Najciekawsze materiały do: Yakuza: Like a Dragon
Yakuza Like a Dragon - Save przed próbami Millennium Tower
modrozmiar pliku: 167,1 KB
Save do Yakuza 7 przygotowany przez użytkowników Jario9.
Humble Choice na maj 2024 to kusząca oferta. Za cztery dyszki można zgarnąć m.in. Hi-Fi Rush i Yakuzę: Like a Dragon
wiadomość7 maja 2024
Humble Choice na maj 2024 oferuje zestaw 8 gier. Wśród nich znalazły się takie tytuły, jak Yakuza: Like a Dragon, Hi-Fi Rush i Steelrising.
Sony chciało przypomnieć o dobrej promocji na serię Yakuza, a dostało Xbox Game Passem w nos
wiadomość4 stycznia 2024
Sony powiadomiło graczy o trwającej właśnie dużej promocji na gry z serii Yakuza. Microsoft nie odmówił zaś sobie zareagowania na post konkurencji i przypomniał o lepszej propozycji dla fanów cyklu, jaką jest wykupienie Xbox Game Passa.
SEGA stawia na multiplatformowość i globalne premiery gier, ale nie rezygnuje z supergier
wiadomość21 grudnia 2023
SEGA wciąż stawia na supergry (przynajmniej jedną z nich), ale planuje też wzmocnić swoje znane marki, przywrócić do życia stare oraz postawić na globalne i multiplatformowe premiery.
- PS Plus na sierpień 2022 oficjalnie [Aktualizacja] 2022.07.27
- Sprzedaż serii Yakuza na PC pozytywnie zaskakuje 2022.01.03
- Yakuza: Like a Dragon 2 - Sega potwierdza Yakuzę 8 2021.10.08
- Yakuza 7 największym przebojem w historii serii 2021.05.13
- Turowe walki z Yakuza: Like a Dragon zostaną w serii na stałe 2021.05.08
- Sega oskarżyła SteamDB o piractwo. Karta Yakuza: Like a Dragon usunięta 2021.03.30
- SEGA najlepszym wydawcą 2020 roku w rankingu Metacritic 2021.03.28
Bawisz się w gangstera w GTA? Poznaj tradycje i zachowania mafii i yakuzy
artykuł9 września 2021
Czasem każdy chce być gangsterem. To taka fantazja. I bardzo dobrze, że spełniają ją GTA, Mafia czy Chłopcy z Ferajny, a nie ulica. Zobaczcie, ile prawdy jest w grach i filmach oraz jakimi mechanizmami prawdziwe organizacje wciągają ludzi.
Grał ktoś, czy można polecić gierkę bo się zastanawiam właśnie, a po gameplayach ciężko wyczuć
Swietna gra,kolejna znakomita Yakuza.Ograłem 4 czesci i postanowiłem sobie zrobic przerwe własnie na Yakuze 7 juz bez Kiryu i w pewnym sensie "od nowa".I jestem pod wrazeniem.
Rewelacyjne cut-scenki jak z dobrego filmu,miasto z duza iloscia substory,swietna fabuła,no i walka turowa ktora sprawdza sie doskonale.Polubilem Ichiego od pierwszego momentu.
Absolutnie warto kupic,zagrac bo kolejne czesc tez juz beda mialy walke turową.Naprawde niby te gry sa do siebie podobne ale scenarzysci ta potrafia zrobic fabułe,questy ze w zadnej yakuzie nie nudzilem sie ani minuty .daje 10 i czekam na dalsze czesci!A gre oczywiscie kazdemu Polecam.
Na miłość boską...
Czy w tej grze jest jakaś gra?
Przez 3 godziny oglądałem cutscenki. To był jakiś cholerny film a nie gra. W dodatku nie najwyższcyh lotów.
Raptem przez 15 czy 20 minut dane mi było posterować.
Zmęczyłem. Się.
Nie wiem czy mam ochotę do tego wracać.
