autor: Maciej Myrcha
Ewolucja broni cz.9
Premiera polskiej wersji sequela znakomitej strategii czasu rzeczywistego, Empire Earth 2, już w przyszłym tygodniu, my natomiast w dniu dzisiejszym kończymy nasz cykl poświęcony ewolucji broni w poszczególnych epokach występujących w tej grze. W dzisiejszej części rzut oka w... najbliższą przyszłość.
Premiera polskiej wersji sequela znakomitej strategii czasu rzeczywistego, Empire Earth 2, już w przyszłym tygodniu, my natomiast w dniu dzisiejszym kończymy nasz cykl poświęcony ewolucji broni w poszczególnych epokach występujących w tej grze. W dzisiejszej części rzut oka w... najbliższą przyszłość.
Kluczem do prowadzenia wojen przyszłości ma być szybkie przetwarzanie informacji uzyskanych za pomocą urządzeń elektronicznych. Zwycięstwo w tych wojnach możliwe będzie dzięki technicystycznego podejścia do walki, w której wykorzystywane zostaną dane zwiadowcze uzyskane z powietrza i z kosmosu, niewykrywalne przez radary myśliwce i bomby naprowadzane laserem. Moc zabijania i precyzja systemów broni oraz zdolność wykrywania przeciwnika w dowolnym miejscu sugerują, że na frontach zapanuje cisza, w niepamięć odejdzie koncepcja bezpośredniego starcia. Rakiety odpalane z odległości setek czy tysięcy kilometrów, mogą atakować pojedynczy obiekt lub kilka celów strategicznych jednocześnie. W takim scenariuszu lotniskowce i bombowce mogą utracić pierwszoplanowa role w przyszłym teatrze działań wojennych.
Większość sił obronnych stacjonowałaby w czasie walk w koszarach. Rakiety dalekiego zasięgu niszczyć będą obiekty obrony przeciwlotniczej lub inne ważne instalacje wojskowe czy przemysłowe. Później stosować się będzie niedrogie stanowiska startowe do wystrzeliwania dużej liczby rakiet. Wiele tez zmieni się w prowadzeniu walki na lądzie. Przynajmniej we wczesnych stadiach konfliktu, większość żołnierzy będzie się znajdować daleko od pola walki. Zadania rozpoznawcze i określanie celów przejmować będą w coraz większym stopniu bezzałogowe aparaty. Malutkie czujniki, używane setkami lub tysiącami w powietrzu lub na ziemi, tworzyć będą sieć, która pozwoli przekazywać zbiorczy obraz drobiazgowego zwiadu. Lądowe systemy broni staną się "inteligentniejsze", liczniejsze i względnie tanie. Kilka oddziałów wyruszać będzie na pole bitwy jako grupy specjalne do zadań zwiadowczych lub oceny zniszczeń. Rozproszeni w terenie żołnierze będą się przemieszczać w trudnych do wykrycia śmigłowcach szturmowych lub w lekko uzbrojonych łazikach wyposażonych w urządzenia rozpoznawcze, łączności i zagłuszania. W późniejszych etapach konfliktu pojawiać się będzie więcej standardowo uzbrojonych jednostek pancernych i zmotoryzowanych, jako ze walka może się zakończyć w sposób tradycyjny, czyli zajęciem danego terytorium.
Doświadczenia z nalotów państw NATO na Jugosławię wskazują, że być może w najbliższej przyszłości wojny rozstrzygać będą bomby grafitowe oraz hakerzy komputerowi. Włókna grafitowe po zetknięciu z instalacją elektryczną powodują bowiem spięcia, a nawet zjawisko łuku elektrycznego, w wyniku czego wyparowują. Jeśli w sieci panuje odpowiednio wysokie napięcie, może dojść do pożaru lub eksplozji atakowanych urządzeń. Wszechobecne wykorzystanie Internetu powoduje, że hackerzy i crakerzy stali się swoistym rodzajem broni, potrafiącym zdezorganizować życie, a szczególnie elektroniczny przepływ informacji w systemach komputerowych przeciwnika. Za kilka lat być może jedna-dwie ulepszone bomby grafitowe zrzucone nad wrogim państwem skutecznie sparaliżują jego funkcjonowanie. Nie posiadając łączności (zdezorganizowanej przez internetowych speców agresora) nie będzie mogło ono zorganizować ludzi do konkretnego zadania, czyli obrony lub ataku.
