autor: Adrian Piotrowski
Dying Light 2 może nie wyjść w 2021 roku; TheGamer donosi o wewnętrznych problemach Techlandu [Aktualizacja]
Portal TheGamer donosi o wewnętrznych problemach studia Techland pracującego obecnie nad Dying Light 2. Artykuł autorstwa Kirka McKeanda opisuje, między innymi, przypadki złego zarządzania, negatywnej atmosfery oraz nieefektywnej pracy.
Aktualizacja:
Niniejszym publikujemy oficjalne oświadczenie firmy Techland na temat wczorajszego artykułu:
Wszystkie kwestie dotyczące Techland, a w szczególności warunków pracy osób, które od lat budują sukces firmy, traktujemy niezwykle poważnie. Na pytania Kirk’a McKeand, redaktora naczelnego serwisu „The Gamer”, odpowiedzieliśmy szczerze i wyczerpująco, traktując każdy wątek indywidualnie. Podkreślamy, że szanujemy zarówno opinie dziennikarza jak i wypowiedzi naszych byłych pracowników, mimo tego, że absolutna większość z nich po raz pierwszy została nam przedstawiona w trakcie pracy nad artykułem, a niektóre z opisywanych incydentów miały mieć miejsce, według przedstawionych nam informacji, ponad 10 lat temu. Nieustannie pracujemy nad poprawą komunikacji wewnętrznej w firmie. Szczególnie zwracamy uwagę i wsłuchujemy się w przekazywane nam przez pracowników opinie i sugestie na temat firmy. W naszej ocenie, komentarze Pawła Marchewki, które przytoczono w tekście bezsprzecznie potwierdzają nasze zaangażowanie w sprawę i fakt, że bierzemy pełną odpowiedzialność za to jak firmę odbierają nasi byli i obecni pracownicy. Jasno deklarujemy, że nie ustaniemy w wysiłkach, aby Techland był takim pracodawcą o jakim marzą wszystkie talenty w branży; miejscem przyjaznym dla wszystkich ambitnych osób poszukujących rozwoju w gamedevie, również tych, którzy pragną ją zmieniać. Dying Light 2 jest najbardziej innowacyjnym projektem, nad jakim pracowaliśmy w ciągu 30 lat istnienia naszego studia, co przekłada się również na czas jego powstawania.
Wkrótce podzielimy się większą ilością nowych informacji na temat gry
Oryginalna treść:
W skrócie
- Redaktor naczelny portalu TheGamer przez prawie rok kontaktował się z 10 obecnymi lub byłymi pracownikami studia Techland.
- Artykuł Kirka McKeanda wytyka wrocławskiej firmie złe zarządzanie oraz zarzuca marnowanie potencjału utalentowanych pracowników.
- Produkcja Dying Light 2 jest wielkim chaosem i nie wiadomo, kiedy gra ujrzy światło dzienne.
- Wielu ludzi pracujących w firmie cierpi na wypalenie zawodowe oraz skupia się wyłącznie na dotrwaniu do premiery.
O grze Dying Light 2 oraz tworzącym ją wrocławskim studiu Techland pisaliśmy już kilkukrotnie, chociażby w tym roku. Z jednej strony napływały pozytywne wieści od twórców, że niedługo zostanie ujawnionych więcej szczegółów na temat nadchodzącej kontynuacji hitu z 2015 roku. Z drugiej strony na początku tego roku szeregi firmy opuścił scenarzysta pierwszej części Paweł Selinger, a w maju 2020 roku na łamach portalu PolskiGamedev ukazał się artykuł Mateusza Witczaka o największych problemach trapiących nie tylko powstającą grę, ale też całe studio.
Dzisiaj otrzymaliśmy swego rodzaju sequel do tamtejszych rewelacji, tym razem spod pióra Kirka McKeanda, redaktora naczelnego portalu TheGamer. Brytyjczyk, tak samo jak kilka miesięcy temu Witczak, skontaktował się z 10 byłymi lub obecnymi pracownikami Techlandu, którzy anonimowo podzielili się kilkoma informacjami na temat przebiegu prac nad Dying Light 2, a także atmosfery w studiu. Zbieranie materiałów trwało prawie rok, a poniżej znajdziecie najważniejsze zarzuty, jakie zostały sformułowane w tekście.
Państwo to ja. Techland to Marchewka.
