadania w poślizg, nawet gdy stanowczo zachęcamy je hamulcem ręcznym (zmienia się to dopiero wtedy, gdy zajeździmy opony). Poza tym jednak fizyka jest przyjemnie intuicyjna i okazała się wystarczająco naturalna nawet dla takiego wielbiciela symulatorów jak ja – w przeciwieństwie do tego, czego doświadczyłem w ostatnich odsłonach serii Need for Speed.

Taranowanie rywali też pozbawia ich punktów ducha, ale tylko do pewnego stopnia – ostatecznie o zwycięstwie i tak decydują umiejętności jazdy i konie mechaniczne.Tokyo Xtreme Racer, Genki, 2025.
Gorzej, że Tokyo Xtreme Racer ma też cechy gier z ery PS2, które gatunek samochodówek słusznie zostawił już dawno za sobą. Na przykład odgłosy silników są boleśnie nijakie – przypominają się stare części Gran Turismo. Podobnie archaiczna jest oprawa graficzna – zarówno wygląd pojazdów, jak i otoczenia (choć można ją podciągnąć pod poziom PS3). Do tego brakuje modelu zniszczeń i widoku z kokpitu, a paleta części do modyfikacji samochodów okazuje się rozczarowująco uboga.
Te ostatnie braki moglibyśmy teoretycznie zrzucić na karb wczesnego dostępu, ale nie wydaje mi się, by coś się miało zmienić w tych kwestiach przed premierą – autorzy zaplanowali wydanie wersji 1.0 w ciągu zaledwie czterech miesięcy od startu wczesnego dostępu i zadeklarowali jedynie, że dodadzą resztę trybu kariery (obecnie można przejść mniej więcej połowę gry) oraz brakujące samochody, najpewniej te „wysokopoziomowe”.
Niech żyje oldskul!
Jednak pomimo tych wszystkich uchybień Tokyo Xtreme Racer pozostaje grą godną polecenia. Zasługuje na naszą uwagę (i pieniądze) za próbę stanięcia w poprzek bieżącego nurtu i popłynięcia pod prąd, z powrotem ku dawno minionym czasom, które tak ciepło wspominamy. Już samo to sprawia, iż rozgrywka, choć powtarzalna, potrafi wciągnąć na długo, tym bardziej że intryguje odblokowywaną zawartością, a nawet otoczką fabularną.
Studio Genki pokazało, że za nostalgią stoi potężna siła nabywcza również w gatunku gier wyścigowych. Nie dysponujemy danymi sprzedażowymi, ale znamienny wydaje się fakt, że TXR ma już na Steamie więcej recenzji niż nawet znacznie bardziej „medialne” Assetto Corsa Evo, a debiutował tydzień później. Mam nadzieję, iż więcej twórców pójdzie za przykładem tego dewelopera – a zwłaszcza że wnioski z jego sukcesu wyciągnie rodzime Polyphony Digital, projektując kolejną odsłonę Gran Turismo...

Fabułę przekazują dialogi przypominające powieści wizualne. Teksty są typowo „japońskie”, a twórcy próbują budować mistyczną otoczkę wokół ścigania się. Na pewno wolę to niż klimat nowych NFS-ów...Tokyo Xtreme Racer, Genki, 2025.