Czy dalej mamy szansę trochę pograć czy to będzie tak cały czas?
Długie przerywniki filmowe to obok masy czynności pobocznych uroki Yakuzy. Rozgrywki będzie jeszcze dużo, ale przerywników też nie za braknie.
Dałbym i 9.0 za całokształt, ale po przegranej walce z ostatnim bossem*, wyrzuceniu gry z dysku i obejrzeniu samej końcówki na youtube powstrzymam się od oceny. Pierwszy raz w mojej wieloletniej historii grania zdarzyło mi się porzucić grę przy ukończeniu fabuły w 99%.
Dla fanów Soulsów w poprzednich odsłonach była możliwość spróbowania się z Amonem, tym razem wrzucili jego odpowiednik do głównej linii fabularnej. Bardzo zły pomysł.
*
spoiler start
Tendo - walka polega na młóceniu go przez 10 minut atakiem elektrycznym (na wszystkie inne jest jeszcze odporniejszy), leczeniem ekipy pozostałymi postaciami, po czym gdy życie spadnie mu do połowy zyskuje możliwość nokautu gracza jednym ciosem.
spoiler stop
Ja zrobilem wszystkie zadania poboczne + arene + kanaly i przystepujac do walki z tendo moje postacie mialy cos kolo 60 levela i nie stanowil on wiekszego dla mnie problemu.
Yakuza 7 (z dziwnych powodów nazywająca się inaczej na zachodnim rynku) przynosi wielką rewolucję w serii: nowy główny bohater, nowe miasto i nowy system walki. Nie ma mamy już do czynienia z klasycznym dla serii chodzonym brawlerem, Yakuza 7 to turowy jRPG. I mimo, że gra się w to dobrze to jednak do gry trafiły także te złe naleciałości jRPGowe czyli skoki poziomu trudności, grind czy biedny postgame wymagający jeszcze więcej grindu.
Fabuła jest ok ale nie porywa. Według mnie obok Yakuzy 3 i 4 najgorsza historia w serii. Przez 80% gry nie czuć specjalnie, ze gramy w Yakuzę gdyż w zasadzie członkiem tej Yakuzy nie jesteśmy. Przez pierwsze godziny jest to bardziej symulator bezdomnego, potem wojna gangów oraz spiski polityczne. W 12 rozdziale następuje przesilenie fabularne i gra przypomina sobie nagle o tym, ze jest Yakuzą i ósmą główną częścią. To daje nadzieję, że już tak będzie do końca. Nic bardziej mylnego, to był tylko chwilowy zryw i potem gra już go nie utrzymuje do końca. Nowy główny bohater jest solidny ale po prostu nie ma żadnych szans z legendarnym Wujkiem Kazem. Da się go lubić tak samo jak jego towarzyszy ale po prostu to już nie to samo co kiedyś. Nowe miasto Yokohama wypada za to bardzo dobrze, jest to zdecydowanie największa mapa jaka kiedykolwiek się pojawiała w Yakuzie. Jest też ona zupełnie inna od naszej ulubionej Tokijskiej dzielnicy czerwonych latarni. W poprzednich odsłonach mapki po których mogliśmy się poruszać były raczej skromne ale przeładowane zawartością. Używanie na nich szybkiej podróży było zupełnie niepotrzebnie bo wszędzie było blisko. Tutaj natomiast Yokahama jak na model rozgrywki Yakuzy jest czasami zbyt duża bo nagle wszędzie jest daleko. A w grze jest co robić więcej albo biegamy przez całą mapę albo co chwilę korzystamy z taksówek. Dla mnie czyli kogoś kto nie trawi szybkiej podróży w grach momentami było męcząco.
