Fani Life is Strange nie są zadowoleni z absurdalnego wczesnego dostępu. Gracze twierdzą, że twórcy złamali obietnicę
Life is Strange: Double Exposure urzekło graczy fabułą, ale fani są poirytowani wczesnym dostępem, a do tego część osób narzeka na potraktowanie jednego z zakończeń pierwszej odsłony cyklu po macoszemu.
Life is Strange: Double Exposure trafiło do wczesnego dostępu. Nowa odsłona przygodowej serii, w której powraca bohaterka „jedynki”, zadebiutuje 29 października, ale grę mogą już sprawdzić nabywcy „ostatecznego” wydania nowego Life is Strange.
Bardzo wczesny dostęp
Tzw. nowy wczesny dostęp (w odróżnieniu od klasycznego early accessu) od początku budzi kontrowersje, ale wydawcy korzystają z takiego rozwiązania coraz częściej. Nie inaczej jest w przypadku nowego Life is Strange.
Fani cyklu zwracają uwagę głównie na absurdalnie długi czas EA, bo szeregowi gracze muszą czekać aż 2 tygodnie dłużej na samodzielne poznanie nowego rozdziału historii serii. Zwykle nowy wczesny dostęp daje tylko kilka dni przewagi, rzadziej około tygodnia. Przez ten czas miłośnicy LiS-a będą mieli „zabawę” z unikaniem spoilerów z fabuły Double Exposure.
Co dodatkowo irytuje fanów, to że wydawca uzasadnia wczesny dostęp chęcią „umożliwienia fanom tworzenia teorii” na temat dalszego rozwoju historii Life is Strange. Early Access nie pozwala bowiem sprawdzić teraz całej gry. Nabywcy Ultimate Edition mogą zagrać tylko w 2 z 5 rozdziałów Double Exposure.
Nawet jeśli można dostrzec jakiś sens w tych tłumaczeniach, to fani nie biorą wyjaśnień deweloperów za dobrą monetę. Zwłaszcza że – zgodnie z praktyką nowego wczesnego dostępu – do „ostatecznego” wydania Life is Strange: Double Exposure trzeba dopłacić 130 złotych na wszystkich platformach.
„Beta-testy”…
Zarzuty co do Life is Strange: Double Exposure nie kończą się na wczesnym dostępie. Nie to, że tytuł nie zbiera pochwał, bo 71% pozytywnych opinii na Steamie trudno uznać za katastrofę. Jednakże nabywcy Ultimate Edition mają pewne zastrzeżenia.
Mniej zaskakującym problemem jest krytyka optymalizacji i oprawy wizualnej. Część graczy donosi o rozmaitych błędach – od „pozujących” postaci przez problemy z zapisywaniem stanu gry po zbyt częste crashe. Tak więc, jak to już bywało przy okazji nowego wczesnego dostępu w innych grach, nabywcy droższego wydania czują się jak beta-testerzy, którzy dopłacili twórcom.
… i niekanoniczny kanon
Co jednak bardziej irytuje fanów, to podejście do zakończenia pierwszego Life is Strange w Double Exposure. Nie wdając się w szczegóły, w czerwcu deweloperzy zapewniali, że zamiast narzucać jedno kanoniczne zakończenie „uszanują” wybór graczy. Innymi słowy, oba zwieńczenia historii „jedynki” będą równie prawdziwe.
Sęk w tym, że najwyraźniej nie dotrzymano słowa. Fani, którzy zapoznali się z pierwszymi rozdziałami, odnotowują z rozżaleniem, że Double Exposure bynajmniej „nie uszanowało” jednego z zakończeń oryginalnego Life is Strange. Nie jest ono nieobecne – to jeden z dwóch wyborów, który można odtworzyć na początku rozgrywki – ale, zdaniem narzekających internautów, potraktowano je po macoszemu w porównaniu z alternatywną opcją.
To właśnie ten wątek najczęściej przewija się w negatywnych opiniach na Steamie, obok problemów technicznych. Nie wszyscy gracze oceniają tę decyzję twórców równie krytycznie, a w mediach społecznościowych nie brakuje osób chwalących fabułę. Niemniej część fanów czuję się oszukana przez twórców.
- Gry października 2024 – ofensywa legendarnych marek! Diablo, Silent Hill i Dragon Age to tylko niektóre z nich
- Life is Strange Double Exposure chce cofnąć nas w czasie. Po ograniu fragmentu na gamescomie mogę dać twórcom kredyt zaufania
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!