Gears of War: E-Day pokaże grozę Szarańczy i zaoferuje 100 razy bardziej szczegółową grafikę niż Gears 5
Zwiastun Gears: E-Day oparto na silniku gry, a twórcy przebudowali prawie każdy element wizualny. The Coalition chce też, by nawet szeregowe drony Szarańczy budziły grozę.
Zapowiedź nowej gry z serii Gears była miłą niespodzianką (poniekąd) na koniec transmisji Xbox Games Showcase 2024. Jednakże materiał nie zdradził wiele na temat gry. Nieco więcej dowiedzieliśmy się z artykułu zamieszczonego na oficjalnej stronie marki Xbox, w którym podano garść nowych informacji o Gears of War: E-Day.
Co oczywiste, nowa gra nie będzie kontynuacją dotychczasowych odsłon, lecz prequelem, który pokaże nam pierwszy dzień wojny ludzkości z Szarańczą – tytułowy Emergency Day (w skrócie E-Day). Gracze cofną się więc 14 lat wstecz, próbując wygrać z góry przegraną walkę z zagrożeniem, które zaskoczyło siły Koalicji (COG).
Groza Szarańczy
To pierwsza istotna różnica między E-Day a poprzednimi odsłonami. Owszem, Gears często stawiało ludzkość na przegranej pozycji, ale przynajmniej kierowaliśmy weteranami doświadczonymi w walce z nieludzkim wrogiem. Jednak w nowej grze ani Marcus Fenix, ani nikt inny nie wie jeszcze, z czym dokładnie walczy – a przecież nic nie przeraża tak bardzo, co nieznane. Zwłaszcza gdy ta groza aktywnie próbuje nas zabić.
Dlatego właśnie Szarańcza ma zostać zaprezentowana jako tajemnicze monstra rodem z koszmarów. Nawet szeregowe drony – czyli w zasadzie mięso armatnie dla doświadczonych gearsów – zostało przeprojektowane tak, by budzić grozę. Ba, twórcy uznali to wręcz za kluczową kwestię.
{cytat}Przekształciliśmy drona w coś przerażającego, fizycznie zastraszającego i absolutnie brutalnego. Stworzenie drona w odpowiedni sposób było kluczową kwestią; od tego punktu skalujemy całą resztę Szarańczy – stwierdził Aryan Hanbeck, dyrektor artystyczny Gears: E-Day.{cytat}
Stąd właśnie w zwiastunie scena walki Marcusa z dronem – jednym, a nie całym oddziałem, a mimo to z trudem wygrana przez bohatera.
Heroizm słabości
Twórcy opisują E-Day jako „grę genezy” (game of origins), pokazującą pochodzenie wielu elementów znanych z wcześniejszych odsłon. Uwzględnia to przemianę Marcusa Fenixa w weterana i jego przyjaźń z Domem Santiago, ale też historię ikonicznego karabinu z piłą łańcuchową – Lancera, który na początku gry nie będzie nawet istniał.
Takie podejście podkreśla nawet muzyka ze zwiastuna – Mad World stworzony przez duet Tears for Fears i znany z kultowej reklamy oryginalnego Gears of War. Nicole Fawcette, szefowa marki, zwraca uwagę, że siłą tamtego materiału było ukazanie „heroizmu zakorzenionego w słabości, a nie w niezwyciężoności”. Właśnie ten koncept ma leżeć u podstaw E-Day.
Warto dodać, że nie jest to poboczna odsłona serii Gears. Twórcy nie zamierzają porzucać historii rozwiniętej w „czwórce” oraz w „piątce”, ale E-Day to bynajmniej nie spin-off, lecz pełnoprawna część cyklu.
Unreal Engine 5 i 100 razy więcej szczegółów
Oczywiście zespół The Coalition chce też zadbać, by tytuł wzniósł się na wyżyny także pod względem rozgrywki i technologii. Piękną oprawę wizualną ma zapewnić wykorzystanie technologii Unreal Engine 5, czego efekty mogliśmy już zobaczyć.
Cały zwiastun Gears of War: E-Day został bowiem wygenerowany na silniku gry, co zresztą jest kolejnym nawiązaniem do trailera pierwszego Gears of War. Twórcy zapewnili, że każdy element – od modeli i animacji postaci po lokacje – został odtworzony od podstaw na UE5.
To ma zapewnić „bezprecedensową” szczegółowość wizualną, a głównym bohaterom dało bardziej ludzkie, mniej „kwadratowe” sylwetki. Deweloper przechwala się wręcz, że poziom detali postaci i środowisk ma być „100 razy większy” niż w Gears 5.
Gears 6 zadebiutuje na pecetach i konsolach Xbox Series X/S. Data premiery pozostaje nieznana, ale potwierdzono, że tytuł będzie dostępny w usłudze Game Pass oraz w dniu debiutu.
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!