W grze jest co robić, jest to trzecia najdłuższa Yakuza obok 0 i 5 ale nowe duże aktywności zawodzą. Nie liczyłem, ze w grze znajdzie się coś na miarę zarządzania swoim klubem z hostessami czy drużyną bejsbolową ale i tak byłem zawiedziony. Part-time Hero to zwykły zbiór fetch questów, Business Management ma potencjał ale nie do końca wykorzystany i finalnie sprowadza się do potężnego grindu a Dragon Kart to gorsza wersja Pocket Circuit tylko, ze teraz sami się ścigamy jak w jakimś Mario Kart. Dużo lepsza wrażenie robią te mniejsze nowe aktywności jak kino czy zbieranie puszek. Jako, że gra jest teraz pełnoprawnym turowym jRPGiem w grze znajdują się także Dungeony w których możemy farmić i gridnować. W grze mamy cały system craftingu i ulepszeń broni do którego potrzebujemy składników. Sama walka to typowa czteroosobowa turówka i wypada ona całkiem nieźle. Z naszymi towarzyszami możemy tworzyć relacje i poznawać ich historię w barze, który pełni jakby funkcję naszej bazy. Kompanów jest kilka i każdy z nich ma różne dostępne "prace" czyli w zasadzie klasy postaci, które różnią się statystykami, ekwipunkiem i umiejętnościami. Klasy postaci rozwijają się niezależnie od siebie i głównego poziomu postaci więc jeżeli chcemy przełączyć się na inna klasę to rozwijamy ją od zera. W pewnym momencie wbijanie tych poziomów robi się po prostu trochę żmudne. Mamy pasywne i aktywne umiejętności, część z nich po odblokowaniu staje się dostępna dla wszystkich klas. Wspomniałem wcześniej o skokach poziomu trudności? Ano właśnie, czasami nagle okazuje się że musimy mierzyć się z przeciwnikami, którzy są nawet o 10 poziomów wyżej niż my. W przypadku zwykłych przeciwników nie jest to może jeszcze wielki problem ale w przypadku bossów to może już powodować problemy. Tym bardziej gdy ten boss zabija cię w 3 uderzenia. Sprawia to, ze co chwilę trzeba się leczyć i taka walka potrafi trwać dobre pół godziny. A to przecież nie tak, ze wcześniej się obijałem i nie levelowałem moich postaci. Robiłem co się dało, zadania poboczne i arenę ale i tak ci bossowie są na dużo wyższych poziomach i dają nieźle w kość. Ciężko sobie wyobrazić jak to wygląda gdy ktoś nie angażuje się w poboczny content tylko chce samą fabułę zrobić. A postgame? True Final dungeon? Bez maksymalnego poziomu lepiej nie podchodzić. A ile godzin grindu żeby go wbić? Nienawidzę postgamu w grach, zawsze chcę zrobić absolutnie wszystko przed skończeniem fabuły/gry. Po napisach to się gra kończy a nie odblokowuje nową zawartość. Poprzednie Yakzuzy miały zawsze ukrytego bossa, z którym można było się zmierzyć po zrobieniu wszystkich zadań pobocznych. Te walki były zawsze bardzo ekscytujące i były jednymi z najbardziej wymagających walk w całej grze. Do dziś pamiętam walkę z Kiwami 1 i jakie satysfakcjonujące było to zwycięstwo z Amonem. Jednak nie były one schowane za potężnym gridnem i dungeonami. Nie wymagały także skończenia fabuły. Wymagały bardziej skilla gracza a nie odpowiedniego poziomu postaci wbitego nie w naturalny sposób grając tylko podczas wielogodzinnego grindu.
Yakuza 6 była jedną z najładniejszych gier na rynku. Yakuza 7 mimo iż wyszła kilka lat później i jest na tym samym silniku wygląda zauważalnie gorzej, sporo gorsze oświetlenie i o wiele gorsze modele postaci od razu rzucają się w oczy. Wydajność także nie zachwyca, szczególnie efekty cząsteczkowe w trackie walk potrafią dać w kość. Ogólnie wizualnie nie ma dramatu ale to trochę dziwne, że nowsza gra wygląda gorzej niż jej starsza poprzedniczka. Oprawa dźwiękowa jak zawsze topowa, wiele hitów z poprzednich części ale także z innych hitów SEGI można posłuchać. Karaoke jak zawsze czysta poezja. Japońskie głosy oczywiście wypadają rewelacyjnie. Yakuza 7 to pierwsza część serii od pierwszej Yakuzy z 2005 roku, która otrzymała angielskie głosy. Po co i na co nie mam pojęcia. Strata czasu i pieniędzy. Nie wiem jak można tak grać, angielskie głosy zabijają oryginalny klimat i mordują wszystkie postaci.
