Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 21 sierpnia 2022, 11:25

autor: Karol Laska

Ostatni hit Steama nie boi się krytykować religii, ale w nietypowy sposób

Ogrywam właśnie Cult of the Lamb, które nieustannie zasypuje mnie rozmaitymi mechanikami, więc na nudę nie narzekam. Co jednak ciekawe, co druga z nich nie tylko urozmaica zabawę, ale służy jako mocny komentarz. Wręcz krytyka. A czego? Religii.

Satanizm w wersji popkulturowej, urocze zwierzątka w brutalnych realiach rodem z Happy Tree Friends czy mackowate stwory Cthulhu jako bożkowie – ikonografia zawarta w grze Cult of the Lamb nie bierze jeńców i sili się na kontrowersje, a mimo wszystko wiele krytyków uważa, że nie wykorzystała swojego pełnego potencjału. Mogłaby być mocniejsza, ostrzejsza, mniej asekuracyjna. Cóż, w ogóle się z tym nie zgadzam. Bo ta gra to jedna wielka krytyka religii i kościoła – tylko dość niestandardowa, jeśli głębiej spojrzeć.

Coś z tymi „rogalikami” jest na rzeczy, wiecie? Te najlepsze z nich zwykle lubią poruszać kwestie dotyczące wiary, a przy okazji nie szczędzą o niej słów. Jeden ze współczesnych protoplastów roguelite’ów, The Binding of Isaac, poza uzależniającym gameplayem szokował przecież swoją bezpośredniością i obrazoburczością, łącząc sferę sacrum z profanum (w dużym skrócie: fekalne incydenty z anielskimi śpiewami). Hades z kolei wykorzystał mitologię grecką do opowiedzenia młodzieńczego dramatu emancypacyjnego, w którym motywy rezurekcji czy boskich przywar służyły jako elementy zarówno rozgrywki, jak i narracji. Cult of the Lamb wcale więc nie wychodzi przed szereg, jest jednym z wielu, ale i… jednym z najlepszych.

Na pierwszy rzut oka ów mariaż Don’t Starve, Animal Crossing i wspomnianego Isaaca sprawia wrażenie przeironizowanego, „edgy” tworu, który swoją buntowniczością i agresją bardziej oślepia i żenuje, niż służy jako wartościowy element dyskursu o wierze. Bogu niech będą dzięki, bo to na szczęście zasłona dymna – na wierzchu groteskowa i prostolinijna, w środku zaskakująco subtelna i mająca do powiedzenia coś więcej niż „po co komu te dogmaty?”.

Ostatni hit Steama nie boi się krytykować religii, ale w nietypowy sposób - ilustracja #1

Z całą tą przejaskrawioną warstwą tekstualną można się zresztą polubić i dać się porwać gameplayowi. Otrzymujemy bowiem gatunkowy miks, przy którym satysfakcję sprawia postawienie byle lepianki czy totemu, dbanie o zdrowie psychiczne członków sekty i udawanie się na tzw. krucjaty w wersji roguelike’owej, oferujące sporo rozmaitych bossów i sekretów do odkrycia. Kupienie tego anturażu nie wymaga zagłębienia się w szczegóły, ale Cult of the Lamb właśnie na takich detalach zyskuje. To kolejny po rzeczonym wyżej Hadesie przykład gry, która osiąga tzw. harmonię ludonarracyjną. Mechanika, opowieść i światotwórstwo po prostu wzajemnie się tu nie wykluczają.

Przykładów nie trzeba szukać daleko, bo tak naprawdę mięcho całej gry skryte jest w bazie wypadowej, będącej centrum rozwijanego kultu. Ten najprostszy do zobrazowania objawia się chociażby w formie zdobywania jednej z walut w grze, którą są punkty nabożeństwa (czy też oddania). Te zdobędziemy dopiero po wybudowaniu odpowiedniej struktury na początku zabawy i przypisaniu do niej paru członków kultu. Ci dostarczają nam stale ów odpowiednik doświadczenia, a my dzięki temu zdobywamy kolejne poziomy osady, dzięki którym otrzymujemy możliwość wznoszenia kolejnych struktur i rozwoju naszego małego sekciarskiego mikrokosmosu. Szereg paru mechanik rysuje szerszy obraz działania religijnych kolektywów monoteistycznych (a i niektórych politeistycznych), w których grupa działa na domniemaną (bądź nie) korzyść boskiego bytu.

Mechaniki zawarte w Cult of the Lamb w bardzo nietypowy sposób mogą ze sobą tworzyć synergię. Mówię tu między o innymi o bezpośrednim wpływie na siebie kilku drzewek umiejętności, które możemy symultanicznie rozwijać. Każde z nich nazywane jest tutaj „doktryną”, wpisywaną do czegoś w rodzaju świętej księgi. Odblokowywane w trakcie zabawy bonusy i umiejętności są zarazem przykazaniami i prawami. Dość osobliwe połączenie.

Ostatni hit Steama nie boi się krytykować religii, ale w nietypowy sposób - ilustracja #2

Mogłem chociażby ustanowić doktrynę zarządzającą, że moi wyznawcy zaczynają uznawać koncept życia po śmierci, co sprawia, że tracą mniej punktów wiary, kiedy któryś z członków osady umiera. Premia ta przydała mi się szczególnie, gdy nieco później zyskałem w równoległym drzewku zdolność mordowania nieposłusznych kultystów. Zwykle ten godny potępienia czyn wiązałby z utratą całego mnóstwa punktów wiary, ale w związku z tym, że wcześniej utrwaliłem w wierzących myśl, jakoby po drugiej stronie rzeki coś na nich czekało, odjęło im tych punkcików dużo mniej.

Z gameplayowej strony mamy więc tu czynienia z logiczną, choć nieoczywistą synergią aktywnej umiejętności i pasywnego perka. Narracyjnie natomiast widzimy tu obraz manipulacji zachodzącej wewnątrz naszej sekty na linii „pasterz” - „owieczki” (a raczej „owieczka” - „inne zwierzątka”) i to zaledwie na przykładzie dwóch losowo wybranych doktryn. Twórcy dają graczowi formować nie tylko własny zestaw mechanik, ale i zbiór nauk (zależnie od naszej woli moralny bądź niemoralny), by na jego przykładzie pokazać i wypróbować wszelkie schematy funkcjonowania wspólnot religijnych, głównie tych radykalnych, przy okazji nie zabijając w graczu przyjemności płynącej z samego… grania.

I nie ma w tym wszystkim znaczenia to, czy ktoś z Was jest wierzący czy też nie – to kwestia osobista. Powyższe przykłady mają jedynie pokazać, jak deweloperzy potrafią umiejętnie przemycić zawarte w scenariuszu tezy i przemyślenia na przestrzeni „rogalikowo”-symulacyjnej pętli gameplayowej. Jak zawierają przekaz i światopogląd za pośrednictwem nawet tych najbardziej niepozornych mechanik. Cult of the Lamb ma naprawdę dużo do powiedzenia i nie boi się stawiać na ryzykowne sądy oraz krytyczne obserwacje. Kryje je po prostu pod grubą warstwą komiksowości i fałszywej słodyczy, hiperboli i groteski.

OD AUTORA

Zagrywam się w „Kult owieczki” od dobrych paru dni i wciągnąłem się – nie powiem, że nie. Spodziewałem się dobrej gry, ale zalew tych wszystkich mechanik zrobił na mnie ogromne wrażenie. A już w ogóle nie liczyłem na to, że twórcy będą chcieli obrzucić mnie czymś więcej niż truizmami i tanimi kontrowersjami. Choć i tych miejscami nie brakuje.

Więcej o grach piszę na Twitterze – znajdziecie mnie tutaj.

ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA

Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.

Karol Laska

Karol Laska

Swoją żurnalistyczną przygodę rozpoczął na osobistym blogu, którego nazwy już nie warto przytaczać. Następnie interpretował irańskie dramaty i Jokera, pisząc dla świętej pamięci Fali Kina. Dziennikarskie kompetencje uzasadnia ukończeniem filmoznawstwa na UJ, ale pracę dyplomową napisał stricte groznawczą. W GOL-u działa od marca 2020 roku, na początku skrobał na potęgę o kinematografii, następnie wbił do newsroomu, a w pewnym momencie stał się człowiekiem od wszystkiego. Aktualnie redaguje i tworzy treści w dziale publicystyki. Od lat męczy najdziwniejsze „indyki” i ogląda arthouse’owe filmy – ubóstwia surrealizm i postmodernizm. Docenia siłę absurdu. Pewnie dlatego zdecydował się przez 2 lata biegać na B-klasowych boiskach jako sędzia piłkarski (z marnym skutkiem). Przesadnie filozofuje, więc uważajcie na jego teksty.

więcej