Cyberpunk: Edgerunners to kapitalny serial, pokazuje potencjał świata Cyberpunk 2077 - recenzja
Fani Cyberpunk 2077 doczekali się kolejnego rozszerzenia uniwersum, na podstawie którego CD Projekt RED stworzyło swój najnowszy hit. Na Netfliksie zadebiutowało właśnie anime autorstwa Studio Trigger. Czy jednak ta produkcja oddaje ducha Night City?
Źródło fot.: Cyberpunk: Edgerunners; Netflix; 2022
Muszę przyznać, że jestem wielkim fanem Cyberpunka 2077, którego przeszedłem kilkukrotnie (z utęsknieniem czekam na najnowszy oficjalny dodatek). Z tego względu nie mogłem odmówić sobie możliwości przedpremierowego obejrzenia serialu Netflixa przygotowanego przez Japończyków. Czy Cyberpunk: Edgerunners to produkcja, której udało się przenieść na mały ekran tak barwne miasto, jakim niewątpliwie jest Night City? Już pierwsze minuty udowadniają, że twórcy odrobili zadanie domowe i zapoznali się z niezmiernie bogatym materiałem źródłowym. Otrzymujemy tutaj doskonale znane nam z Cyberpunka 2077 miasto, które pęka w szwach od wszelkiego rodzaju smaczków.
Wprawne oko zauważy je od razu, jednak czasami warto jest włączyć serial w zwolnionym tempie, żeby uchwycić ukryty w tle przekaz. Serial wypełniony jest momentami, które sprawią, że fani gry odnajdą się tutaj jak ryba w wodzie i z każdą szybko mijającą minutą będą chcieli jeszcze więcej.
Uwaga! Tekst może zawierać spoilery z serialu Cyberpunk: Edgerunners.
Night City rządzi się swoimi prawami
Serialowe Night City idealnie ukazuje również dysproporcję społeczną, którą poznaliśmy już w hicie od CD Projektu. Korporacje rządzą tym światem, a biedni nie mają w nim tak naprawdę prawa bytu, na każdym kroku musząc walczyć o przetrwanie. A o to jest trudno, bowiem śmierć może kryć się za każdym rogiem. Głównym bohaterem serialu jest David Martinez, który już od pierwszych minut nie ma łatwego życia. Z każdą chwilą jest coraz gorzej, a młody chłopak musi mierzyć się z wieloma dramatycznymi sytuacjami. Strata bliskich, wielokrotne otarcie się o śmierć czy też zdrada nie są mu obce.
Może Cię zainteresować:
- Cyberpunk: Edgerunners w zwiastunie bez cenzury obiecuje szaloną akcję
- Cyberpunk: Edgerunners nie oszczędza na animacji w nowym zwiastunie
- Cyberpunk od Netflixa na pierwszym zwiastunie
Najważniejsze dla niego jednak jest spełnienie marzenia. I to właśnie ten aspekt, a także przebyta przez bohatera droga, najbardziej wybrzmiewają w opowiadanej w Cyberpunk: Edgerunners historii. Główny bohater cały czas podejmuje decyzje, które mają przybliżyć go do spełnienia wyznaczonego przez siebie lub innych celu. Zapomniał on jednak, że Night City nie jest miastem, w którym osiągnięcie sukcesu jest łatwe. Nie pomaga również powolne – aczkolwiek nieuchronne w świecie rządzonym przez chrom – zatracanie człowieczeństwa. Niestety, ale taki jest koszt dążenia do perfekcji.
Witamy w Afterlife
Zdecydowanie należy pochwalić twórców, gdyż idealnie złapali ducha Night City. Neonowe miasto w animowanej wersji po prostu zachwyca. Nawet drobna wizyta u ripperdoka przedstawiona jest w naprawdę szczegółowy sposób, a rzeczy wykonanych z wielką dbałością o detale jest w serialu bardzo dużo. Miasto jest praktycznie idealnie odwzorowane, a widok miejscówek znanych z Cyberpunk 2077 potrafi wywołać uśmiech.
Niejednokrotnie widzowie zauważą także postacie, które w znaczący sposób wpłynęły na opowiadaną przez CDPR historię. Szkoda jedynie, że twórcy nie pokusili się o większą ilość cameo, jednak zdaję sobie sprawę, że mogłaby na tym ucierpieć historia w serialu.
Animacja jest wierna zasadom gatunku anime. Mamy więc tutaj do czynienia między innymi z przerysowanymi do granic możliwości postaciami. Dla mnie nie było to jednak żadnym problemem, a sam serial zachęcał z każdą upływającą minutą do dalszego oglądania. Opowiadana przez twórców historia nie jest w żaden sposób powiązana z Cyberpunkiem 2077. Okazuje się na tyle przystępna, że osoby nieznające gry nie będą miały żadnego problemu ze zrozumieniem zagadnień przedstawianych na ekranie.
Twórcy w prosty, ale jednocześnie ciekawy sposób wprowadzają widza do Night City. Nie oznacza to jednak, że zmuszeni jesteśmy do oglądania nudnej ekspozycji w początkowej fazie serialu. Już od pierwszych minut wrzuceni zostajemy w wir akcji, która tak naprawdę zwalnia tylko w niektórych momentach.
Mam jednak wrażenie, że na ekranie dzieje się po prostu zbyt dużo i czasami ciężko za wszystkim nadążyć. Wybuchy czy też ciągłe rozbłyski potrafią po dłuższej chwili zmęczyć swoim natężeniem.
Po Cyberpunk: Edgerunners chce się wrócić po więcej
Cyberpunk: Edgerunners daje widzom idealną możliwość przypomnienia sobie, jak ogromny potencjał skrywa uniwersum stworzone przez Mike’a Pondsmitha. Deweloperzy z CD Projekt RED swoją grą pokazali, że świat ten nie jest im obcy, a twórcy ze Studio Trigger utwierdzili mnie tylko w przekonaniu, że cyberpunkowa rzeczywistość zasługuje na większe zainteresowanie.
Od początku było wiadomo, jaki cel musi osiągnąć Cyberpunk: Edgerunners – zachęcić jak najwięcej ludzi do kupna i zagrania w CP2077. Po obejrzeniu dziesięciu odcinków śmiało mogę stwierdzić, że produkcja ta wywiązała się z postawionego przed nią zadania. Dlatego też już w trakcie seansu na moim dysku twardym zagościła gra i po raz kolejny V oraz Johnny Silverhand próbują pokonać Arasakę. Mam wrażenie, że 13 września takich osób jak ja będzie o wiele więcej.