Ogólnie mimo iż teoretycznie miałem sporo złego do powiedzenia o Yakuzie 7, i uważam ją za trzecią najgorszą odsłonę serii bawiłem się przy niej świetnie. Nawet najgorsza Yakuza jest nadal świetną grą. Tylko nie wierzcie w to, ze "Like a Dragon" jest samodzielną odsłoną i można w nią grać bez znajomości poprzedniczek. Niby można ale po co sobie pogarszać zabawę? A zważywszy na to co wiemy o kolejnej części serii (tak swoją drogą to ciekawe jak ją teraz nazwą na zachodzie: Yakuza: Like a Dragon 2 czy po prostu Like a Dragon 8? Ale się wpakowali na minę z tą zmianę nazewnictwa serii) to wiedza o poprzednich odsłonach jest bardzo wskazana.
W yakuzie zawsze odrzucał mnie koszmarny system walki, więc wersja turowa wydawała się zachęcająca; niestety jest jeszcze gorzej. Walka jest pomieszaniem turowej i realtime, z masą błędów i głupich decyzji. "Areny" są dość duże, ale drużyna gracza po każdym ataku wraca na pozycje wyjściowe; przeciwnik zaś po każdym trafieniu odlatuje coraz dalej. W dłuższych walkach nie tylko bieganie wte i nazad trwa więcej niż walka, to lepsze ataki są blokowane przez czas tracony na bieganiu. Do tego długie i niewyłączalne animacje ataków: potrafią być całkiem zabawne jak je widzisz po raz pierwszy; irytują przy dziesiątym, a do ukończenia gry oglądasz je setki razy.
Grind: w tej kategorii uzyskali rekord świata chyba. Rozwój postaci jest koszmarnie powolny; w jednym dostępnym pod koniec gry "dungeonie" jest kilku (4-6) przeciwników oferujących wielokrotnie więcej expa niż cokolwiek innego w grze, ale nawet ograniczając się tylko do nich potrzeba wielu godzin walki w kółko by sensownie rozwinąć postać w jednej profesji; Do true final dungeon zaleca się zmaksować postać w kilku profesjach - to by zajęło kilkakrotnie dłużej niż przejście całej fabuły i opcjonalnych aktywności.
Fabuła: o ile poprzednie yakuzy trudno traktować poważnie (totalnie durne, ale zabawne), to tutaj poszli w coś pomiędzy autoparodią a przedawkowaniem ciężkich prochów. I w tak extremalnie absurdalną fabułę wpletli sporo informacji o realnych problemach japońskiego społeczeństwa... mieszanka ciężkostrawna.
Plusy za mapę: byłem niedawno w Yokohamie i naprawdę nieźle oddali okolicę; na szczęście w realnej nie atakowano mnie tak często;)
Dzięki Wam za te opinie, teraz już wiem, że nie ma co podchodzić i próbować znowu. Walka była dla mnie krokiem wstecz względem całej serii - jeśli trzeba grindować to jeszcze gorzej. Ja pamiętam, że walka z byle pachołkami na ulicy dłużyła się przez te wszystkie animacje, tym że postać musi podbiec do drugiej nonstop. Teraz gram w Lost Judgment - walki nie są problemem, a nawet bym powiedział, że są śmiesznie proste bo każdego idzie poskładać w chwilę, albo to ja już mam wypracowaną walkę przez te wszystkie części - chyba trzeba zrobić dłuuugą przerwę od Yakuzy.