Opracowana pod koniec XX wieku nowa, ryzykowna koncepcja budowy samolotów okaże się wstępem do technologicznej rewolucji. Inżynierowie zdecydują się bowiem na zastosowanie hybrydowego układu napędowego, będącego kombinacją klasycznego turboodrzutowego silnika oraz wentylatora nośnego. Zaletami wentylatora nośnego są zwiększenie siły nośnej dzięki skierowaniu gazów wydechowych w dół oraz niewielka erozja podłoża. Pojawią się również bezogonowce z trójkątnymi skrzydłami oraz dwusilnikowe maszyny, z łatwością latające z prędkościami naddźwiękowymi i posiadające nadzwyczajną manewrowość. Samoloty takie bez problemu będą mogły walczyć z dwoma przeciwnikami jednocześnie. Zwłaszcza, że ich załoga będzie bezpiecznie przebywać na ziemi, z dala od rakiet przeciwnika - pod koniec XXI wieku w wojskowym użyciu będą już prawie wyłącznie maszyny bezpilotowe. Samoloty transportowe pionowego startu i lądowania zwane zmiennopłatami lub tiltrotorami zastąpią średnie śmigłowce transportowe. Są one bowiem w stanie dostarczyć o 41 proc. więcej ładunku niż tradycyjne "wiatraki". Tiltrotory mają większy zasięg, a przede wszystkim prędkość a także gwarantującą krótszy czas przebywania w strefie zagrożenia ogniem przeciwlotniczym. Zapewniając większą przeżywalność na polu walki i efektywniejsze wykorzystanie, będzie to miało niebagatelny wpływ na powodzenie całości działań bojowych.
Tiltrotor
Za kilka lat może się okazać, że znów trzeba będzie zmienić koncepcję użycia sił morskich. Niektóre biura projektowe i agencje zajęły się bowiem opracowywaniem koncepcji budowy morskich jednostek bezzałogowych. Dwa gotowe projekty bazowe mają już Amerykanie. Pierwszym jest zdalnie sterowany pojazd podwodny (UUV) o nazwie "Manta", drugim pojazd nawodny (USV) „Spartan”. Plany zakładają użycie ich zarówno do zadań czysto bojowych (takich jak rozpoznanie, wykrywanie i stawianie min, atakowanie celów nawodnych i podwodnych przenoszonym uzbrojeniem), jak i pomocniczych czy specjalnych (transport uzbrojenia, rozpoznanie skażeń i ich neutralizacja). Marynarka Wojenna USA pragnie również wyposażyć swoje lotniskowce w bezpilotowe bojowe pojazdy latające (UCAV). Wypełniać będą najryzykowniejsze misje - bojowe, rozpoznawcze, obezwładnienia obrony przeciwlotniczej przeciwnika. Jednym z pierwszych przedstawicieli tego typu pojazdów jest „Pegasus”, zbudowany w technologii stealth, w większości z kompozytów.
Pegasus
Okręt bezzałogowy Spartan
Większość czołgów tzw. IV generacji okaże się pojazdami bezwieżowymi. Ich płaski i niski kadłub wykonany z laminatów umożliwi łatwiejsze maskowanie wozów w terenie, stanowiąc jednocześnie trudniejszy cel do trafienia. Powszechne staną się aktywne systemy obrony przeciwpancernej, montowane na pojazdach pancernych. Każdy czołg wyposażony będzie w czujnik wykrywający nadlatujące pociski przeciwpancerne przeciwnika i odpalający z pancerza antypociski małego kalibru, przypominające starodawne miny Claymora. Będą one wystrzeliwane w górę nad czołg, lecz siła ich wybuchu zostanie skierowana w dół, dzięki czemu mina zniszczy odłamkami nadlatujące pociski.
Abrams M1 A2
Merkava 4
Przyszłe konflikty zbrojne staną się wojnami robotów. Większość żołnierzy, przynajmniej w początkowych fazach starcia, będzie się znajdowała daleko od pola walki. Zadania rozpoznawcze przejmą bezzałogowe samoloty i małe pojazdy rozpoznawcze. Następnie, zapewne również bez udziału człowieka, na polu bitwy rozmieszczone zostaną miny. Nazwa "miny" nie jest zresztą odpowiednia dla tych urządzeń - będą one bowiem mogły się przemieszczać, lokalizować czołgi i śmigłowce przeciwnika i wystrzeliwać w ich kierunku rakiety. W masowym użyciu pojawią się miny wyposażone w odbiorniki GPS, mierzące odległości pomiędzy sobą. Stwierdzenie jakichkolwiek nieprawidłowości - np. usunięcia jednej z min przez sapera - spowoduje, że inteligentne pole minowe przesunie w brakujące miejsce inną minę, odtwarzając cały system. Na pewno zaś w arsenałach znajdą się miny reagujące na ruch w otoczeniu. Po zidentyfikowaniu przeciwnika zaatakują go w najskuteczniejszy sposób.
