Ostatni hit Steama nie boi się krytykować religii, ale w nietypowy sposób
Ogrywam właśnie Cult of the Lamb, które nieustannie zasypuje mnie rozmaitymi mechanikami, więc na nudę nie narzekam. Co jednak ciekawe, co druga z nich nie tylko urozmaica zabawę, ale służy jako mocny komentarz. Wręcz krytyka. A czego? Religii.
Satanizm w wersji popkulturowej, urocze zwierzątka w brutalnych realiach rodem z Happy Tree Friends czy mackowate stwory Cthulhu jako bożkowie – ikonografia zawarta w grze Cult of the Lamb nie bierze jeńców i sili się na kontrowersje, a mimo wszystko wiele krytyków uważa, że nie wykorzystała swojego pełnego potencjału. Mogłaby być mocniejsza, ostrzejsza, mniej asekuracyjna. Cóż, w ogóle się z tym nie zgadzam. Bo ta gra to jedna wielka krytyka religii i kościoła – tylko dość niestandardowa, jeśli głębiej spojrzeć.
Coś z tymi „rogalikami” jest na rzeczy, wiecie? Te najlepsze z nich zwykle lubią poruszać kwestie dotyczące wiary, a przy okazji nie szczędzą o niej słów. Jeden ze współczesnych protoplastów roguelite’ów, The Binding of Isaac, poza uzależniającym gameplayem szokował przecież swoją bezpośredniością i obrazoburczością, łącząc sferę sacrum z profanum (w dużym skrócie: fekalne incydenty z anielskimi śpiewami). Hades z kolei wykorzystał mitologię grecką do opowiedzenia młodzieńczego dramatu emancypacyjnego, w którym motywy rezurekcji czy boskich przywar służyły jako elementy zarówno rozgrywki, jak i narracji. Cult of the Lamb wcale więc nie wychodzi przed szereg, jest jednym z wielu, ale i… jednym z najlepszych.
Na pierwszy rzut oka ów mariaż Don’t Starve, Animal Crossing i wspomnianego Isaaca sprawia wrażenie przeironizowanego, „edgy” tworu, który swoją buntowniczością i agresją bardziej oślepia i żenuje, niż służy jako wartościowy element dyskursu o wierze. Bogu niech będą dzięki, bo to na szczęście zasłona dymna – na wierzchu groteskowa i prostolinijna, w środku zaskakująco subtelna i mająca do powiedzenia coś więcej niż „po co komu te dogmaty?”.
Z całą tą przejaskrawioną warstwą tekstualną można się zresztą polubić i dać się porwać gameplayowi. Otrzymujemy bowiem gatunkowy miks, przy którym satysfakcję sprawia postawienie byle lepianki czy totemu, dbanie o zdrowie psychiczne członków sekty i udawanie się na tzw. krucjaty w wersji roguelike’owej, oferujące sporo rozmaitych bossów i sekretów do odkrycia. Kupienie tego anturażu nie wymaga zagłębienia się w szczegóły, ale Cult of the Lamb właśnie na takich detalach zyskuje. To kolejny po rzeczonym wyżej Hadesie przykład gry, która osiąga tzw. harmonię ludonarracyjną. Mechanika, opowieść i światotwórstwo po prostu wzajemnie się tu nie wykluczają.
Przykładów nie trzeba szukać daleko, bo tak naprawdę mięcho całej gry skryte jest w bazie wypadowej, będącej centrum rozwijanego kultu. Ten najprostszy do zobrazowania objawia się chociażby w formie zdobywania jednej z walut w grze, którą są punkty nabożeństwa (czy też oddania). Te zdobędziemy dopiero po wybudowaniu odpowiedniej struktury na początku zabawy i przypisaniu do niej paru członków kultu. Ci dostarczają nam stale ów odpowiednik doświadczenia, a my dzięki temu zdobywamy kolejne poziomy osady, dzięki którym otrzymujemy możliwość wznoszenia kolejnych struktur i rozwoju naszego małego sekciarskiego mikrokosmosu. Szereg paru mechanik rysuje szerszy obraz działania religijnych kolektywów monoteistycznych (a i niektórych politeistycznych), w których grupa działa na domniemaną (bądź nie) korzyść boskiego bytu.
Mechaniki zawarte w Cult of the Lamb w bardzo nietypowy sposób mogą ze sobą tworzyć synergię. Mówię tu między o innymi o bezpośrednim wpływie na siebie kilku drzewek umiejętności, które możemy symultanicznie rozwijać. Każde z nich nazywane jest tutaj „doktryną”, wpisywaną do czegoś w rodzaju świętej księgi. Odblokowywane w trakcie zabawy bonusy i umiejętności są zarazem przykazaniami i prawami. Dość osobliwe połączenie.
Mogłem chociażby ustanowić doktrynę zarządzającą, że moi wyznawcy zaczynają uznawać koncept życia po śmierci, co sprawia, że tracą mniej punktów wiary, kiedy któryś z członków osady umiera. Premia ta przydała mi się szczególnie, gdy nieco później zyskałem w równoległym drzewku zdolność mordowania nieposłusznych kultystów. Zwykle ten godny potępienia czyn wiązałby z utratą całego mnóstwa punktów wiary, ale w związku z tym, że wcześniej utrwaliłem w wierzących myśl, jakoby po drugiej stronie rzeki coś na nich czekało, odjęło im tych punkcików dużo mniej.
Z gameplayowej strony mamy więc tu czynienia z logiczną, choć nieoczywistą synergią aktywnej umiejętności i pasywnego perka. Narracyjnie natomiast widzimy tu obraz manipulacji zachodzącej wewnątrz naszej sekty na linii „pasterz” - „owieczki” (a raczej „owieczka” - „inne zwierzątka”) i to zaledwie na przykładzie dwóch losowo wybranych doktryn. Twórcy dają graczowi formować nie tylko własny zestaw mechanik, ale i zbiór nauk (zależnie od naszej woli moralny bądź niemoralny), by na jego przykładzie pokazać i wypróbować wszelkie schematy funkcjonowania wspólnot religijnych, głównie tych radykalnych, przy okazji nie zabijając w graczu przyjemności płynącej z samego… grania.
I nie ma w tym wszystkim znaczenia to, czy ktoś z Was jest wierzący czy też nie – to kwestia osobista. Powyższe przykłady mają jedynie pokazać, jak deweloperzy potrafią umiejętnie przemycić zawarte w scenariuszu tezy i przemyślenia na przestrzeni „rogalikowo”-symulacyjnej pętli gameplayowej. Jak zawierają przekaz i światopogląd za pośrednictwem nawet tych najbardziej niepozornych mechanik. Cult of the Lamb ma naprawdę dużo do powiedzenia i nie boi się stawiać na ryzykowne sądy oraz krytyczne obserwacje. Kryje je po prostu pod grubą warstwą komiksowości i fałszywej słodyczy, hiperboli i groteski.
OD AUTORA
Zagrywam się w „Kult owieczki” od dobrych paru dni i wciągnąłem się – nie powiem, że nie. Spodziewałem się dobrej gry, ale zalew tych wszystkich mechanik zrobił na mnie ogromne wrażenie. A już w ogóle nie liczyłem na to, że twórcy będą chcieli obrzucić mnie czymś więcej niż truizmami i tanimi kontrowersjami. Choć i tych miejscami nie brakuje.
Więcej o grach piszę na Twitterze – znajdziecie mnie tutaj.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.