Myślałem, że chociaż fabuła by pchała, ale jeśli ona się nie rozkręca pod koniec to lipa straszna. Te gry miały zawsze to do siebie, że początek był niemrawy, ale potem historia się rozkręcała i aż chciało się brnąć do samego końca w jednym posiedzeniu.
Mam te same odczucia do angielskiego dubbingu, ja już jestem tak przyzwyczajony, że nie mogłem z nim grać, choć chwilę próbowałem. Ale jak ktoś tak woli to niech sobie gra.
Tytuł był taki, a nie inny bo twórcy chcieli przygotować graczy na zmianę nazwy serii, jako że ta z Yakuzą mało co wspólnego miała już w sumie od pierwszej części(podejrzewam że to jeszcze archaizm kiedy jedynka z PS2 miała być czymś w rodzaju japońską odpowiedzią na GTA według marketingowców). Nawet jeden z chapterów[jego nazwa] dość podprogowo zapowiedział zmianę nazwy dla serii
spoiler start
The End of Yakuza
spoiler stop
Mimo wszystko uważam, że 9 przy takich wadach to zdecydowanie za dużo, choć ja gry nie ocenię bo zwyczajnie za mało grałem. 9/10 to ja oceniam moje obecne TOP 3, czyli Judgment. TOP 2 i TOP 1 czyli Yakuza 5 i 0 - dalej mam dylemat która jest lepsza i czy zasługują na pełną dychę czy na takie mocne 9.5.
Wiem, że japoński tytuł to zawsze był Like a Dragon. Nie rozumiem tylko dlaczego nagle po tylu latach postanowili zmienić nazwę na zachód. Yakuza już się przecież przyjęła i nie było sensu tego zmieniać. Jak dla mnie Yakuza jak najbardziej miała sens, w końcu graliśmy członkiem Yakuzy i historia była o Yakuzie. Like a Dragon to się kojarzy z jakimś jRPG fantasy jak Dragon Quest, więc Yakuza jako tytuł na zachód była sensowna. Jakby Y7 rzeczywiście była całkowicie niezależną i samodzielną częścią gdzie nie byłoby nawet żadnej wzmianki o poprzednich wydarzeniach i nie byłoby śladu po starych bohaterach to ok, można byłoby tę 7 wywalić z nazwy i coś kombinować. No ale tak nie jest. Samo w sobie Yakuza: Like a Dragon nie jest złym tytułem jeżeli chcemy nagle po 15 latach zmienić nazwę ale może lepszym byłoby Yakuza 7: Like a Dragon i potem przejście na Like a Dragon 8? No bo z czym możemy zostać, była Yakuza 6, potem LaD a teraz może dostaniemy nagle LaD 8? Gdzie w tym logika? Gdzie się 7 podziało? Jeszcze byłoby inaczej gdyby kolejna część odchodziła jeszcze dalej od starych Yakuz no ale ona chyba przecież będzie do nich bardziej wracać. Już całkowicie pomijam fakt, że poboczna gra o Kiryu nie będzie miała wcale Yakuza w nazwie co też jest z czapy. Tytuł Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name na zachodzie kojarzy się zupełnie z niczym. Marketingowo to po prostu słabe.
Oryginalna część Yakuzy pierwszej z 2005 na ps2 też miała angielski gówno dubb.
Gra przegadana do granic absurdu, nawet jak na standardy Yakuzy. Proste fakty, które można streścić w kilku zdaniach wymagają tu kilkudziesięciu minut rozlazłego pier..nia, wspomaganego równie rozlazłymi flashbackami. Pod koniec pomijałem cutscenki i oglądałem je w przyśpieszeniu na youtubie. 75% tego ględzenia można by z powodzeniem wyciąć i niczego nie stracić z fabuły.
Jakkolwiek grało się bardzo przyjemnie, chociaż nie przepadam jakoś szczególnie za turowym systemem walki.