W kolejnej fazie walki na polu bitwy pojawią się oddziały żołnierzy, którzy dokonają dokładnej oceny zniszczeń, do jakich doszło podczas starć robotów. Dopiero po nich wkroczą jednostki piechoty zmotoryzowanej, by przejąć kontrolę nad zdobytym terenem. Rewolucja technologiczna nie ominie jednak również szeregowych żołnierzy. Po pierwsze, to dla nich konstruuje się część latających robotów zwiadowczych, które mają stanowić przedłużenie ich oczu i uszu. Po drugie, walczący mają także zostać "naszpikowani" elektroniką. Na przykład już za dwadzieścia, trzydzieści lat mundury będą szyte z interaktywnych materiałów. Znajdą się w nich czujniki monitorujące stan zdrowia żołnierza. Gdy zostanie on ranny, bardzo szybko uda się ustalić, jak poważne odniósł obrażenia. Poza tym żołnierze nie będą już musieli mieć wielu kompletów ubrań maskujących - do walk w warunkach pustynnych czy w dżungli. Mundur będzie jak skóra kameleona - to znaczy dostosuje się kolorem do otoczenia. Ponadto dzięki właściwościom materiału, z którego zostanie wykonany, żołnierze staną się niewidzialni dla radarów wroga.
Ponieważ planiści wojskowi spodziewają się w przyszłości konfliktów z użyciem broni chemicznej, na polu walki niezbędne staną się ubrania ochronne. Będzie to najprawdopodobniej cienka polimerowa błona pochłaniająca, dzięki dodanym do niej substancjom, trujące chemikalia. Prace nad sztuczną skórą żołnierzy trwają od dawna - kilka lat temu opracowano prototyp munduru, który potrafi zlokalizować miejsce zranienia żołnierza.
Trwają także zaawansowane badania nad "inteligentną" bronią. Amerykańscy żołnierze już niedługo mają otrzymać karabiny wyposażone w sniper tracker. Jest to system komputerowy, potrafiący określić i pokazać na wyświetlaczu, skąd strzela wróg i jakimi torami podążają pociski. Trwają także prace nad konstrukcją hełmu z ekranem, na którym widać, gdzie znajdują się jednostki własne, a gdzie oddziały wroga. System ten ma umożliwić nawet strzelanie do przeciwnika zza węgła, bez konieczności wychylania się. Na początku lat 90. przetestowano prototypowe rozwiązania tego systemu, opracowane w ramach SIPE (Soldier's Integrated Ensemble) oraz TEISS (The Enhanced Integrate Soldier System). Wersją rozwojową był program Land Warrior. Land Warrior oprócz zaawansowanego oprogramowania składa się z systemu uzbrojenia (karabinek połączony z granatnikiem, kamera, dalmierz laserowy, kompas oraz system identyfikacji celu), systemu komputerowo radiowego (2 komputery, radio, wyświetlacz nahełmowy, GPS), zintegrowanego wyposażenia kevlarowego hełmu, ubioru ochronnego (obecnie prowadzone są badania nad "cyberzbroją" zapewniającą m.in. klimatyzację i idealne optyczne maskowanie). Nad podobnym programem pracują Brytyjczycy (FIST - Future Infantry Soldier Technology) oraz Niemcy (IdZ - Infanterist der Zukunft).
IdZ
FIST
Land Warrior
W XXI w. opracowana zostanie i będzie używana Broń Rażąca Falami Radiowymi. Wykorzystuje ona impulsy o skomplikowanym kształcie i ciągi impulsów obejmujących kilka częstotliwości i kilka rodzajów modulacji, w zakresie od częstotliwości skrajnie małych do setek gigaherców. U ludzi i innych istot żywych wywołuje to zjawisko zwane "sprzężeniem biologicznym", zabijające cicho i skutecznie. Wiązki fal niszczą synapsy odpowiedzialne za przekazywanie impulsów nerwowych między neuronami. Oprócz zabijania przeciwnika BRFR może niszczyć także układy elektroniczne wewnątrz najważniejszych systemów uzbrojenia. Powstaną zarówno jednorazowe BRFR-y wielkości walizek, wykorzystywane przez siły specjalne, jak i większe urządzenia o zasięgu kilku kilometrów, transportowane na samochodach ciężarowo-terenowych, użyteczne do działań przeciwko systemom wywiadowczym, komputerowym bazom danych itp.