Ludwik XIV powiedział: „Państwo to ja”, kiedy pokonywał ostatnią przeszkodę w drodze do władzy absolutnej. Gdybyśmy mieli przenieść tę frazę na grunt wrocławskiej firmy, moglibyśmy rzec: „Techland to Paweł Marchewka”. Prezes spółki oraz dziesiąty najbogatszy Polak jest, według słów pracowników, niczym Sauron, który pragnie mieć kontrolę nad każdym elementem produkcji, co odbija się na wszystkich pracujących oraz jakości.
Pierwszy przykład dotyczy scenariusza. Po czerwcowym odejściu Chrisa Avellone’a, wskutek oskarżeń o molestowanie seksualne, posadę głównego scenarzysty objął wspomniany już Paweł Selinger. Według jego słów, cytowanych przez źródła, określił skrypt mianem „potwora Frankensteina”, gdyż miał on stanowić chaotyczne połączenie pracy pięciu różnych zespołów, a każdy zajmował się czymś zupełnie innym. Wszystko to miało być „zasługą” Marchewki, który chciał mieć pełną kontrolę nad historią oraz pokładał wielką wiarę w swoje pomysły, zamiast zostawić to w rękach pisarzy zatrudnionych na miejscu. Selinger również opuścił stanowisko i zastąpił go scenarzysta seriali telewizyjnych Piotr Szymanek.
Inna historia dotyczyła działu marketingu. W maju 2020 roku na stanowisko dyrektora został zatrudniony Łukasz Janas, który wcześniej pracował w firmie Kinguin. Zdaniem pracowników, nie ma on zbyt dużego doświadczenia z branżą gier i jakość materiałów promocyjnych wyraźnie spadła. Jednak prezes wierzy w jego umiejętności i traktuje go jako nową szansę dla Techlandu, a słowo szefa jest ważniejsze niż tysiąc skarg i zażaleń.
Jedynymi ludźmi wolnymi od wpływów prezesa są programiści, a przyczyna tego jest banalna. Marchewka nie zna się na programowaniu i nie może wymusić swoich zmian, jak w przypadku innych działów. Ich członkowie muszą liczyć się z tym, że ich praca może pójść na marne z powodu negatywnego feedbacku od szefa, lecz i ten pozostawia wiele do życzenia. Kilkukrotnie praca deweloperów miała zostać określona jako „gówniana”, a wygląd jednego z bohaterów został podsumowany jako „zbyt gejowski”.
Marchewka pokłada większą wiarę w konsultantach zatrudnionych z zewnątrz niż długoletnich pracowników studia. Tłumaczył to tym (McKeand skonfrontował wszystkie zarzuty zamieszczone w tekście bezpośrednio z prezesem), że Techland zasługuje na najlepszych w branży. Jednak, według źródeł, często kończy się tylko na wysokich oczekiwaniach, ponieważ pomysły mają być zgodne z wytycznymi szefostwa. Tak miało być w przypadku Marca Albineta, obecnego reżysera gry. W maju w tekście Witczaka można było przeczytać wiele pochwał na jego temat ze strony współpracujących z nim ludzi. W artykule McKeanda wszyscy zgodnie uznali, że nawet on, doświadczony w branży deweloper, nie był w stanie zmienić mentalności głównych zarządzających.
Historia Pawła Zawodnego
Innym weteranem, który nie mógł wygrać z upartym szefem, był Paweł Zawodny. Najpierw był zatrudniony przez 10 lat jako programista. Następnie przez 9 lat piastował stanowisko dyrektora ds. rozwoju. Jego odejście z Techlandu było podszyte długotrwałym konfliktem z Marchewką.
Po katorżniczych pracach nad pierwszym Dying Light Zawodny miał zaproponować przejście na tradycyjny plan rozwoju, by prace nad kolejnymi grami przebiegały bardziej sprawnie. Próbował również walczyć z dziwną manierą Marchewki, który zażądał, aby wszystkie pomysły były od razu implementowane na autorski silnik Chrome Engine 6, co miało spowalniać pracę i frustrować twórców. Jednak większość jego postulatów zostało odrzuconych i po jednej z większych kłótni Zawodny odszedł w 2016 roku, by w kolejnym roku założyć studio Strange New Things, które ostatecznie zostało wykupione przez CD Projekt RED.
Zawodny obecnie jest szefem wrocławskiego oddziału studia. McKeand opisuje to jako gorzką pigułkę do przełknięcia dla Pawła Marchewki, ponieważ, zdaniem pracowników, ma on przejawiać niezdrową obsesję na punkcie studia odpowiedzialnego za Cyberpunka 2077 oraz trylogię Wiedźmin. W Techlandzie ma istnieć niepisana zasada, że jeżeli deweloperzy chcą zaimplementować jakąś mechanikę, to musi być ona inspirowana inną grą. Prezes spółki notorycznie ma porównywać Techland do największych gigantów w branży, ale to CDPR jest najczęściej wspominane.
Problem „Pyzy”
W majowym artykule Witczaka duża część poświęcona jest osobie Adriana „Pyzy” Ciszewskiego, wieloletniego pracownika Techlandu, reżysera pierwszego Dying Light. W dzisiejszym tekście portalu TheGamer autor również opisuje o nim kilka zdań. Źródła są zgodne co do tego, że Ciszewski jest jedną z niewielu osób, które Marchewka poważa na tyle, że ufa im niemal bezgranicznie. Wielokrotnie miało dochodzić do sytuacji, kiedy szef firmy zatwierdził jakąś ideę, po czym kazał ją zmienić, ponieważ nie spodobał on się „Pyzie”. Duet ten miał też narzucać swoje pomysły reszcie pracowników, tylko dlatego, że spodobało im się rozwiązanie użyte w grze innego studia. Ten dziwny sposób pracy był obecny również przy pierwszym Dying Light, co skończyło się między innymi zmianami w fabule dokonanymi na ostatnią chwilę.
Nic nie może przecież wiecznie trwać… zwłaszcza w Techlandzie
W środowisku pracowników Techlandu krąży ponury żart, że w tym studiu nic nie jest nigdy w stu procentach pewne, nawet tytuł gry. Jedno źródło twierdzi, że nie ma pojęcia, o czym gra będzie i jak wyjdzie ostateczny produkt, ponieważ wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie i panuje duża rotacja ludzi pracujących przy projekcie. Według niektórych skrypt do Dying Light 2 miał zostać przebudowany już sześć razy. Ponadto świadomość, że twoja parotygodniowa praca może pójść do kosza, jest przybijająca. Nikt nie jest bezpieczny, nawet jeśli jego dzieło zostanie już pokazane publicznie. Takim przypadkiem była sprawa jednego z copywriterów, który w 2018 roku odszedł z firmy po pięciu latach współpracy. Pierwszą rzeczą, jaką miał zarządzić Marchewka, było całkowite zastąpienie tekstów na karcie gry na Steamie, które były autorstwa tego pracownika.
Czarna dziura
Jedyne pozytywne treści, jakie wyłaniają się z artykułu Brytyjczyka, to komplementy pod adresem wielu pracowników niższego szczebla, którzy są określani jako bardzo utalentowani oraz kreatywni. Niestety, wszystko to jest bez znaczenia, kiedy twoje pomysły są wyrzucane do kosza, lub masz świadomość, że twoja praca może pójść na marne, bo nie spodobała się jednej osobie. To spowodowało, że Techland stał się czarną dziurą wsysającą potencjał i pomysłowość ze swoich pracowników. Wielu ludzi zaczęło wykonywać wyłącznie polecenia szefostwa, ponieważ zależy im w tej chwili tylko na wytrwaniu do końca produkcji. Wypalenie zawodowe oraz zmęczenie są już standardem w Techlandzie. Na koniec jeden z anonimowych przedstawicieli studia podsumowuje osobę Pawła Marchewki jako szefa, który chce dla wszystkich dobrze, ale z jakiegoś powodu nie potrafi tego urzeczywistnić. Poza tym jego największą wadą ma być zbyt duża wiara w samego siebie oraz przeświadczenie o własnej nieomylności.
Jeżeli otrzymamy stosowne oświadczenie ze strony studia Techland, to pojawi się ono na naszej stronie. Tymczasem pełny artykuł autorstwa Kirka McKeanda z portalu TheGamer znajdziecie pod tym adresem. Zachęcamy do jego przeczytania, ponieważ rozwija on szczegółowo wątki zawarte w naszej wiadomości, jak i zawiera komentarz samego Pawła Marchewki w stosunku do większości postawionych zarzutów.