Przyszła wojna stanie się walką o dominacje w kosmosie, ponieważ obie strony będą się starach rozmieścić i utrzymać na orbicie satelity łączności i zwiadu. Obecnie bardzo zaawansowane są już badania nad wykorzystaniem broni laserowej, która wykorzystuje energię kinetyczną cząsteczek do niszczenia wszelkich celów w kosmosie, powietrzu a również naziemnych. Umieszczone nad Ziemią satelity o przeznaczeniu bojowym same będą naprowadzać się na satelity wroga i niszczyć je energią kinetyczną (w zderzeniu z nimi). Ich specjalistyczną odmianą okażą się samonaprowadzające się mikrosatelity zrzucane z orbity, wyposażone w silniczki rakietowe do zmiany orbity, przeznaczone do zwalczania czołgów, chociaż nadawać się one będą bardziej do ataków na cele nieruchome, np. bunkry i inne stałe instalacje. Tak więc satelitarnym pociskom kinetycznym potrzebna będzie osłona, którą mogą zapewnić satelity bojowe innego rodzaju.
Phoenix
Predator
Będą to bronie energetyczne - lasery i akceleratory cząsteczkowe. Choć są one niesamowicie celne, to bardzo energochłonne, a ich skuteczność przy niskich poziomach energii jest dyskusyjna. Lasery emitują spójną wiązkę światła o bardzo wysokiej energii, która uszkadza cel albo przez nagrzewanie jego powierzchni, albo przez przekazanie dużej ilości energii niewielkiemu kawałkowi jego powierzchni, co powoduje eksplozję trafionego fragmentu, uszkadzając cały cel poprzez rozchodzącą się w nim falę uderzeniową. Akceleratory cząsteczkowe są lepsze, jeżeli chodzi o uszkadzanie celu - przyspieszone do prędkości relatywistycznych neutralne cząsteczki (na przykład atomy helu) penetrują cel i niszczy, przekazując mu swoją energię na znacznie większym obszarze.
Głównym problemem laserów jest zasilanie. Aktualne lasery bojowe to lasery chemiczne, w których źródłem energii są reakcje chemiczne. W związku z tym mają długie impulsy i są ograniczone ilością przenoszonych reaktantów (pełniących w tym przypadku rolę amunicji). Jeżeli jednak będziemy w stanie umieścić na orbicie stację bojową z reaktorem jądrowym można będzie na niej zainstalować lasery FEL (free-electron laser) z możliwością skupienia kilku promieni w jednym miejscu. Stację taką można by umieścić na orbicie geostacjonarnej. Wtedy duża część naszej planety znajdzie się w polu rażenia jej laserów, natomiast jakiekolwiek pociski rakietowe wystrzeliwane z Ziemi będą musiały przebyć długą drogę, narażając się na ostrzał laserów broniących stację.
Ewentualnie można by zainstalować na orbicie dodatkową stację wykorzystywaną do zapewnienia osłony laserowej megabazie, poprzez niszczenie wyrzutni oraz startujących rakiet przechwytujących. Posiadanie czegoś takiego na orbicie zapewni całkowitą przewagę w powietrzu - żaden samolot nie uniknie promieni laserowych. Akceleratory cząstkowe są bronią skuteczną pod względem celności i czasu reakcji. Jednak strumień naładowanych cząsteczek nie jest w stanie utrzymać się w całości w kosmosie, gdyż odpychają się one od siebie wzajemnie; natomiast strumień cząsteczek neutralnych jest blokowany przez atmosferę. Będzie to więc broń przeciwko innym celom w kosmosie.
Wszystkim nowinkom elektronicznym decydujący cios może jednak zadać inna supertajna broń opracowywana w laboratoriach wojskowych - generatory impulsów elektromagnetycznych. Nie da ich się co prawda wykorzystać do zabijania ludzi, z łatwością natomiast niszczą urządzenia elektroniczne. Zasada ich działania jest prosta - centralny element stanowi generator niezwykle silnych impulsów fal elektromagnetycznych. Potrafią one sparaliżować działanie wszelkich urządzeń elektronicznych w promieniu kilkuset metrów. Powstały już nawet pierwsze "kieszonkowe" pistolety zdolne generować takie impulsy i niszczyć z pewnej odległości np. komputery.
Przy tworzeniu tego tekstu posiłkowałem się materiałami znalezionymi na poniższych stronach: